Wiadomo, dobremu zawodnikowi, to i byk się ocieli. Mnie co prawda się nie ocielił explicite, ale implicite tak. Znaczy się szczęściarzem jestem, dostałem bowiem wsparcie naukowe z zewnątrz. Ale, po kolei…
Jak do tej pory, moi magistraccy przyjaciele robili na lokalnych portalach ze mnie jaja, żem stary, że pewno nie wiem co to sex, ten podstawowy mechanizm koniunktury gospodarczej, a nawet demencja u mnie i inne też trudne słowa na „cja” się kończące wypluwali, to ja nieodmiennie przywoływałem Orwella, który nie tylko powiedział, że jak się ktoś raz skurwił, to kurwą pozostanie, ale też powiedział co innego, a mianowicie, że starość też ma swoje zalety. Odchodzi wiele zmartwień. Żadnych bzdur z babami, a to znaczna ulga. Koniec już cytowania Orwella, żadnych racjonalizacji i innych mechanizmów obronnych, badaniami się będę teraz podpierać, z których wynika, że żadnych ulg nie ma, nawet tych studenckich 33 procent..
W Szwecji przeprowadzono bowiem niedawno duże badanie za jeszcze większe pieniądze nad życiem seksualnym ludzi starszych (nie mylić z Malinowskim co to dzikimi się zajmował i przeważnie młodymi). Na przestrzeni ostatnich 30 lat i tu bardzo wiele się zmieniło. Coraz więcej ludzi starszych (po siedemdziesiątce) nadal uprawia seks. Wśród żonatych mężczyzn ten odsetek podniósł się z 52 procent do 98, a wśród zamężnych kobiet z 38 do 56 procent).
No nie do wiary, 98 procent, toć tyle to chyba spirytus ratyfikowany nawet nie ma, a tu jak widać, stary człowiek i może… Tylko, czy to można w dzisiejszych czasach badaczom wierzyć? Ponoć nawet w dawnych czasach taka dama jedna stateczna i dżentelmen też jeden badania ustawiali po tezę, a nawet mataczyli. Razem i w porozumieniu z badanymi. Mam na myśli Margaret Mead i Alfreda Charlesa Kinseya.
No, to myjcie się dziewczyny, zawołam za wieszczem, nie znacie dnia, ani godziny. Bo, to przecież wiadomo, nie da ci ojciec, nie da ci matka, tego, co może dać ci sąsiadka. Aj, waj, wesołe może być jak widać, życie staruszka, gdzie stąpnie, tam zakwita mu dróżka.
W 1926 roku holenderski ginekolog, Theodoor Hendrik van de Velde, wydał książkę pod tytułem „Małżeństwo doskonałe” (którą niżej podpisany czytał jako bardzo młody człowiek z wypiekami podobnymi do tych, które występowały przy czytaniu „Pamiętników Fanny Hill”), w której pisał o potrzebie wiedzy o naszej seksualności i o pięknie udanego współżycia erotycznego. W tym samym roku ukazał się drugi tom Mein Kampf , ale tylko jedna z tych książek znalazła się na liście książek zakazanych przez Watykan.
Czyż można nie zgadnąć, która? Czy można na tej podstawie założyć jaki system wartości moralnych Kościoła katolickiego w owym czasie był priorytetowy?
Kończę, bo jeszcze jakie inne dziwaczne pytania do głowy mi przyjdą, a jutro przecież Boża niedziela…
komentarze
Panie Andrzeju
Z rana takie wiadomości że sobie notatki robię: zawsze myslełem że studencki kwadrans- cokolwiek by to znaczyło w jakichkolwiek okolicznościach:)
A i te 98%, znaczy że wyrywa te 98 ten tego młódź na wiosce, no bo skąd taka różnica?
Znaczy pewnie z kims to robią, chyba że mieli na myśli to co Allen mówił o masturbacji, ale to pewnie Pan zna. To i nie toczę nadaremno
pozdrawiam w dobrym humorze
prezes,traktor,redaktor
max -- 19.07.2008 - 09:02Panie Maxie,
przytulam jak swoje, to t o c z e n i e n a d a r e m n o. Zaj… jest.
Serdecznie pozdrawiam, również w niezłym humorze :)
Andrzej F. Kleina -- 19.07.2008 - 09:30Dzionek
rzeczywiście całkiem całkiem się zaczął
w dobrym towarzystwie:))
o tych badaniach podkręcanych słyszałem, nawet podobno jakiś film
przygotowali o tym człowieku,
no ale kto przy zdrowych zmysłach i poczuciu elementarnego smaku, w
niedzielne południe po schabowym i rosołku, oficjalnie do kina by na to poszedł,
no proszę Pana, kto?
łączę uszanowanie
prezes,traktor,redaktor
max -- 19.07.2008 - 09:43Andrzej F. Kleina
Panie Andrzeju,
nie ma to jak wstając w wolny dzień, zaglądając do netu trafić na coś co uśmiech na twarzy powoduje i jakże optymistycznie nastraja na nadchodzącą przyszłość...tą na lata :) Znaczy się – tylko żyć!
Pozdrawiam sobotnio
Mireks -- 19.07.2008 - 09:54No, ale z tym Kościołem i indeksem to nie dziwi chyba pana?
Przecież Kościół ma obsesję na punkcie seksu.
Już autorzy powieści gotyckich o tym pisali: te 200 lat temu:)
pzdr
grześ -- 19.07.2008 - 10:26Panie Andrzeju!
Ciekawy jestem, kto jeszcze świadomie manipulował wynikami badań. Bardzo mnie to interesuje.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 19.07.2008 - 10:46Panie Maxie,
jako stary ignorant i manipulant pogrzebię przy Panskim komentarzu (dla gry słów, oczywiscie…). Rzeczywiscie nikt przy zdrowych zmysłach mając w domu własną golonkę, będac przy tym otłuszczonym schabowym, nie pójdzie na cudzego schaboszczaka. Ze wstydu Panie, ze wstydu :))
Andrzej F. Kleina -- 19.07.2008 - 11:07Pozdrawiam garmażeryjnie…
Panie Mirku,
miło też fajne słowa usłyszeć, nawet jeśli zdecydowanie kokieteryjne tylko są. Niech Pan tylko pamięta jednak: Nie dogoni i w sto koni, dnia który przeminął. Ponieważ od dłuższego czasu nie widać Pana Poldka, to odważę się powiedzieć: Chłop żywemu nie przepuści… Nawet po 70-tce. Bez badań...
Serdecznie pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 19.07.2008 - 11:11Ja, Panie Grzesiu,
jako chodzący gotyk, do rzeczonej literatury jeszcze nie dotarłem, zatrzymałem się na sanskrycie :)
Andrzej F. Kleina -- 19.07.2008 - 11:14Podobno wielu reprezentantów Koscioła ma nawet osobisty, pozytywnie obsesyjny stosunek do seksu. Ale, czy to można gazetom wierzyć...?
Pozdrawiam…
Panie Jerzy,
napewno chór Starców, tak jak u Homera, i chyba producenci Viagry :))
Pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 19.07.2008 - 11:15