Ponad rok temu popełniłem taki ot tekst. Czy od tamtej pory zmieniło się cokolwiek?
Tak się złożyło, że w dniu dzisiejszym ( 29 stycznia 2008) musiałem stawić się przed obliczem niezawisłego sądu w Gdańsku. (W Polsce wszystkie sądy są niezawisłe, niektóre nawet bardzo.). Sprawa na pozór błaha, z oskarżenia publicznego na naruszenie ustawy Prawo Prasowe, art. 49 ustawy w związku z… Ale z doświadczenie wiem, że nie ma spraw błahych, tym bardziej kiedy zahaczają o Kodeks karny. Od lat wiszą nade mną ciemne chmury. Od lat byłem prześladowany przez loklany wymiar (nie)sprawiedliwości.
Za pisanie prawdy i ujawnianie kolejnych afer zapłaciłem słono. Czy to jeszcze mało? Cztery próby eliminacji mnie ze świata żywych. Kto je montował? Nie muszę się domyślać. Wiem.
Ta sprawa, tym razem, nie pochodzi z oskarżenia loklanej prokuratury.
W 2005 raku, w jednym z moich artykułów, rzekomo miałem ujawnić dane pewnego małżeństwa z Bełchatowa, co jest oczywiście nieprawdą. Ale nie o tym chcę dzisiaj napisać, tylko o pewnym skojarzeniu, które przyszło mi na myśl kiedy zobaczyłem to co zobaczyłem.
Tragizm ludzi bezdomnych.
Gdańsk. Dworzec PKS, godzina 9:45 Wracam ze sprawy, która toczy się na nowo – zmiana składu sędziowskiego. Tak można ‘bawić’ się z delikwentem lat kilka. Czas mija oskarżenie wisi nad głową niczym miecz Damoklesa. Tutaj małe zastrzeżenie – ja wcale beztrosko życia sobie nie wiodę. Oj, nie. Muszę bardzo umiejętnie poruszać się po miejskim buszu. Pilnie uważać, bo licho nie śpi.
Idąc na dworzec cieszę się śpiewem ptaków, które słyszę jak buszują pośród gołych gałęzi: cieszę się ciepłem promieni styczniowego słońca. W duszy tak przyjemnie, lekko. Już mam wejść do środka dworcowego holu, a tu zaczepia mnie ktoś oparty o futrynę; – Przepraszam, mówi zmęczonym głosem – da mi pan 50 groszy? Poruszyłem przecząco głową.
Otworzyłem obskurnie wyglądające drzwi i wszedłem do środka. To co ujrzałem zachwiało moją wiarę w jakąkolwiek sprawiedliwość. W tą temidowską od dawna nie wierzę, a resztki tej społecznej (aczkolwiek pojęcie „sprawiedliwość społeczna” to tylko jedna z utopii) zostały niemalże, natychmiast i doszczętnie zniszczone w drobny pył.
Uleciały gdzieś wesołe śpiewy ptaków, słońce jakby straciło blask, przygasło? Dworzec PKS, godzina 9:45. Tego dnia, w inne podobnie – jak dowiedziałem się w okienku kasowym – przeżywał prawdziwe oblężenie przez ludzi bezdomnych.
Rzuciłem okiem na te styrane życiem, bez dachu nad głową, twarze.
Smutek wymieszany z dziwną obojętnością, ze sporą dawką, Bóg wie jakich odurzających wynalazków.
Oblegali schody przyklejeni jedni do drugich. Kobiety i mężczyźni, młodzi i starzy – choć na pierwszy rzut oka wyglądali prawie identycznie, to jednak zatrzymałem się na moment przy tym ‘prawie’.
Przyglądałem się im z bliska, chciałem zrobić zdjęciam a jak na złość nie miałem tym razem aparatu. Chciałem porozmawiać, podpytać, prześledzić koleje ich losów… Bo to, że jest to pokolenie/spuścizna po Wałęsie, Millerze, Kwaśniewskim, nie wątpię nawet przez moment.
Obdarci, bardziej z wszelkich uczuć, niż skromnych łachmanów, przypominali mi wielką ‘cywilizowaną’ Europę: na moment pamięcią wróciłem do paryskiego metra, gdzie taki jak ten widok nikogo tam nie szokuje. Tutaj pobodnie jak w Warszawie , Wrocławiu, Szczecinie…
Popatrz tylko, ta bieda – pomyślałem w duchu. Muszę tutaj wrócić, coś zrobić. Co? – sam nie wiem na razie
Przez moment myślałem o jednym projekcie. Dwór Gocłowskiego, a przed nim szpaler wielkich fotosów na nich twarze tych ludzi: bo dla mnie, w przeciwieństwie do wielu możnych w tym kraju, ciągle to są ludzie. Zestawiłbym te twarze z opasłymi buziami listy 100 najbogatszych i z gębami pełnymi patosu politykierów . Zatytułowałbym tak: Czy na Sądzie Ostatecznym na pewno będą wszyscy razem?
Pamięć przywołuje aferę Stella Mariss. Któż to w niej nie brał udziału (28 aktów oskarżenia) od barona SLD, Jędykiewicza począwszy, a wielmożach w sutannach skończywszy. Ale tam na dworze metropolity gdańskiego grube są dywany, jakoś dało się to wszystko zamieść.
I popatrz tylko mój ty przyjacielu, to się dzieje w mieście tego co to żałuje, że nie należy do narodu wybranego, ex prezydenta „mędrca rady Europy”, Wałęsy. Dzieje się w ponoć mieście Tuska, Płażyńskiego, innych.
Zostawiłem im coś niecoś na ciepłą strawę. A nawet gdyby mieli to przepić? –czyż nie należy się i tym ludziom chwila radości (cóż to zresztą za radość?) – nawet gdyby to miała być ostatnia?
Omiotłem wzrokiem hol dworca raz jeszcze i wyszedłem na trzeci peron. Całe szczęście, że ciepło. Bóg im sprzyja, bo ludzie bezduszni zapomnieli. Ileż to trzeba, aby znaleźć się po drugiej stronie?
Niewiele. Wystarczy jeden prokurator, jeden sędzia, komornik i po sprawie.
Bo chciwość nie zna granic.
Jak dobrze mieszkać w chrześcijańskiej Polsce, gdzie jeden dzieli się z drugim (chyba łupem polityk z biznesmenem, panie Marku).
Do swojego projektu spróbuję kogoś nakłonić, może się uda. A w duchu sam siebie zapytuję: &gdzie są te koce kurwa, co kiedyś chciał Amerykanom wysłać Urban?*
Dziś jakby znalazł, akurat by się zdały.
komentarze
Panie Marku,
oto Polska właśnie,
Jerzy Narbutt – pisał:
Była Polska zwycięskich rycerskich sztandarów.
Polska dobrowolnego ładu narodów i państw.
Polska mądrości, zdrady, miłości, ofiary,
Polska – dąb, co przygarniał ptaki z różnych gniazd…
Pan pisze, i ja temu daję wiarę: Tylko dworzec przygarnia te wszystkie ptaki które wypadły ze społecznego gniazda.
Z poszanowaniem…
Andrzej F. Kleina -- 04.02.2009 - 18:45@All
Syf kiła i mogiła – Polska jest wyrodną matką – to wiadomo nie od dziś. Stąd moje głębokie uprzedzenia wobec co niektórych “wyjątkowych patriotów”, którzy szczekają głośno, jak to każdy nosi w sobie dług wobec Ojczyzny. Dupa a nie dług. To Polska jest mi winna kupę kasy, którą mi zabrała a nic w zamian nie dała. Robię temu krajowi łaskę, że jeszcze w nim mieszkam i nawet zrobiłem jedno dziecko. Pieprzona Polska powinna mi być za to choć trochę wdzięczna a tymczasem jedyne na co mogę liczyć “bez pudła”, to kolejny manadat za złe parkowanie. W tym gównianym interesie jedynie wyciąganie kaski za frajer nigdy nie przechodzi kryzysu. A cała reszta to bicie piany w płytkiej wodzie – udawany kapitał, udawane umiejętności, udawane myślenie, udawany biznes…
Psia krew, w Polsce – jak się nie pływa w wodzie jak ryba, to się natychmiast tonie. Tu nie ma żadnej litości. Tu jest czysty darwinizm społeczny. Dziki kraj łaski pełnych katolików… Rzygać się chce czasem. Naprawdę.
Zbigniew P. Szczęsny -- 05.02.2009 - 12:03