Akcent humorystyczny smakowity. Dumałem, dumałem i jakoś nic bardziej zabawnego niż “urwanie głowy” nie znalazłem w wyobraźni. Oczywista, aby sobie poprawic humor, nie zwalam na własną impotencję, tylko na Twoje “miszczostwo”.
Byłaby to doskonała scena komediowa w kinie absurdu: do pokoju wchodzi dystyngowana angielska dama i na widok męża w opisanej przez Ciebie pozycji stwierdza: “George, od tygodnia tylko powtarzasz i powtarzasz, że masz z tym wszystkim prawdziwe urwanie głowy, czego mam już zresztą serdecznie dosyć, ale teraz to już zdecydowanie przesadziłeś. Wiesz ile kosztował ten dywan, który upaprałeś krwią? Jestem pewna, że zrobiłeś to specjalnie mi na złość. Bedę musiała zrezygnować ze szpilek i czesać się w bardziej płaskie fryzury, a wiesz jak źle wyglądam w płaskich fryzurach. Ty George w ogóle nie myślisz o innych, a już o mnie to w zupełności….”.
Konserwatyzm to worek. Polityczny, etyczny, społeczny. Czasem wskakują do niego ludzie, opisywani przez Pana Yayco. Czasem znajdujesz się w tym worku z uwagi na kontrast. Czasem – wchodzisz do niego sam z niechęcią – w reakcji na zachowania adwersarzy. Zastanawiałem się kiedyś ile z konserwatywnych zachowań wywałanych jest reakcją na nadmierna postępowość przeciwnego skrzydła. Pozostanie w centrum sprawi, że powstanie nierównowaga nacisku. Więc przesuwamy sie na pozycje konserwatywne, czasem zapiekłe i ocierające się o… nie wiem: śmieszność może nawet, niewygodne dla nas, ale gwarantujące że całość pozostanie w równowadze. Jasne – mozna to obśmiać, że tłumaczę konserwę w najprostszy sposób: “to ich wina, znaczy tych rewolucjonistów”. Ale dla mnie osobiście, całkiem sporo zachowań ludzi z “centrum” (a z takimi się identyfikuję) to właśnie zachowania w reakcji na powstająca nierównowagę. W przypadku nadmiaru konserwy, centrum w reakcji obronnej obsuwa sie w kierunku postępowości. I włazi w gorset, który również ich uwiera… Chyba juz całkiem zlazłem z tematu…
Mindrunnerze – jeszcze jedno. Nie wszystko da się napisać w komentarzach. Czasem tekst jest potrzebny jako wpis. Osobny wpis. Własny głos i otworzenie dyskusji. Jasne – nie ma sensu blogować “na siłę”. Ale nie ma też chyba sensu zastrzeganie – “będę tylko i jedynie komentował”. Trzeba robić swoje i tyle.
Mind
Akcent humorystyczny smakowity. Dumałem, dumałem i jakoś nic bardziej zabawnego niż “urwanie głowy” nie znalazłem w wyobraźni. Oczywista, aby sobie poprawic humor, nie zwalam na własną impotencję, tylko na Twoje “miszczostwo”.
Byłaby to doskonała scena komediowa w kinie absurdu: do pokoju wchodzi dystyngowana angielska dama i na widok męża w opisanej przez Ciebie pozycji stwierdza: “George, od tygodnia tylko powtarzasz i powtarzasz, że masz z tym wszystkim prawdziwe urwanie głowy, czego mam już zresztą serdecznie dosyć, ale teraz to już zdecydowanie przesadziłeś. Wiesz ile kosztował ten dywan, który upaprałeś krwią? Jestem pewna, że zrobiłeś to specjalnie mi na złość. Bedę musiała zrezygnować ze szpilek i czesać się w bardziej płaskie fryzury, a wiesz jak źle wyglądam w płaskich fryzurach. Ty George w ogóle nie myślisz o innych, a już o mnie to w zupełności….”.
Konserwatyzm to worek. Polityczny, etyczny, społeczny. Czasem wskakują do niego ludzie, opisywani przez Pana Yayco. Czasem znajdujesz się w tym worku z uwagi na kontrast. Czasem – wchodzisz do niego sam z niechęcią – w reakcji na zachowania adwersarzy. Zastanawiałem się kiedyś ile z konserwatywnych zachowań wywałanych jest reakcją na nadmierna postępowość przeciwnego skrzydła. Pozostanie w centrum sprawi, że powstanie nierównowaga nacisku. Więc przesuwamy sie na pozycje konserwatywne, czasem zapiekłe i ocierające się o… nie wiem: śmieszność może nawet, niewygodne dla nas, ale gwarantujące że całość pozostanie w równowadze. Jasne – mozna to obśmiać, że tłumaczę konserwę w najprostszy sposób: “to ich wina, znaczy tych rewolucjonistów”. Ale dla mnie osobiście, całkiem sporo zachowań ludzi z “centrum” (a z takimi się identyfikuję) to właśnie zachowania w reakcji na powstająca nierównowagę. W przypadku nadmiaru konserwy, centrum w reakcji obronnej obsuwa sie w kierunku postępowości. I włazi w gorset, który również ich uwiera… Chyba juz całkiem zlazłem z tematu…
Mindrunnerze – jeszcze jedno. Nie wszystko da się napisać w komentarzach. Czasem tekst jest potrzebny jako wpis. Osobny wpis. Własny głos i otworzenie dyskusji. Jasne – nie ma sensu blogować “na siłę”. Ale nie ma też chyba sensu zastrzeganie – “będę tylko i jedynie komentował”. Trzeba robić swoje i tyle.
Pozdrówka.
Griszeq -- 13.11.2008 - 09:59