Piękny wycinek, szkoda że poniewczasie. Panie Yasso, żaden ze mnie polityk, ale staram się od początku właśnie tak kombinować. Pozwolę sobie zatem na dwie kawy na ławę i dykteryjkę zamiast suspensu.
Postawiłbym sojusznikom pomnik, bo uważałbym, że nic nikomu do tego, komu stawiamy pomniki – to po pierwsze, a po drugie, bo być może – jak wspomniałem – wielkodusznie nas stać. Nie wiem, czy zrobiłbym dobrze per saldo (o czym dalej), ale w ramach dwóch ruchów pionami nie widzę słabych stron.
Poza tym czym innym jest polityka wobec Ruskich czy Niemców, a czym innym wobec Ukraińców (swoją drogą nasz rycerz, co go chcemy wymalować na ścianie, to jeszcze przecież nie Ukrainiec – przynajmniej on sam o tym jeszcze nie wiedział, a i ta ich zasada trójpodziału władzy, to grubo Pan pojechałeś raczej… ;-]; równie dobrze można byłoby powiedzieć, że dzisiaj u Ruskich jest zasada podziału władzy, prawda, choć byłoby to już bliższe prawdy). I to jest moje odejście od pryncypiów, bo słusznie można byłoby mi zwrócić uwagę, że stosuję podwójną miarę. Owszem, stosuję, choć cel jest ten sam. Jest Makiawel!? No! Oczywiście wszystko to może trzymać się kupy, jeśli coś jeszcze się robi poza błaznowaniem na rautach, konferencjach prasowych i defiladach, tudzież udawaniem potęgi przy zielonych stolikach.
I obiecana dykteryjka (na tzw. faktach), ku przestrodze, że bez sensu jest wychodzić na pożytecznego idiotę za zupełną (!) darmochę. Czasem warto ponieść tę stratę, jak sądzę, jeśli są widoki na korzyść długofalową, odłożoną w czasie. Ale za zupełną darmochę...
Miało to miejsce całkiem niedawno, powiedzmy wczoraj. Studentka ze zjednoczonych, zasobnych, od niedawna znowu idealistycznie nastawionych na rekonstrukcję imperium rzymskiego i władających walutą Niemiec pyta kolegę z Polski, czy warto zwiedzić Warszawę (bo akurat wybiera się), a jeśli warto, to co ten by jej polecił? Nasz rodak odpowiada: “Wiesz, pewnie że warto, tylko, że Warszawa strasznie ucierpiała podczas wojny, prawie cała została spalona…”. “No tak – przerywa mu koleżanka – wiem o czym mówisz. U nas podczas wojny Drezno też zostało prawie w całości zniszczone”.
@yassa
Piękny wycinek, szkoda że poniewczasie. Panie Yasso, żaden ze mnie polityk, ale staram się od początku właśnie tak kombinować. Pozwolę sobie zatem na dwie kawy na ławę i dykteryjkę zamiast suspensu.
Postawiłbym sojusznikom pomnik, bo uważałbym, że nic nikomu do tego, komu stawiamy pomniki – to po pierwsze, a po drugie, bo być może – jak wspomniałem – wielkodusznie nas stać. Nie wiem, czy zrobiłbym dobrze per saldo (o czym dalej), ale w ramach dwóch ruchów pionami nie widzę słabych stron.
Poza tym czym innym jest polityka wobec Ruskich czy Niemców, a czym innym wobec Ukraińców (swoją drogą nasz rycerz, co go chcemy wymalować na ścianie, to jeszcze przecież nie Ukrainiec – przynajmniej on sam o tym jeszcze nie wiedział, a i ta ich zasada trójpodziału władzy, to grubo Pan pojechałeś raczej… ;-]; równie dobrze można byłoby powiedzieć, że dzisiaj u Ruskich jest zasada podziału władzy, prawda, choć byłoby to już bliższe prawdy). I to jest moje odejście od pryncypiów, bo słusznie można byłoby mi zwrócić uwagę, że stosuję podwójną miarę. Owszem, stosuję, choć cel jest ten sam. Jest Makiawel!? No! Oczywiście wszystko to może trzymać się kupy, jeśli coś jeszcze się robi poza błaznowaniem na rautach, konferencjach prasowych i defiladach, tudzież udawaniem potęgi przy zielonych stolikach.
I obiecana dykteryjka (na tzw. faktach), ku przestrodze, że bez sensu jest wychodzić na pożytecznego idiotę za zupełną (!) darmochę. Czasem warto ponieść tę stratę, jak sądzę, jeśli są widoki na korzyść długofalową, odłożoną w czasie. Ale za zupełną darmochę...
Miało to miejsce całkiem niedawno, powiedzmy wczoraj. Studentka ze zjednoczonych, zasobnych, od niedawna znowu idealistycznie nastawionych na rekonstrukcję imperium rzymskiego i władających walutą Niemiec pyta kolegę z Polski, czy warto zwiedzić Warszawę (bo akurat wybiera się), a jeśli warto, to co ten by jej polecił? Nasz rodak odpowiada: “Wiesz, pewnie że warto, tylko, że Warszawa strasznie ucierpiała podczas wojny, prawie cała została spalona…”. “No tak – przerywa mu koleżanka – wiem o czym mówisz. U nas podczas wojny Drezno też zostało prawie w całości zniszczone”.
Czołem!
referent -- 28.08.2013 - 08:06