Nie wiem, czy można to rozpatrywać w kategoriach winy. Młody człowiek wybiera sobie zawód na podstawie jakichś marzeń. Potem te marzenia się zderzają z rzeczywistoscią i dla kazdego, bez wyjatku, jest to bolesne.
Ale zawsze zawód jest podstawą dla “dania sobie rady”. I zawsze temu towarzyszy przekonanie, że owo “danie sobie rady” nie było pełne. Ale też zawsze się ma sposobność do stoickiego zadowalania sie tym, co się samemu osiągnęło. I do dalszych marzeń.
Ale zawsze ostateczną weryfikację znajduje się w oczach najbliższych. Która zawsze jest pozytywna.
Sajonara
Nie wiem, czy można to rozpatrywać w kategoriach winy. Młody człowiek wybiera sobie zawód na podstawie jakichś marzeń. Potem te marzenia się zderzają z rzeczywistoscią i dla kazdego, bez wyjatku, jest to bolesne.
Ale zawsze zawód jest podstawą dla “dania sobie rady”. I zawsze temu towarzyszy przekonanie, że owo “danie sobie rady” nie było pełne. Ale też zawsze się ma sposobność do stoickiego zadowalania sie tym, co się samemu osiągnęło. I do dalszych marzeń.
Ale zawsze ostateczną weryfikację znajduje się w oczach najbliższych. Która zawsze jest pozytywna.
I to jest to.
Stary -- 15.09.2008 - 08:37