Panie Zbigniewie,

Panie Zbigniewie,

otwarcie archiwów nie oznacza, że trzeba je koniecznie opublikować w Internecie – co jest zresztą fizycznie nierealne i też niepotrzebne.

Wystarczyłoby otwarcie “konwencjonalne” czyli bez ograniczeń dla “wybranych badaczy”. W celu odfiltrowania “czytaczy z nudów” wystarczyłoby wprowadzić jakieś płatne bilety wstępu.

Nie sądzę też, by przed Archiwum ustawiały się kolejki. Już sam fakt, że każdy chętny mógłby bez przeszkód wejść i poczytać byłby wystarczającym straszakiem w większości przypadków, dzięki regule “gorejącej czapki” i braku efektu “zakazanego owocu”, a obieralni i decydenci nieobieralni do którejś tam półki lustrowani z urzędu i już.

No i oczywiście bez straszenia nas “bombą obyczajową”.


Wolszczan i Boni - rozważania nad lustracją By: Ziggi (32 komentarzy) 21 wrzesień, 2008 - 22:18