Serdecznie dziękuje za ciekawy komentarz. Polwolę sie jednak zgodzić z nim jedynie częściowo.
Po pierwsze – nie jest wcale tak istotna skala przemysłu. Nawet zwykły tartak i fabryka mebli pociągają za sobą ruch ciężarowy, wymuszają konieczność obsługi kierowców i pracowników zakładu pracy – w efekcie zmienia się całkowicie charakter okolicy – już nigdy nie będzie ona miejscem prawdziwego wypoczynku.
Co do rozwoju turystyki na Warmii i Mazurach, to mam jak najgorsze zdanie. Nadal brakuje pensjonatów o poziomie estetycznym i ofertowym Kadyn (http://www.kadyny.com.pl/en_hotel.html), to co są na tym poziomie są wyjątkowo drogie (no bo taki poziom, to niby ‘exclusiv’). Linia brzegowa jezior została – to fakt – rozkupiona “na dziko” przez różnych właścicieli, którzy pobudowali się wokół nich “skolko ugodno” – dominuje niestety syf i turystyka “rabunkowa”.
Sytuacja wygląda nieco lepiej na Warmii, gdzie dewastacja krajobrazu jest jakby mniejsza i daje się już napotkać fajne miejsca zrobione z gustem jak np. http://www.palacsorkwity.pl. Wciąż jednak brak pomysłu, co w takim pałacu robić np. w lutym.
Mój post miał na celu skłonienie czytelników do zastanowienia się nad jednym prostym faktem – nasz system rozdzielania dotacji promuje bogatych, natomiast nie tworzy żadnych zachęt do spółdzielczości. Tymczasem na terenach strukturalnej biedy nikt poza kilkoma jednostkami nie ma pieniędzy wystarczających na uzyskanie sensownej dotacji, która pozwoli na wybudowanie czegoś więcej niż budki z piwem. Dlatego regiony te rozwijają się pozornie – właścicielami większości fajnych obiektów nie są miejscowi, lecz kapitał napływowy – bogatych ludzi z Warszawy czy w najlepszym wypadku – z Olsztyna.
Tymczasem rowiązaniem problemu pierwotnej akumulacji kapitału powinna być w Polsce spółdzielczość, co jednak jakoś nie może się przebić i w rezultacie mamy to, co mamy.
@Barbapapa
Witam,
Serdecznie dziękuje za ciekawy komentarz. Polwolę sie jednak zgodzić z nim jedynie częściowo.
Po pierwsze – nie jest wcale tak istotna skala przemysłu. Nawet zwykły tartak i fabryka mebli pociągają za sobą ruch ciężarowy, wymuszają konieczność obsługi kierowców i pracowników zakładu pracy – w efekcie zmienia się całkowicie charakter okolicy – już nigdy nie będzie ona miejscem prawdziwego wypoczynku.
Co do rozwoju turystyki na Warmii i Mazurach, to mam jak najgorsze zdanie. Nadal brakuje pensjonatów o poziomie estetycznym i ofertowym Kadyn (http://www.kadyny.com.pl/en_hotel.html), to co są na tym poziomie są wyjątkowo drogie (no bo taki poziom, to niby ‘exclusiv’). Linia brzegowa jezior została – to fakt – rozkupiona “na dziko” przez różnych właścicieli, którzy pobudowali się wokół nich “skolko ugodno” – dominuje niestety syf i turystyka “rabunkowa”.
Sytuacja wygląda nieco lepiej na Warmii, gdzie dewastacja krajobrazu jest jakby mniejsza i daje się już napotkać fajne miejsca zrobione z gustem jak np. http://www.palacsorkwity.pl. Wciąż jednak brak pomysłu, co w takim pałacu robić np. w lutym.
Mój post miał na celu skłonienie czytelników do zastanowienia się nad jednym prostym faktem – nasz system rozdzielania dotacji promuje bogatych, natomiast nie tworzy żadnych zachęt do spółdzielczości. Tymczasem na terenach strukturalnej biedy nikt poza kilkoma jednostkami nie ma pieniędzy wystarczających na uzyskanie sensownej dotacji, która pozwoli na wybudowanie czegoś więcej niż budki z piwem. Dlatego regiony te rozwijają się pozornie – właścicielami większości fajnych obiektów nie są miejscowi, lecz kapitał napływowy – bogatych ludzi z Warszawy czy w najlepszym wypadku – z Olsztyna.
Tymczasem rowiązaniem problemu pierwotnej akumulacji kapitału powinna być w Polsce spółdzielczość, co jednak jakoś nie może się przebić i w rezultacie mamy to, co mamy.
Zbigniew P. Szczęsny -- 17.09.2008 - 09:28