Oczywiście – możemy się umówić, że to osobiście Montgomery a nie Sosabowski decydował o taktyce i technice zrzutu naszych spadochroniarzy, w taki sposób, że “zła pogoda” zepchnęła ich wprosty pod ogień nieprzyjaciela…
Możemy się także umówić, że Brytyjczycy stchórzyli, kiedy wobec znacznych strat nie chcieli – wbrew namowom Sosabowskiego – dalej ich powiększać uderzeniem na Arnhem… być może nawet jakoś tam rokującym…
I możemy rzecz jasna nie wierzyć Browningowi, który po Market-Garden stwierdził, że Sosabowski próbował dowodzić eskadrą tak, jakby miał pod sobą co najmniej dywizję...
W sprawie Sosabowskiego
Oczywiście – możemy się umówić, że to osobiście Montgomery a nie Sosabowski decydował o taktyce i technice zrzutu naszych spadochroniarzy, w taki sposób, że “zła pogoda” zepchnęła ich wprosty pod ogień nieprzyjaciela…
Możemy się także umówić, że Brytyjczycy stchórzyli, kiedy wobec znacznych strat nie chcieli – wbrew namowom Sosabowskiego – dalej ich powiększać uderzeniem na Arnhem… być może nawet jakoś tam rokującym…
I możemy rzecz jasna nie wierzyć Browningowi, który po Market-Garden stwierdził, że Sosabowski próbował dowodzić eskadrą tak, jakby miał pod sobą co najmniej dywizję...
Zbigniew P. Szczęsny -- 30.07.2009 - 13:54