tyle ich było… Uwielbiałam baśnie (nadal b. lubię). Andersen, bracia Grimm, trochę Ewy Szelburg Zarembiny, Brzechwy; dziewczynka z zapałkami, słowik, o siedmiu koźlątkach i złym wilku, kwiat paproci, czerwony kapturek, Kopciuszek… Też często śpiewaliśmy Na Wojtusia z popielnika o którym pisał Igła.
Potem “Mary Poppins”, “Opowieści z Narni” i mnóstwo innych.
Ale takiej swojej własnej, z którą czuję się cały czas związana bardziej, niż z innymi, to chyba nie mam.
Gretchen
tyle ich było… Uwielbiałam baśnie (nadal b. lubię). Andersen, bracia Grimm, trochę Ewy Szelburg Zarembiny, Brzechwy; dziewczynka z zapałkami, słowik, o siedmiu koźlątkach i złym wilku, kwiat paproci, czerwony kapturek, Kopciuszek… Też często śpiewaliśmy Na Wojtusia z popielnika o którym pisał Igła.
Potem “Mary Poppins”, “Opowieści z Narni” i mnóstwo innych.
Ale takiej swojej własnej, z którą czuję się cały czas związana bardziej, niż z innymi, to chyba nie mam.
pozdrawiam
julll -- 25.05.2008 - 13:23