Po co są media? (1)

Zwykle odpowiada się naiwnie i standardowo, że są one po to aby informować społeczeństwo o tym, co dzieje się w kraju i za granicą. Z drugiej strony same media starają się taką opinie podtrzymać. Opinię „misji” informacyjnej, opinię „bezstronności”, opinię „fachowości” upowszechniają o sobie największe gazety i wszystkie programy radia i telewizji. Tymczasem, jak zauważa wielu ludzi bliżej znających rynek medialny, nic z tych rzeczy. Każda gazeta ma swojego właściciela, tak samo jak i wszystkie inne portale, telewizje itp. Właściciel trzyma kasę, redaktorów i on im wyznacza, co i jak mają pisać, mówić i pokazywać. Oczywiście nie chodzi tu o szczegóły, tylko o ogólną linię danego medium. Ktoś odpowie, że cóż w tym dziwnego, wszak jest wolny rynek i na całym świecie jest podobnie. Tak, to prawda, tyle tylko, że nie cała. Otóż na ogół tego rodzaju media w szanujących się krajach mają charakter „brukowy”, „bulwarowy”, czy też „sensacyjny” i „kryminalny”. Z drugiej strony można powiedzieć, jest wolność, jest zapotrzebowanie, jest interes. Być może, że w wielu krajach przede wszystkim na Zachodzie odpowiada to prawdzie, u nas wydaje się jednak, że jest jakby jednak trochę inaczej.

Arystokracja
Środowiska, które zamierzały realnie wpływać na politykę, gospodarkę i kulturę swego państwa, a także mieć wpływy zagraniczne podjęły trud powołania zarówno dzienników, jak i tygodników, a także innych mediów, które miały wyrażać ich opinie, stanowiska, analizy i prognozy. Chcąc mieć realny wpływ na szeroko pojęte struktury władzy, mecenasi, inicjatorzy i przyszli czytelnicy wspólnie postanowili, że media którymi będą zarządzać, mają mieć wysoki standard informacyjny, kulturalny i polityczny. Pozostawiając na uboczu dwa pierwsze zadania warto przyjrzeć się realizacji celów politycznych najbardziej wpływowych mediów. Otóż, niezależnie od tego, jaka jest rzeczywista opcja polityczna ich właścicieli i redaktorów starają się one nie pokazywać ostentacyjnie swoich przekonań i poglądów. Nauczeni setkami lat doświadczeń wiedzą, że ludzie są ułomni i każda polityka, z którą będą się otwarcie utożsamiać prędzej czy później zbankrutuje. Prasowa, medialna i zawodowa arystokracja nie zamierza wraz z politykami iść na dno. Stąd powściągliwość w chwaleniu i atakowaniu decyzji, osób i świata polityki. Ten styl pozwala im zawsze z honorem wycofać się na „bezstronne” pozycje w chwilach kryzysu, zagrożenia i podobnie gwałtownych zmian politycznych. Tego rodzaju media głoszą, że ich rolą jest informowanie społeczeństwa o wydarzeniach w kraju i na świecie, dopuszczają one na równych prawach na swoje łamy zarówno każdą opcję rządową, jak i opozycję. W ten sposób mają trwałą klientelę czytelniczą zarówno zwolenników rządu, jaki ich przeciwników. Profesjonalizm pogłębionych analiz, sprawozdań i reportaży gwarantuje im powodzenie niezależnie od tego, kto jest u władzy. Znane media brytyjskie, amerykańskie, francuskie, włoskie i niemieckie są tego najdobitniejszym przykładem.

Brukowce
Nie wszystkich jednak interesują analizy polityczne, pogłębione i niezależne studia z zakresu polityki światowej, krajowej i lokalnej. Dla tych gremiów zorganizowano media prymitywne, proste, aby nie powiedzieć wręcz „łopatologiczne”. Tu musi być powiedziane jasno, kto jest kto, bez żadnych niuansów, wykrętów i zastrzeżeń. Media te są jednostronnie napastliwe, stronnicze i politycznie zaangażowane przez popieranie konkretnych partii, ich przywódców, niezależnie od wydarzeń, które zawsze interpretują na ich korzyść. Tu wystarczą krótkie notatki, mówiące o co chodzi bez zbędnych rozważań. Media te nie przejmują się wcale koniecznością raz chwalenia polityków i za to samo ich ganienia w zależności od interesu swego właściciela i mocodawcy. Ich zasadą jest bezczelność, wulgarność, nazywanie białego czarnym i odwrotnie w zależności od potrzeby i sytuacji. Jak bliżej im się przyjrzeć to okazuje się, że dalekimi powiązaniami są one w jakiś sposób zależne od mediów „arystokratycznych”, które je kontrolują w celu wpływania na „demokratyczną” świadomość wyborców. O tym, że tak jest można się tyko domyślać, szczególnie w okresie wyborczym, kiedy media „brukowe” w swoisty dla siebie sposób (brutalny i bezceremonialny) popierają kandydatów wysuniętych przez „bezstronne” środowiska „arystokratyczne”. Oczywiście wszyscy głoszą, że media są wolne, samorządne i samowystarczalne i utrzymują się z nakładów, reklam i sprzedaży. Niestety nie jest to pełna prawda. Bo nakład nie jest na ogół powiązany ze sprzedażą. Tylko z ceną, która nie ma żadnego związku z kosztami. Dochodzi nawet do tego, że lepiej jest rozdawać nakład za darmo niż trudzić się sprzedażą!! Koszta są więc, gdzie indziej. Przede wszystkim w zaprzyjaźnionej reklamie, która pokrywa wszystkie wydatki i jeszcze przynosi zysk. Drogą reklamę mogą jednak fundować bogate instytucje, firmy, koncerny i przemysłowe lobby, które jednocześnie tworzą, wspierają i organizują media „arystokratyczne” i tak jedne i drugie żyją w symbiozie nawzajem świadcząc sobie niezbędne usługi w demokratycznym państwie.

Pomiędzy arystokracją i brukiem
Pomiędzy tymi skrajnymi biegunami znajduje się cała masa mediów pośrednich. Wszystkie one odpowiadają jednak na konkretne zamówienie społeczne. Wiadomo, że „arystokracja” jest stworzona dla politycznej, intelektualnej i każdej innej elity danego państwa. „Brukowce” zaś dostarczają strawy duchowej najniższym i z reguły najliczniejszym masom tegoż zróżnicowanego społeczeństwa. Media pośrednie z reguły odpowiadają skali rozwoju tzw. warstwy średniej i zwykle do niej też kierują swoje tytuły, stacje, rozgłośnie itp. Przyglądając się polskim mediom, trzeba je w najlepszym wypadku sklasyfikować właśnie w tej grupie. W najlepszym wypadku tu klasyfikują się najlepsze polskie dzienniki, tygodniki, TVP i pozostałe stacje radiowe i telewizyjne, które moim zdaniem obejmują około 10 % polskiego rynku medialnego. Pozostałe 90 % trzeba zaliczyć do kategorii „bruku”.

Czwarta władza
Wobec braku własnych elit arystokratyczną lukę wypełnia w Polsce prasa zagraniczna. Jeżeli ona uzna coś za skandaliczne, godne potępienia itp., wszystkie „brukowce” powtarzają to bez zastanowienia, rozdzierając szaty, płacząc nad „winowajcami” i to niezależnie od tego jak jest naprawdę. Po prostu brak własnej elity medialnej jest zastępowany jej zachodnim wydaniem, jako, że przyroda, a także polityka nie znoszą próżni. Jak wiadomo, ten kto ma informacje, ma władzę. I dziś nie musi być to wcale informacja prawdziwa, może być tylko medialna. Otóż wystarczy, że jakimś mediom nie podoba się czyjaś osoba. Nie ma nic prostszego jak raz na zawsze uciszyć niepokornego malkontenta. Ogłasza się coś, co zauważył już Mark Twain. Brał on udział w wyborach na prezydenta USA. Największa gazeta, powszechnie czytana, napisała, że słynie on ze skąpstwa, tak skrajnego, że doprowadził on do zagłodzenia swojej babci. Wiadomość ta podana została dużymi literami na pierwszej stronie gazety. Rozgłos, jaki nadano tej informacji objął całe Stany Zjednoczone. Twain napisał sprostowanie, w którym wyjaśnił, że nie mógł zagłodzić swojej babci, bo ona zmarła jeszcze przed jego urodzeniem. Owszem, gazeta przyjęła sprostowanie, wydrukowała je i przeprosiła za pomyłkę. Tyle tylko, że sprostowanie wydrukowano na ostatniej stronie tzw. petitem, czyli najmniejszą czcionką. W ten sposób nikt jej nie przeczytał. W wyborach dostał tylko swój jeden głos. Nawet najbliższa jego rodzina uwierzyła w to, co napisała kłamliwa gazeta. Schemat ten powtarzany jest do znudzenia w sprawach dotyczących natychmiastowego usunięcia ze stanowiska niewygodnych ludzi. Oczywiście, że chodzi tu o ludzi będących przeciwnikami mocodawców gazety. Wtedy nie przebiera się w słowach, środkach, fabrykowanych, zmyślanych i wygodnych „dowodach”. Poszkodowany może sobie skarżyć do sądu kogo chce. Zanim sąd rozpatrzy sprawę na jego stanowisku jest już ktoś inny. I choćby ten ktoś popełniał rzeczywiście te przestępstwa jakie zarzucano jego przeciwnikowi, to media już milczą zajęte całkiem innymi sprawami. W ten sposób jednych pogrążają one w niebycie, a innych wynoszą na szczyty władzy. Pytanie, czy czynią to w sposób sprawiedliwy jest retoryczne? W danej chwili, kiedy toczy się bitwa, media występują w obronie pokrzywdzonych, w obronie sprawiedliwości, w interesie publicznym i w ogóle w tylko najszczytniejszych interesach społecznych i państwowych. Już po załatwieniu sprawy, bardzo często okazuje się, że kierowały się one dokładnie przeciwnymi założeniami niż te które głosiły. Jest już jednak po czasie. Wyrok został wydany i wykonany, a nawet zwycięska nad nim apelacja nikogo już nie interesuje. Jest jasne, że im bardziej „brukowe” medium, tym bardziej jest pryncypialne, zawzięte, mściwe i bezwzględne. Czy można ten schemat przełamać? Czy tak musi być już na zawsze?
Adam Maksymowicz

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Nie do końca się zgadzam

jeżeli chodzi o polskie media a szczególnie o sugerowanie, że kiedy obcy właściciel to koniecznie musi działać wbrew naszemu interesowi.
Mam wrażenie, że autor wlewa do jednego kubła – linię polityczną pisma, chęć zysku, manipulację informacją, pochodzenia właściciela.

I wyprowadza z tego wniosek – jeżeli właścieel jest obcy to realizuje wrogi nam cel.

Poczekam na 2 część.
I podsumowanie.
Igła


Wrogi cel

Chyba zostałem jednak źle zrozumiany, lub dobrze ustawiony. Żadnych sugestii tu nie ma, że jak obcy właściciel to musi działać wbrew naszemu interesowi, za to jest sugestia, że napewno działa zgodnie z własnym interesem, bo inaczej po co wydawałby taki ogromny szmal na utrzymanie zalewjących polski rynek prasowy wszelkiego rodzaju pism w tym również brukowców. Co do interesów, to mogą byc one zgodne, i tekst ten poświęcony jest najmniej interesom, a bardziej poziomowi prasy (gdzie ta arystokracja?). Być może, że w krótkiej notatce nie wyjasniłem tego do końca. Żaden wrogi cel, tylko kultura trochę sięgająca bruku, na to chciałem zwrócić uwagę i temu poświęcam ten tekst. Czy niewyraźnie piszę, czy nie dość precyzynie się wyrażam, być może, że muszę jeszcze popracowac nad własnym warsztatem stylistycznym i iinformacyjnym. Za zwrócenie mi uwagi na te aspekty mojego pisania badzo dziekuję i w przyszłości postaram się poprawić.


Eee tam

mnie się media kojarzą z rachunkami za: prąd, gaz, wodę, telefon z Internetem
O innych nic nie wiem.


@Autor

Nie rozumiem tezy o zajmowaniu przez zagraniczne media pustego miejsca po naszych mediach z półki “arystokracja”.

Pytanie pierwsze: czy taka półka w Polsce była? Jakieś tytuły dla przykładu?

Pytanie drugie: kto i jakim cudem jest w stanie dokonać takiego zastąpienia? Czy może Pan podać przykładowe tytuły takiej zagranicznej “arystokracji” medialnej, spełniające na polskim rynku medialnym taką rolę?

Pytanie trzecie: jeśli zgodnie z Pana tezą mamy tu do czynienia z polowaniem z nagonką (media “arystokratyczne” używające swoich “brukowych żołnierzy” do realizacji celów wyborczych), to czy przypadkiem za tą tezą nie stoi wiara w “ogólną teorię spiskową”, np. loż masońskich tudzież innych mafii?

Nie przeczę, że wolność mediów należących do medialnych gigantów to wyłącznie mit, ale czy aby na pewno jest tak, że to media (i ich sponsorzy) rządzą? A może jednak media ze strachu przed reakcjami reklamodawców jednak muszą słuchać opinii publicznej? A zatem w jakimś stopniu podlegają pośrednio społecznej kontroli?


Puste miejsce

Nie, takiej półki w Polsce nie było, bo niby kiedy miałaby byc, za komuny? Wolne żarty, a teraz jeszcze się niestety nie ukształtowała. Przykłady? Tych nie będzie, bo kazdy przykład jest chybiony, niesprawiedliwy itp. Podobnie w tekście nie dawałem zadnych przykładów. Każdy jak chce sam takie przykłady znajdzie. Mój tekst jest na temat poziomu i kultury mediów, wszelkie inne wątki są tu uboczne i przykładowe. Nie mam zamiaru obrywac za niezawsze do końca trafne przykłady. I nie one są tu najważniejsze. Od teorii spiskowej jestem, jak najdalej, co wcale nie oznacza, ze nie wolno korzystac z wolności zrzeszania sie, wpływania na rzeczywistość itp. To wszystko co napisałem to oczywiście tylko gruby schemat, bo w szczegółach wydaje mi sie, że praca doktorska to byłby dopiero szkic problemu. Oczywiście, ze gusta publiczności, czytelników tez mają swoje znaczenie. Proszę zwrócic uwagę, ze szkice prasowe Melchiora Wańkowicza liczą sobie łącznie ok. 1500 stron druku!! Nie mogę tego zmieścic na 3 stronach!! Tym bardziej, że to juz nie te czasy i nowe zalezności, nowe rozwiazania i nowe media weszły z sukcesem na rynek informacji publicznej.
Pozdrawiam


Panie Podróżny

Ja z ciekawością czytam, pewnie inni też.
Mów jak uważasz.

Ja już dawno postawiłem tezę, że RM i GW to nie media, tylko stronnictwa polityczne.
W sensie, że u nas, z braku prawdziwych partyj a także zorientowanego elektoratu, to media kształtują politykę a nie odwrotnie.
Dominując.

Być może to koresponduje z pańskimi obserwacjami?
Jak napisałem, poczekam na końcowe, pańskie, wnioski.
Igła


Końcowe wnioski

Zgadzam sie z Igłą w zupełności, ale wolę kiedy takie wnioski inni precyzują. Z tymi końcowymi wnioskami to nie przesadzałbym, bo nie wiem czy będą. Moją ideą jest zwrócić uwagę na pewne ogólne cechy mediów, w tym wypadku będę stale o pisał o kulturze słowa itp.


Panie Podróżny

Tyle, ze sytuacja jest dynamiczna.
To co miało sens 3 lata temu, może teraz być już równią pochyłą.
Panta rei.
Igła


Dynamika

Oczywiście, ze wszystko się zmienia, ale nie do końca i nie całkiem. W tym wszystkim usiłuję jednak znaleźć jakieś prawidłowości. Proszę o zwrócenie uwagi, że jak kilka tysięcy lat temu odkryto koło, to do dziś jest ono używane nawet w pojazdach kosmicznych!! Pewne więc elementy mediów zą niezmienne, a pewne tak.


Panie Adamie!

A czy to nie jest pójście na łatwiznę takie rzucanie problemu ivpatrzenie jak się inni gryzą?

Pozdrawiam


Łatwizna

Nie nawołuję do gryzienia się nawzajem, raczej odwrotnie. To, że media nie są ideałem wiadomo dość powszechnie. Proponuję aby się troche zmieniły. Łatwizna jest tu pozorna, bo nie podaję przykładów i nie wtykam przysłowiowego “kija w mrowisko”. Obawiam się, że mógłbym wtedy skończyć za kratkami, na co nie mam ochoty. Myslę, ze dziesięć przykazań, które obowiązuja od tysiącleci też nie podają przykładów. Nie zabijaj, jakie to proste. Chodzi mi o wypracowanie podobnych zasad w dziennikarstwie w mediach itp. Poza tym mój tekst z natury jest krótki i nie można w nim wszystkiego zmieścić. Część domyślnej wiedzy pozostawiam Czytelnikom. Jeżeli zechcą się ze mną podzielić w komentarzach chętnie skorzystam, ale z tego co widzę i czytam to raczej nie mają na to ochoty.
Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość