Bo to jakoś tak jest na świecie urządzone – na szczęście dla nas – że jak człowiek jest CZŁOWIEK to to jego człowieczeństwo jak wirus jakiś na innych przechodzi.
Ja pamiętam z dzieciństwa gdy wakacje u Dziadka na wsi spędzałem, dziwiłem się, że Dziadkowi starzy ludzie jakoś tak “jak księdzu” się kłaniają. Dopiero później opowiedziano mi Dziadkową historię:
Dziadek przed wojną przegrał w karty (do sąsiada) majątek – niewielki ale zawsze – i został się z rodziną w chałupinie z klepiskiem w kuchni – jeszcze ja je pamiętam. Dziadek z sąsiadem często ten sam majątek przegrywał, a potem odgrywał, wygrywał też majątek sąsiada i tak się nie nudzili, a notariusz miał zajęcie bo za każdym razem był wzywany, żeby nowe akty własności spisać. Oczywiście nikt nikogo z domu nie wyrzucał wszystko działało po staremu bo było wiadomo, że się właściciel odegra :) Taki sobie sport wymyślili. Tak się jednak złożyło, że wojna przeszkodziła w kolejnej partyjce. Jak już nas wyzwolili to Dziadek nie miał od kogo odegrać bo jego przyjaciel od kart nie wrócił, więc Dziadek z rodziną przenieśli się do tej chałupki bo własność to własność i tak zostało ale ludzie z okolicznych wiosek pamiętali kim był i jakim był, no i kłaniali się “jak księdzu”.
A rodzina sąsiada zapłaciła straszną cenę za jego karciany fart – wyzwoliciele zastrzelili wszystkich, jak to obszarników.
Tak czasem myślę, że gdyby wtedy Dziadek dostał inne karty – może nie byłoby mnie na świecie …..
Pan Igła
Bo to jakoś tak jest na świecie urządzone – na szczęście dla nas – że jak człowiek jest CZŁOWIEK to to jego człowieczeństwo jak wirus jakiś na innych przechodzi.
Ja pamiętam z dzieciństwa gdy wakacje u Dziadka na wsi spędzałem, dziwiłem się, że Dziadkowi starzy ludzie jakoś tak “jak księdzu” się kłaniają. Dopiero później opowiedziano mi Dziadkową historię:
Dziadek przed wojną przegrał w karty (do sąsiada) majątek – niewielki ale zawsze – i został się z rodziną w chałupinie z klepiskiem w kuchni – jeszcze ja je pamiętam. Dziadek z sąsiadem często ten sam majątek przegrywał, a potem odgrywał, wygrywał też majątek sąsiada i tak się nie nudzili, a notariusz miał zajęcie bo za każdym razem był wzywany, żeby nowe akty własności spisać. Oczywiście nikt nikogo z domu nie wyrzucał wszystko działało po staremu bo było wiadomo, że się właściciel odegra :) Taki sobie sport wymyślili. Tak się jednak złożyło, że wojna przeszkodziła w kolejnej partyjce. Jak już nas wyzwolili to Dziadek nie miał od kogo odegrać bo jego przyjaciel od kart nie wrócił, więc Dziadek z rodziną przenieśli się do tej chałupki bo własność to własność i tak zostało ale ludzie z okolicznych wiosek pamiętali kim był i jakim był, no i kłaniali się “jak księdzu”.
A rodzina sąsiada zapłaciła straszną cenę za jego karciany fart – wyzwoliciele zastrzelili wszystkich, jak to obszarników.
Tak czasem myślę, że gdyby wtedy Dziadek dostał inne karty – może nie byłoby mnie na świecie …..
Z pozdrowieniami _ RW
ryszard w -- 10.03.2008 - 08:48