Ja się na tę prezentację od roku szykowałem, bo to jest najbardziej charakterystyczna potrawa merlotowej Wigilii. I stała się elementem tradycji, tak jak opłatek, sianko, kolędy przy choince, a później pasterka.
Zawsze kupowałem karpia sprawionego, (ale z zachowanymi łuskami, bo łuski od merlotów bardzo się sprawdzały w następnym roku wszystkim, którzy je od nas dostali;-).
Tym razem musiałem kupić żywego, innych nie było. Zabijanie karpia tłuczkiem jest dość trywialnym procederem, dopóki zabijany zachowuje się przewidywalnie. Kiedy podczas czynności krzyknie, głośno i wyraźnie, zupełnie nie metaforycznie tylko naprawdę – coś w człowieku się nagle przekręca. I we mnie się właśnie przekręciło.
Nie wiem, jak będzie za rok. W tym roku karp zjawi się na stole jak zawsze. Pachnący pieczonymi jarzynami, obok miski z łazankami. Ale nie wiem, jak będzie za rok.
Rafał,
Ja się na tę prezentację od roku szykowałem, bo to jest najbardziej charakterystyczna potrawa merlotowej Wigilii. I stała się elementem tradycji, tak jak opłatek, sianko, kolędy przy choince, a później pasterka.
Zawsze kupowałem karpia sprawionego, (ale z zachowanymi łuskami, bo łuski od merlotów bardzo się sprawdzały w następnym roku wszystkim, którzy je od nas dostali;-).
Tym razem musiałem kupić żywego, innych nie było. Zabijanie karpia tłuczkiem jest dość trywialnym procederem, dopóki zabijany zachowuje się przewidywalnie. Kiedy podczas czynności krzyknie, głośno i wyraźnie, zupełnie nie metaforycznie tylko naprawdę – coś w człowieku się nagle przekręca. I we mnie się właśnie przekręciło.
Nie wiem, jak będzie za rok. W tym roku karp zjawi się na stole jak zawsze. Pachnący pieczonymi jarzynami, obok miski z łazankami. Ale nie wiem, jak będzie za rok.
merlot -- 24.12.2008 - 00:02