Dymitrze

Dymitrze

Pisałam u Grzesia, że bunt młodych może być durnowaty, powierzchowny, idiotyczny – to oczywiście określenia z bajki tych mniej lub całkiem już nie młodych. I trwam przy swoim, zostawmy im ich sposoby.

Czym innym jest bunt dorosłych (?), dojrzałych (?), ukształtowanych (?).

On nazbyt często bywa buntem rzekomym, i jeśli dobrze rozumiem, o tym właśnie piszesz.

Dla mnie ten rodzaj zabawy, bo nie buntu przecież, jest dziecinną igraszką.

Czasem się zastanawiam czy ci buntownicy choć raz ale realnie, sprzeciwili się czemukowiek. Realnie to znaczy, coś prawdziwie ryzykując.

Bez ryzyka, to jest tylko takie ha ha hi hi, takie pisanie sobie o tym, gdybym ja go dorwał a wiem, że nigdy okazja się nie nadarzy.

Jakie to wtedy łatwe!

Wielu marzy o spektakularnych wyczynach, nie mając w sobie dość siły by prosty ruch zrobić.

Odwaga?

Blogowa odwaga, papierowa, deklaratwna – taka jest bezwartościowa.

By móc o tym mówić trzeba się sprawdzić. Siebie sprawdzić, jak to jest stanąć twarzą w twarz z własnym strachem.

Bo przecież odwaga to nie działanie bez strachu, to działanie mimo strachu.

Czasem mi się słabo robi od tych pokrzykiwań ludzi pozbawionych kontaktu ze swoją mocą.

I nie dlatego, że nie mają z nią kontaktu.

Raczej dlatego, że udają. Udają, że ten kontakt mają.

Teraz mi się przypomina rozmowa sprzed kilku dni z polskim żołnierzem, który wrócił z Afganistanu. I on mówi do mnie, że tam na patrole nie jeżdżą ci, co się boją, ponieważ stwarzają realne zagrożenie dla innych.
Nikt nie chce z nimi jeździć, bo to kwestia zaufania. Kwestia życia.

Więc gdyby ktoś mnie pytał, to powiedziałabym takiemu blogerowi: przestań pieprzyć człowieku. Pisz sobie, ale nie udawaj, że walczysz.


O buncie /grzesiowi dedykuję/ By: KriSzu (21 komentarzy) 26 sierpień, 2008 - 22:21