Toż to najprawdziwszy dramat (skali niemal szekspirowskiej).
Tragedia kosmopolity-internacjonalisty wyzwolonego mentalnie z gorsetu przesądów i zabobonów, lecz fizycznie nadal uwięzionego w zapyziałej wiosce, gdzieś na krańcach Europy.
Dodam tylko, godnie zastępując Doca, że te polisz szit to z pewnością produkt najlepszych przyjaciół polskich katolików!
W ogromnej większości. Rzecz jasna. Nie generalizuję.
Broń mnie Panie Boże, żebym przenosił ogrom tej sromoty na ogół, ale przecież mało prawdopodobne jest, aby któryś ze wspomnianych ekskrementów pochodził z psiej pupy pupila jedynego w okolicy Buddysty.
Co nie?
Pino,
jakiego szczęścia?
Jak to niewiele?
Toż to najprawdziwszy dramat (skali niemal szekspirowskiej).
Tragedia kosmopolity-internacjonalisty wyzwolonego mentalnie z gorsetu przesądów i zabobonów, lecz fizycznie nadal uwięzionego w zapyziałej wiosce, gdzieś na krańcach Europy.
Dodam tylko, godnie zastępując Doca, że te polisz szit to z pewnością produkt najlepszych przyjaciół polskich katolików!
W ogromnej większości. Rzecz jasna. Nie generalizuję.
Broń mnie Panie Boże, żebym przenosił ogrom tej sromoty na ogół, ale przecież mało prawdopodobne jest, aby któryś ze wspomnianych ekskrementów pochodził z psiej pupy pupila jedynego w okolicy Buddysty.
Co nie?
Pozdro
yassa -- 06.03.2010 - 19:37