ani za bardzo twojego komentarza, a niektóre fragmenty o zapalonych lewicowcach to w ogóle rozbrajają, bo raczej ja bym się w ciemnej uliczce bał zapalkonych prawicowców i narodowców, bo to oni bic lubią jak coś im nie teges się wydaje.
Ale nie o tym.
Nie rozumiem komentarza, nierozumiem, czemu miałbys nie pisać już.
No i jakie, kurde, nieudane blogowanie?
Właśnie dziś myślałem sobie, że brakuje mi ostatnio twoich komentów i tekstów czy yayco, za to mamy nową/starą gwiazdę na TXT, która niestety nie zachwyca mnie zupełnie.
Więc nie pitol, tylko pisz czasem:)
nawet jak to będzie o tym, jak to cię lewicowcy leją w ciemnych uliczkach po mordzie czy odwrotnie.
zapalonych prawicowców i narodowców uieściłem w swoim komentarzu w kategorii faszystowskich mend. Może mało czytelnie, więc przepraszam.
Co nie zmienia faktu, że między zapalonym prawakiem a lewakiem widzę różnicę zwrotu wektora. Ale wektor ten dalej leci bez sensu, celu i szkodzi. Tyle widzę, no. i w niczym nie zmienia to faktu, że retoryka z wyciskaniem kogoś jak pryszcza, choćby był nie wiem kim, niezbyt mi pasuje. Jakoś tak niefajnie.
Zaznaczyłem, że komentować będę. Myślę, że odchodzenie nie odbywa się przez pisanie o dochodzeniu, tylko przez niepisanie. Więc nie ma obaw nadmiernych bo jak widać coś tam wyprodukowałem.
Igło,
mnie całość tematu interesuje tylko w jednym zakresie. Polubiłem pisanie Pana yayco, zgadzam się z nim w pewnym spektrum spraw (w niketórych niezbyt czy nie do końca, jak w życiu), więc o tyle sprawa moja, że dorze by go było dalej czytać. Czy z pozycji komentatora, czy niezależnego blogera w ramach konfederacji (ale madrze to brzmi).
Uważamy to co uważamy. Powiem więcej. Mój komentarz się nie ukazał, to fkt. Nie by jakiś szczegónie ważny, to drugi fakt. Nie przejąłem się osobiście tym, że się nie pojawił, to trzeci fakt. Zostałem poproszony listownie o wklejenie go u sieie na blogu, to już fakt czwarty. Piaty byłby taki, ze go wkleiłem, o czemu nie. I proszę nie sugerować, że reklamuję tu tabloid. :)
Najbardziej rozczarowany jestem tym, że nikt się nie odniósł do suicide masterplanu misternie opisanego powyżej. A spodziewałem się głosów podziwu i czerwonego dywanu.
Jeśli idzie o humorystyczny akcent Pańskiego tekstu, to ja bym Panu Nagrody Darwina za ten pomysl nie przyznal. Zbyt trywialny i pospolity, no, może poza klejem na skronie. Ale para idzie jakby wgwizdek.
A co do Pańskich tekstów, to już kiedyś pozwolilem sobie wyrazić zdanie na ich temat. Zrobi Pan, co zechce; czytelnikom pozostanie się tylko dostosować do sytuacji.
to akurat tylko takie teksty. Na zasadzie, że “Umieram, znaczy napisałem tak żeby było dramatyczniej”.
Mimo wszystko jak sobie wyobrażam, jak ktoś wchodzi do domu i wrzeszczy “o rany, urwał sobie głowę”, to się cieszę. A jak jest uciecha, to choćby i w gwizdek szła, źle nie jest.
Panie Igło. Teraz to już się pogubiłem. Znaczy, nawet jak napiszę, że ja i Yayco nie towrzymy żadnego spisku, którego on jest mastermindem, to wydzie na to, że tworzymy tylko ukrywam.
Ot, poprosił mnie by wkleił a ja się zastanowiłem i uznałem, że skoro proszą to czemu nie wkleić. Nie musiałem. Odium na Pana Yayco żadne więc nie spada. Jeśli już jakieś, to na nie. Zgodnie z logiką zdarzeń.
A piwka nie oczekiwałem, ba alkoholu nie piję od dawna już.
niech Pan da spokój z tym samobójstwem. Zawsze boję się, że słowa mogą stać się samospełniającą przepowiednią; dlatego, prawda, sam przeważnie milczę, a już żeby nie powiedzieć za dużo, to naprawdę się pilnuję. Poważnie, mimo że nie widać.
Zamiast strzelać samobója, ludzie powinni pisać od wczoraj teksty, jak ukochane słońce Peró chce zamachnąć się na nasze wolności obywatelskie za pomocą poczty i służb specjalnych. Jak Boga kocham, nie wyślę już żadnego listu!; rowerem i pociągami będę jeździł i osobiście dowoził, ale poczcie polskiej nie dam. Fundacja Helsińska, zdaje się, będzie robić tak samo, a Fundacja Helsińska to dla mnie absoałtorytet; zawsze robię jak ona. I – uważaj Pan – żaden tam Kaczor z Żebrą się na nas nie zamachuje, ale nasze słoneczko!; takie rzeczy… Chociaż nie, Kaczor na nas się ostatnio też zamachnął galą w Teatrze Wielkim; oglądałem telewizję i mówili, że skandal…
Przepraszam za ten polityczny, prawda, wtręt, ale nie mogłem się powstrzymać.
Przyznam też, choć Pana nie znam, ale przyznać muszę, bo taka jest prawda, że po przeczytaniu Pana tekstu do zera koma jeden spadł mi animusz, i naszły czarne myśli. “Referent – mówię do siebie – nie dasz rady. Twój zbożny plan, żeby w ludziach “ducha nie gaście” nie ma sensu; żeby odzyskiwać niestraconych, a komuchom mentalnym pokazywać, że powinni nazywać siebie zgodnie z prawdą, czyli per “komuch jestem” – nie wydolisz. No, nie dasz rady, idź rób co umiesz najlepiej i nie zawracaj głowy”. Taką miałem myśl i to albo dzięki Panu, albo przez Pana. Historia oceni.
Proszę pozdrowić od mnie Pana Yayco!
referent
——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny
Nie słuchaj Referenta.
On knuje, jako knowacz.
Wczoraj widziałem go w Teatrze jak balował w rytm Maryli.
Cicho sza, w którym bo z panią Referentową był. Tylko nie wiem czy z tę słuszną?
W każdym razie całkiem przyjemną & postawną i pijącą.
Tak, jak trzeba.
Pod zakąskę. I okoilczność datowaną akuratnie.
Po tym co napisałem o Plantach, w Krakowie jestem spalony. Spalony jak od słońca Peró. Do Krakowa poślę szwagra albo będę się kamuflował. Jak inspektor Kluzo. Zresztą nie mam interesów w Krakowie. Chyba, żeby chodzi o spacer po Plantach.
Dobranoc, tak jak Pani Pino, o tej porze, prawda, zwykle szukam czystej piżamy,
referent
——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny
Szukaj pan teraz osiki oraz rzemieślnika co umie ciosać kołki.
Boć przecież pan miastowy?
I postępowy?
Znaczy w kwestii tego samobójstwa.
Nie w umiejętności ciosania & wbijania.
Kołka.
Osinowego.
czy inny upier, to dla efektu musi pan to robić regualrnie:), znaczy znienacka np. w każdą sobote o północy wyskakiwać z komentarzem w miejscu nieznanym nikomu wcześniej i nieokreślonym.
I znikać zaraz.
Pozdrawiam ucieszony acz bez hi,hi,, co to w ogóle za now amoda z tym hi, hi?
Marian Zmyślony mój ulubiony ma he, he, czyżby ktoś z nim konkurować chciał?
dla której Mindrunner napisał tenże tekst.
Nie żadne tam samobójstwa czy inne mroczne sprawy, tylko licznik komentarzy chciał sobie nabić:)
A nic tak go nie nabija, jak zapowiedź odejścia czy rezygnacji z pisania, sam wiem z autopsji, bo mi się zdarzyło takowy wpis dawno temu na zaprzyjaźnionym portalu napisać.
Niestety nie mam licznika odwiedzin. A poza tym, to faktycznie chciałem go sobie nabić. Bo ja każdą odwiedzinę na rękach liczę. Znaczy Panu na przykład przypisałem numer jeden i za każdym razem ja się pojawiasz wołam głośno “dwa” a żona się mnie pyta, czy osiwiałem, czy to drugie.
Poza tym, ja na serio sobie pójdę. Do pracy za około 20 minut na przykład. A potem z pracy do domu, co dużo przyjemniejsze jest.
Panie Yayco,
ja się łańcuchów nie boję. Znaczy, nie robią wrażenia, bo obejrzałem film “Satan’s Little Helper” i jak zobaczyłem scenę w której jeden taki wziął i rozplaskał kota a potem rozplaskanym kotem napisał na ścianie “BOO” z okazji Halloween, to od tej pory się już niczego nie boję i nic mnie nie rusza.
W ogóle polecam ten film Grzesiowi. Nie wiedziałem za bardzo co to jest, wybrałem trochę na ślepo z półki w wypożyczalni, a okazał się całkiem niezłym kawałkiem horrorowego rzemiosła.
Już Panu pisałem, że ma Pan zabrać ten pistolet, bo mi się lufa odciska. Wrrr.
No, najpierw przylatuje do Irlandii, wyjmuje broń palną przemyconą w miejscu niedostępnym dla rewizji nawet osobistej i straszy, że mam pisać a teraz, jak już coś stukam, to mi tak macha tą berettą, że się do klawiatury nie mogę dostać. Pan Yayco w całej okazałości.
Panie Igło,
ja obejrzałem tyle horrorów, że osikane kołki to strugam przez sen nieświadomie nawet. W każdym razie profesjonaliści od ciosania niepotrzebni są. Zresztą, nie ufam robocie profesjonalistów. O ile wiem, to właśnie ci zawodowcy i specjaliści zbudowali Tytanica. Co nienajlepiej o nich świadczy.
Patrzcie, Noe niby był amator a jego Arka popływała trochę dłużej…
Panie Referencie Bulzacki,
otóż nie będę krył, iż aposteriorycznie uznałem Cie za gatunek zupełnie inny o charakterze nieporozumiennym ze mną. Ale skoro jednak piszesz, to mógłbyś chociaż dołączyć taki pierścionek z dekoderem, żeby odcztywanie umożliwić...
Co do Plant, to nie masz racji zupełnie. Planty są fajne, jeśl się boisz wściekłych wiewiórek. Na ten przykład jak byłem w Łazienkach w tej całej Warszawie raz, to porzucałem trochę jedzenia ogólnego wiewiórkom i potem jedna z nich aż mi na but wskoczyła tak się zapamiętała w warszawskiej nienawiści. Poważnie. Miałem gdzieś zdjęcia, ale spaliłem bo była na nich też eksdziewczyna.
A skoro zdjęć nie ma, to mogę rozluźnić pęta fantazji, tfu, milczneia znaczy i opowiedzieć jaka to była wiewiórka. Otóż miała jakieś siedem metrów wzrostu, wielkie, pokryte śliną i krwią pomordowanych niewinnych kły, wrzeszczała “Precz z Krakowem i Plantami w szczegóności” i sznurowadło mi wciągnęła niczym spaghetti. Na czole ktoś jej pismem klinowym wyrył “osobistem stfożenie fererenta bló” i gwałciła wszelkie konwencje.
W każdym razie w Krakowe żadne wiewiórki nie siadają ludziom na butach domagając się pożywienia, bośmy potrafii nasze wiewiórki wychować.
A z polityką, to mi się Pan nie wtrącaj Panie Referencie, bo ja mam studia kierunkowe zrobione. O! I wiem lepiej. Chociaż nie wiem co wiem lepiej. Ale to typowy efekt edukacji. Tak zwany syndrom Handkego-Łybackiej, czyli że jak mi w podstawówce szczęka opadła obijając boleśnie przyrodzenie, tak mnie boli do dziś i w efekcie piszę w Internecie.
A samobójstwem się Pan nie przejmuj. Po pierwsze coś ta o nim juz wiem, a po drugie zawsze mogę powiedzieć, że internet mi kazał i będzie, że Wasza Wina.
Oszuście1,
no to wracaj. Póki ja tu piszę, zawsze możesz się przez kontrast prezentować jako ktoś inteligentny.
No, czas do pracy wyruszyć. To smutne i dlatego też stanowczo domagam się, byście załamali ręce.
Akcent humorystyczny smakowity. Dumałem, dumałem i jakoś nic bardziej zabawnego niż “urwanie głowy” nie znalazłem w wyobraźni. Oczywista, aby sobie poprawic humor, nie zwalam na własną impotencję, tylko na Twoje “miszczostwo”.
Byłaby to doskonała scena komediowa w kinie absurdu: do pokoju wchodzi dystyngowana angielska dama i na widok męża w opisanej przez Ciebie pozycji stwierdza: “George, od tygodnia tylko powtarzasz i powtarzasz, że masz z tym wszystkim prawdziwe urwanie głowy, czego mam już zresztą serdecznie dosyć, ale teraz to już zdecydowanie przesadziłeś. Wiesz ile kosztował ten dywan, który upaprałeś krwią? Jestem pewna, że zrobiłeś to specjalnie mi na złość. Bedę musiała zrezygnować ze szpilek i czesać się w bardziej płaskie fryzury, a wiesz jak źle wyglądam w płaskich fryzurach. Ty George w ogóle nie myślisz o innych, a już o mnie to w zupełności….”.
Konserwatyzm to worek. Polityczny, etyczny, społeczny. Czasem wskakują do niego ludzie, opisywani przez Pana Yayco. Czasem znajdujesz się w tym worku z uwagi na kontrast. Czasem – wchodzisz do niego sam z niechęcią – w reakcji na zachowania adwersarzy. Zastanawiałem się kiedyś ile z konserwatywnych zachowań wywałanych jest reakcją na nadmierna postępowość przeciwnego skrzydła. Pozostanie w centrum sprawi, że powstanie nierównowaga nacisku. Więc przesuwamy sie na pozycje konserwatywne, czasem zapiekłe i ocierające się o… nie wiem: śmieszność może nawet, niewygodne dla nas, ale gwarantujące że całość pozostanie w równowadze. Jasne – mozna to obśmiać, że tłumaczę konserwę w najprostszy sposób: “to ich wina, znaczy tych rewolucjonistów”. Ale dla mnie osobiście, całkiem sporo zachowań ludzi z “centrum” (a z takimi się identyfikuję) to właśnie zachowania w reakcji na powstająca nierównowagę. W przypadku nadmiaru konserwy, centrum w reakcji obronnej obsuwa sie w kierunku postępowości. I włazi w gorset, który również ich uwiera… Chyba juz całkiem zlazłem z tematu…
Mindrunnerze – jeszcze jedno. Nie wszystko da się napisać w komentarzach. Czasem tekst jest potrzebny jako wpis. Osobny wpis. Własny głos i otworzenie dyskusji. Jasne – nie ma sensu blogować “na siłę”. Ale nie ma też chyba sensu zastrzeganie – “będę tylko i jedynie komentował”. Trzeba robić swoje i tyle.
witam porannie, stwierdzam, że nic nie rozumiem i oczywiście śpieszę się podzielić z Państwem tym faktem, jak to na Tekstowisku.
W temacie efektownych samobójstw nie czuję się kompetentna. Raz tylko próbowałam się wieszać na rurze, ale szybko mi przeszło.
Do spisków i knowań chętnie się przyłączę, może być nawet etat w Organizacji Bojowej; mam kwalifikacje, jako ten rzadki tu gatunek osoby nieulękle spacerującej zarówno po Łazienkach, jak i Plantach.
W dodatku moja piżama, jak widzę, na trwałe posiała w pewnych sercach jaskółczy niepokój. Czegóż chcieć więcej.
Pozdrawiam, jedząc śniadanie po przejechaniu 300 kilometrów
komentarze
Szczerze mówiąc, nic nie rozumiem,
ani za bardzo twojego komentarza, a niektóre fragmenty o zapalonych lewicowcach to w ogóle rozbrajają, bo raczej ja bym się w ciemnej uliczce bał zapalkonych prawicowców i narodowców, bo to oni bic lubią jak coś im nie teges się wydaje.
Ale nie o tym.
Nie rozumiem komentarza, nierozumiem, czemu miałbys nie pisać już.
No i jakie, kurde, nieudane blogowanie?
Właśnie dziś myślałem sobie, że brakuje mi ostatnio twoich komentów i tekstów czy yayco, za to mamy nową/starą gwiazdę na TXT, która niestety nie zachwyca mnie zupełnie.
Więc nie pitol, tylko pisz czasem:)
nawet jak to będzie o tym, jak to cię lewicowcy leją w ciemnych uliczkach po mordzie czy odwrotnie.
pzdr
grześ -- 12.11.2008 - 22:17Znaczy skandal?
I, że administracja wycina?
A to błąd Kumie.
Bo to pan Yayco, wziął sobie zawiesił bloga i razem z nim komenty.
Jak odwiesiłem to mnie opieprzył.
No to yayca są.
Igła -- 12.11.2008 - 22:18Grzesiu,
zapalonych prawicowców i narodowców uieściłem w swoim komentarzu w kategorii faszystowskich mend. Może mało czytelnie, więc przepraszam.
Co nie zmienia faktu, że między zapalonym prawakiem a lewakiem widzę różnicę zwrotu wektora. Ale wektor ten dalej leci bez sensu, celu i szkodzi. Tyle widzę, no. i w niczym nie zmienia to faktu, że retoryka z wyciskaniem kogoś jak pryszcza, choćby był nie wiem kim, niezbyt mi pasuje. Jakoś tak niefajnie.
Zaznaczyłem, że komentować będę. Myślę, że odchodzenie nie odbywa się przez pisanie o dochodzeniu, tylko przez niepisanie. Więc nie ma obaw nadmiernych bo jak widać coś tam wyprodukowałem.
Igło,
mnie całość tematu interesuje tylko w jednym zakresie. Polubiłem pisanie Pana yayco, zgadzam się z nim w pewnym spektrum spraw (w niketórych niezbyt czy nie do końca, jak w życiu), więc o tyle sprawa moja, że dorze by go było dalej czytać. Czy z pozycji komentatora, czy niezależnego blogera w ramach konfederacji (ale madrze to brzmi).
Uważamy to co uważamy. Powiem więcej. Mój komentarz się nie ukazał, to fkt. Nie by jakiś szczegónie ważny, to drugi fakt. Nie przejąłem się osobiście tym, że się nie pojawił, to trzeci fakt. Zostałem poproszony listownie o wklejenie go u sieie na blogu, to już fakt czwarty. Piaty byłby taki, ze go wkleiłem, o czemu nie. I proszę nie sugerować, że reklamuję tu tabloid. :)
Najbardziej rozczarowany jestem tym, że nikt się nie odniósł do suicide masterplanu misternie opisanego powyżej. A spodziewałem się głosów podziwu i czerwonego dywanu.
mindrunner -- 12.11.2008 - 22:43Panie Midrunnerze
Jeśli idzie o humorystyczny akcent Pańskiego tekstu, to ja bym Panu Nagrody Darwina za ten pomysl nie przyznal. Zbyt trywialny i pospolity, no, może poza klejem na skronie. Ale para idzie jakby wgwizdek.
A co do Pańskich tekstów, to już kiedyś pozwolilem sobie wyrazić zdanie na ich temat. Zrobi Pan, co zechce; czytelnikom pozostanie się tylko dostosować do sytuacji.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 12.11.2008 - 22:55I jeszcze Igło,
musze dodać, że za cholerę żadnego skandalu nie widzę i nie dostrzegam.
Poważnie.
mindrunner -- 12.11.2008 - 22:55A piwka?
Tyż?
;)
Bo co zamierza pan Yayco, to nie wiem, skoro karze panu swoje ( pańskie ) komenty, wycięte u niego zamieszczać jako oddzielne notki?
No, kurde, ataman albo i hetman, kurde prawda, kurde?
No ale ja się nie znam.
Igła -- 12.11.2008 - 22:55Ja tu tylko za wklejacza & zdejmowacza robię.
Tekściorów
Na dodatek nieuważnego.
Panie Lorenzo,
to akurat tylko takie teksty. Na zasadzie, że “Umieram, znaczy napisałem tak żeby było dramatyczniej”.
Mimo wszystko jak sobie wyobrażam, jak ktoś wchodzi do domu i wrzeszczy “o rany, urwał sobie głowę”, to się cieszę. A jak jest uciecha, to choćby i w gwizdek szła, źle nie jest.
Panie Igło. Teraz to już się pogubiłem. Znaczy, nawet jak napiszę, że ja i Yayco nie towrzymy żadnego spisku, którego on jest mastermindem, to wydzie na to, że tworzymy tylko ukrywam.
Ot, poprosił mnie by wkleił a ja się zastanowiłem i uznałem, że skoro proszą to czemu nie wkleić. Nie musiałem. Odium na Pana Yayco żadne więc nie spada. Jeśli już jakieś, to na nie. Zgodnie z logiką zdarzeń.
A piwka nie oczekiwałem, ba alkoholu nie piję od dawna już.
mindrunner -- 12.11.2008 - 23:09Panowie
hamujta,
Igła, no
mind,
no chłopie, pomysł jak napisał Lorenzo, pudła nie ma, w repasażach co najwyżej :)
prezes,traktor,redaktor
max -- 12.11.2008 - 23:09Oj już dobrze..
Panie Mindrunerze.
On poprosił, pan wkleił a ja se z letka zakpiłem.
Też nie widzę sprawy.
Igła -- 12.11.2008 - 23:10:)
No to w porządku chyba.
Ktoś ma lepszy pomysł na samobojstwo z niespodzianką?
mindrunner -- 12.11.2008 - 23:14niespodzianką dla kogo?
i czeemu od razu samobójstwo,
a gdzie dobre złamanie ?
efektowne rozcięcie ?
po kolei :)
prezes,traktor,redaktor
max -- 12.11.2008 - 23:15Panie !!!
Ale chcesz pan na tory iść, pętle wiązać, czy tylko się upić?
Bo to pewien wybór jest?
Igła -- 12.11.2008 - 23:17;)
Ano to jest tak.
Do krytykowania to wszyscy, ale jak zaskoczyć znalazcę zewłoku po tym jak już się w zewłok zamienisz. Oto jest pytanie.
Zparaszam do opisania koncepcji.
mindrunner -- 12.11.2008 - 23:31-->Mindrunner
Proszę Pana,
niech Pan da spokój z tym samobójstwem. Zawsze boję się, że słowa mogą stać się samospełniającą przepowiednią; dlatego, prawda, sam przeważnie milczę, a już żeby nie powiedzieć za dużo, to naprawdę się pilnuję. Poważnie, mimo że nie widać.
Zamiast strzelać samobója, ludzie powinni pisać od wczoraj teksty, jak ukochane słońce Peró chce zamachnąć się na nasze wolności obywatelskie za pomocą poczty i służb specjalnych. Jak Boga kocham, nie wyślę już żadnego listu!; rowerem i pociągami będę jeździł i osobiście dowoził, ale poczcie polskiej nie dam. Fundacja Helsińska, zdaje się, będzie robić tak samo, a Fundacja Helsińska to dla mnie absoałtorytet; zawsze robię jak ona. I – uważaj Pan – żaden tam Kaczor z Żebrą się na nas nie zamachuje, ale nasze słoneczko!; takie rzeczy… Chociaż nie, Kaczor na nas się ostatnio też zamachnął galą w Teatrze Wielkim; oglądałem telewizję i mówili, że skandal…
Przepraszam za ten polityczny, prawda, wtręt, ale nie mogłem się powstrzymać.
Przyznam też, choć Pana nie znam, ale przyznać muszę, bo taka jest prawda, że po przeczytaniu Pana tekstu do zera koma jeden spadł mi animusz, i naszły czarne myśli. “Referent – mówię do siebie – nie dasz rady. Twój zbożny plan, żeby w ludziach “ducha nie gaście” nie ma sensu; żeby odzyskiwać niestraconych, a komuchom mentalnym pokazywać, że powinni nazywać siebie zgodnie z prawdą, czyli per “komuch jestem” – nie wydolisz. No, nie dasz rady, idź rób co umiesz najlepiej i nie zawracaj głowy”. Taką miałem myśl i to albo dzięki Panu, albo przez Pana. Historia oceni.
Proszę pozdrowić od mnie Pana Yayco!
referent
——————————————————————
referent Bulzacki -- 12.11.2008 - 23:53referent – wolny kozak, ale dokładny
referencie Bulzacki
:))))
co może mieć przeciwstawny skutek,
bo jak wszyscy w te pędy ruszą tym samym pociągiem_ zwanym Lajkonik (stety niestety jadącym do Krakowa) to będzie dym,
bo na pewno wszyscy palą, a w Inter City nie mozna
a jak przerzucą się na maile, to co będzie?
a poczta paść musi, kolonia zmutowanych jaskółek afrykańskich napisała wniosek
o koncesję, i bedzie fest dym
pozdrawiam
max -- 12.11.2008 - 23:44prezes,traktor,redaktor
Panie Midrunerze
Nie słuchaj Referenta.
Igła -- 12.11.2008 - 23:47On knuje, jako knowacz.
Wczoraj widziałem go w Teatrze jak balował w rytm Maryli.
Cicho sza, w którym bo z panią Referentową był.
Tylko nie wiem czy z tę słuszną?
W każdym razie całkiem przyjemną & postawną i pijącą.
Tak, jak trzeba.
Pod zakąskę.
I okoilczność datowaną akuratnie.
-->Max
Po tym co napisałem o Plantach, w Krakowie jestem spalony. Spalony jak od słońca Peró. Do Krakowa poślę szwagra albo będę się kamuflował. Jak inspektor Kluzo. Zresztą nie mam interesów w Krakowie. Chyba, żeby chodzi o spacer po Plantach.
Dobranoc, tak jak Pani Pino, o tej porze, prawda, zwykle szukam czystej piżamy,
referent
——————————————————————
referent Bulzacki -- 12.11.2008 - 23:48referent – wolny kozak, ale dokładny
Panie Mindrunnerze,
już się Pan nie wyłgasz. Idziesz Pan na pasku i jesteś woda na młyn. I kij w szprychy pochodowi postępu, Pan jesteś też.
I to wszystko z mojego poduszczenia, hi hi…
Bardzo się cieszę i pozdrawiam północnie (pobrzękując łańcuchami, na dowód istnienia życia pozablogowego)
yayco -- 13.11.2008 - 00:01O, widzisz pan?
Szukaj pan teraz osiki oraz rzemieślnika co umie ciosać kołki.
Boć przecież pan miastowy?
I postępowy?
Znaczy w kwestii tego samobójstwa.
Nie w umiejętności ciosania & wbijania.
Kołka.
Osinowego.
Bo to zapomniane rzemiosło jest.
Igła -- 13.11.2008 - 00:07Panie Yayco, jak pan niczym ten duch dzwoni łańcuchami
czy inny upier, to dla efektu musi pan to robić regualrnie:), znaczy znienacka np. w każdą sobote o północy wyskakiwać z komentarzem w miejscu nieznanym nikomu wcześniej i nieokreślonym.
I znikać zaraz.
Pozdrawiam ucieszony acz bez hi,hi,, co to w ogóle za now amoda z tym hi, hi?
Marian Zmyślony mój ulubiony ma he, he, czyżby ktoś z nim konkurować chciał?
Ale bredzem, masakra…
grześ -- 13.11.2008 - 00:11Panie Grzesiu
Nie uderzaj pan łańcuchem.
Bo pan Yayco się odezwie i polecenia panu Minndruerowi zacznie wydawać.
A co on jest, Minndruder znaczy?
Igła -- 13.11.2008 - 00:19Lunatyk, czy jak?
:)
Panie Igło,
ja jako człek ze światem grozy literackim i filmowym w miarę obeznany, nawet zafascynowany, łancuchów się nbie boję.
A lunatyków też zresztą nie:)
grześ -- 13.11.2008 - 00:25Choc oni, fakt, czasem niebezpieczni bywali, u Hoffmanna acz nie tylko szczególnie.
A w ogóle odkryłem pra-przyczynę
dla której Mindrunner napisał tenże tekst.
grześ -- 13.11.2008 - 00:28Nie żadne tam samobójstwa czy inne mroczne sprawy, tylko licznik komentarzy chciał sobie nabić:)
A nic tak go nie nabija, jak zapowiedź odejścia czy rezygnacji z pisania, sam wiem z autopsji, bo mi się zdarzyło takowy wpis dawno temu na zaprzyjaźnionym portalu napisać.
No to pan, panie Grzesiu
szykuj się.
Bo ja pana nawiedzę.
I będzie najpierw śmieszno a potem straszno.
Przekonasz się.
Bez yay.
Maryla & Nicpoń przy mnie, to przedszkolaki.
Igła -- 13.11.2008 - 00:30Miałem coś napisać z sensem
Ale przypomniałem sobie, że mnie tu nie ma. No to będzie komentarz od czapy. I to całkiem. Ale ja rzadko ostatnio trzymam się tematu.
Idę oglądać Rzym. Stary dość. Czego i Państwu życzę, coby się Państwo nieco odbieżączkowali.
Tutaj: http://earth.google.com/rome/index.html jest informacja, co i jak.
No.
oszust1 -- 13.11.2008 - 00:53Znikam.
Bez wielkich pożegnań i żyłki wędkarskiej oraz cyjanoakrylatu w charakterze spoiwa.
Ukłony.
I tak wrócę.
Grzesiu,
Niestety nie mam licznika odwiedzin. A poza tym, to faktycznie chciałem go sobie nabić. Bo ja każdą odwiedzinę na rękach liczę. Znaczy Panu na przykład przypisałem numer jeden i za każdym razem ja się pojawiasz wołam głośno “dwa” a żona się mnie pyta, czy osiwiałem, czy to drugie.
Poza tym, ja na serio sobie pójdę. Do pracy za około 20 minut na przykład. A potem z pracy do domu, co dużo przyjemniejsze jest.
Panie Yayco,
ja się łańcuchów nie boję. Znaczy, nie robią wrażenia, bo obejrzałem film “Satan’s Little Helper” i jak zobaczyłem scenę w której jeden taki wziął i rozplaskał kota a potem rozplaskanym kotem napisał na ścianie “BOO” z okazji Halloween, to od tej pory się już niczego nie boję i nic mnie nie rusza.
W ogóle polecam ten film Grzesiowi. Nie wiedziałem za bardzo co to jest, wybrałem trochę na ślepo z półki w wypożyczalni, a okazał się całkiem niezłym kawałkiem horrorowego rzemiosła.
Już Panu pisałem, że ma Pan zabrać ten pistolet, bo mi się lufa odciska. Wrrr.
No, najpierw przylatuje do Irlandii, wyjmuje broń palną przemyconą w miejscu niedostępnym dla rewizji nawet osobistej i straszy, że mam pisać a teraz, jak już coś stukam, to mi tak macha tą berettą, że się do klawiatury nie mogę dostać. Pan Yayco w całej okazałości.
Panie Igło,
ja obejrzałem tyle horrorów, że osikane kołki to strugam przez sen nieświadomie nawet. W każdym razie profesjonaliści od ciosania niepotrzebni są. Zresztą, nie ufam robocie profesjonalistów. O ile wiem, to właśnie ci zawodowcy i specjaliści zbudowali Tytanica. Co nienajlepiej o nich świadczy.
Patrzcie, Noe niby był amator a jego Arka popływała trochę dłużej…
Panie Referencie Bulzacki,
otóż nie będę krył, iż aposteriorycznie uznałem Cie za gatunek zupełnie inny o charakterze nieporozumiennym ze mną. Ale skoro jednak piszesz, to mógłbyś chociaż dołączyć taki pierścionek z dekoderem, żeby odcztywanie umożliwić...
Co do Plant, to nie masz racji zupełnie. Planty są fajne, jeśl się boisz wściekłych wiewiórek. Na ten przykład jak byłem w Łazienkach w tej całej Warszawie raz, to porzucałem trochę jedzenia ogólnego wiewiórkom i potem jedna z nich aż mi na but wskoczyła tak się zapamiętała w warszawskiej nienawiści. Poważnie. Miałem gdzieś zdjęcia, ale spaliłem bo była na nich też eksdziewczyna.
A skoro zdjęć nie ma, to mogę rozluźnić pęta fantazji, tfu, milczneia znaczy i opowiedzieć jaka to była wiewiórka. Otóż miała jakieś siedem metrów wzrostu, wielkie, pokryte śliną i krwią pomordowanych niewinnych kły, wrzeszczała “Precz z Krakowem i Plantami w szczegóności” i sznurowadło mi wciągnęła niczym spaghetti. Na czole ktoś jej pismem klinowym wyrył “osobistem stfożenie fererenta bló” i gwałciła wszelkie konwencje.
W każdym razie w Krakowe żadne wiewiórki nie siadają ludziom na butach domagając się pożywienia, bośmy potrafii nasze wiewiórki wychować.
A z polityką, to mi się Pan nie wtrącaj Panie Referencie, bo ja mam studia kierunkowe zrobione. O! I wiem lepiej. Chociaż nie wiem co wiem lepiej. Ale to typowy efekt edukacji. Tak zwany syndrom Handkego-Łybackiej, czyli że jak mi w podstawówce szczęka opadła obijając boleśnie przyrodzenie, tak mnie boli do dziś i w efekcie piszę w Internecie.
A samobójstwem się Pan nie przejmuj. Po pierwsze coś ta o nim juz wiem, a po drugie zawsze mogę powiedzieć, że internet mi kazał i będzie, że Wasza Wina.
Oszuście1,
no to wracaj. Póki ja tu piszę, zawsze możesz się przez kontrast prezentować jako ktoś inteligentny.
No, czas do pracy wyruszyć. To smutne i dlatego też stanowczo domagam się, byście załamali ręce.
mindrunner -- 13.11.2008 - 08:20Mindrunnerze, ostatni komentarz świetny,
Igła, czekam na nawiedzenie:)
pzdr
grześ -- 13.11.2008 - 08:21>Midrunner & Yayco
Może przestalibyście się wygłupiać jeden z drugim?
Delilah -- 13.11.2008 - 09:44Mind
Akcent humorystyczny smakowity. Dumałem, dumałem i jakoś nic bardziej zabawnego niż “urwanie głowy” nie znalazłem w wyobraźni. Oczywista, aby sobie poprawic humor, nie zwalam na własną impotencję, tylko na Twoje “miszczostwo”.
Byłaby to doskonała scena komediowa w kinie absurdu: do pokoju wchodzi dystyngowana angielska dama i na widok męża w opisanej przez Ciebie pozycji stwierdza: “George, od tygodnia tylko powtarzasz i powtarzasz, że masz z tym wszystkim prawdziwe urwanie głowy, czego mam już zresztą serdecznie dosyć, ale teraz to już zdecydowanie przesadziłeś. Wiesz ile kosztował ten dywan, który upaprałeś krwią? Jestem pewna, że zrobiłeś to specjalnie mi na złość. Bedę musiała zrezygnować ze szpilek i czesać się w bardziej płaskie fryzury, a wiesz jak źle wyglądam w płaskich fryzurach. Ty George w ogóle nie myślisz o innych, a już o mnie to w zupełności….”.
Konserwatyzm to worek. Polityczny, etyczny, społeczny. Czasem wskakują do niego ludzie, opisywani przez Pana Yayco. Czasem znajdujesz się w tym worku z uwagi na kontrast. Czasem – wchodzisz do niego sam z niechęcią – w reakcji na zachowania adwersarzy. Zastanawiałem się kiedyś ile z konserwatywnych zachowań wywałanych jest reakcją na nadmierna postępowość przeciwnego skrzydła. Pozostanie w centrum sprawi, że powstanie nierównowaga nacisku. Więc przesuwamy sie na pozycje konserwatywne, czasem zapiekłe i ocierające się o… nie wiem: śmieszność może nawet, niewygodne dla nas, ale gwarantujące że całość pozostanie w równowadze. Jasne – mozna to obśmiać, że tłumaczę konserwę w najprostszy sposób: “to ich wina, znaczy tych rewolucjonistów”. Ale dla mnie osobiście, całkiem sporo zachowań ludzi z “centrum” (a z takimi się identyfikuję) to właśnie zachowania w reakcji na powstająca nierównowagę. W przypadku nadmiaru konserwy, centrum w reakcji obronnej obsuwa sie w kierunku postępowości. I włazi w gorset, który również ich uwiera… Chyba juz całkiem zlazłem z tematu…
Mindrunnerze – jeszcze jedno. Nie wszystko da się napisać w komentarzach. Czasem tekst jest potrzebny jako wpis. Osobny wpis. Własny głos i otworzenie dyskusji. Jasne – nie ma sensu blogować “na siłę”. Ale nie ma też chyba sensu zastrzeganie – “będę tylko i jedynie komentował”. Trzeba robić swoje i tyle.
Pozdrówka.
Griszeq -- 13.11.2008 - 09:59Laboga,
witam porannie, stwierdzam, że nic nie rozumiem i oczywiście śpieszę się podzielić z Państwem tym faktem, jak to na Tekstowisku.
W temacie efektownych samobójstw nie czuję się kompetentna. Raz tylko próbowałam się wieszać na rurze, ale szybko mi przeszło.
Do spisków i knowań chętnie się przyłączę, może być nawet etat w Organizacji Bojowej; mam kwalifikacje, jako ten rzadki tu gatunek osoby nieulękle spacerującej zarówno po Łazienkach, jak i Plantach.
W dodatku moja piżama, jak widzę, na trwałe posiała w pewnych sercach jaskółczy niepokój. Czegóż chcieć więcej.
Pozdrawiam, jedząc śniadanie po przejechaniu 300 kilometrów
Omajgosz...
To jam myślał, że to ja pajacować zwykłem, tu y. i m. dodać do tego b. i mamy nową jakość...
Ludzie, ludzie…
www.pomocdlarenaty.pl
Mad Dog -- 13.11.2008 - 18:14