Przylatują, a gdy przylecą ziemię kryją swymi czarnymi skrzydłami.
Moja szajka!
Należą do niej wrony i gawrony. Bywają tez kruki. Wypatruje mojego ulubieńca.
Prawdziwe, ogromne i lekko posiwiałe kruczysko. Trzy razy większe od czarnej gawiedzi,
Kruk najczęściej tylko spaceruje dokoła pożywiającej się szajki. Spogląda na mnie mądrym okiem.
Codziennie daję im jeść. Nic wyszukanego. Chleb. Resztki z obiadu. Jakieś ziemniaki okraszone sosem. Wszystko, czego nie zje dzielny kot Kozio.
Nadlatują zgodnie ze swoim utajnionym przed ludźmi rozkładem nadlatywania. Szajkę oceniam na około sześćdziesiąt sztuk. Nadlatują znad Goliny, a ode mnie udają się zawsze do pobliskiego lasu. Pojawiają się pomiędzy 9 a 9:30.
Jedzenie wykładam poprzedniego dnia po obiedzie. Chleb, ziemniaki oraz inne resztki z obiadu. Nim pojawi się szajka, pozywają się dzielne wróble. Żyją na hali, ot, nad moja głową gnieżdżą się w obudowach lamp. Wiem nawet, w których.
Wystarczy pospacerować po hali i pilnie oglądać posadzkę.
Jedna sprytna rodzina uwiła sobie gniazdo trzy metry od miejsca gdzie zwykle przebywam. W kartonie z papierowymi ścinkami. Sprzedaż tej sterty makulatury zablokowały. Dobrze, że to tylko kilka złotych.
Niemniej pan wróbel (?) ciągle nagabuje mnie o okruszki. Wesoły towarzysz!
Kilka dni temu zapomniałem wziąć torebki z żarciem i szajka przyleciała na darmo. Siedzę i coś tam robię, jak na człowieka przystało, a tu taki hałas – Takie krakanie!
Wyglądam przez okno.
Chodzą, kręcą się po swoim, pustym tym razem stole i bez przesady, ale czuję, że gadają o mnie! Mało cenzuralnie gadają! Wronki i gawrony – siwe łby. I tak miałem szczęście, że kruk nie przyleciał! Ten by mi wygarnął!
Ale dosłownie. Chodzą, oglądają miejsce swojego niedoszłego posiłku. Dalejże trzepać czarnymi skrzydłami i komentować moje haniebne zaniedbanie. Wiercą mnie czarnymi ślepiami, a już się mogę zbliżać do szajki na około dwa metry nie wywołując wśród nich popłochu, więc te spojrzenia chwytam jak Boruc piłki.
W końcu mówię:
- Zapomniałem, ale zaraz zadzwonię do Iwony i wam przyniesie – Pokazuję im komórkę i dzwonię – Pilnie patrzą na mnie. Wróćcie byczki za godzinę – mówię.
Odlatują i wracają po dwóch godzinach. Żarcie jest!
Ale zadowolenie w tym ich krakaniu! Miluszki.
Dzisiaj o 14 zaniosłem im całą torbę szczerze świątecznego żarcia, w tym flaki oraz inne kawałki po czyszczeniu wigilijnych karpi.
Oczyściłem stół ze śniegu. Wywaliłem rybne atrakcje i liczę, kalkulując w pamięci, czy jutro przyjdą, bo szajka oblatuje stoły według kolejności. Ledwie się odwróciłem, a tu słyszę: Krrraaaa…!
Przyleciał kruk i czyści stół z rybnych delicji.
- A ty skąd się tak nagle wziąłeś cwaniaku, taki i owaki? – Pytam
- A krrhaaa – Odpowiada i dalejże żreć!
Taki kruk. No, braciszkowie, piękny jest.
Kruk taki!
komentarze
Hm,
ja tylko chciałem zaznaczyć, że te dwa ostatnie teksty dobre są.
Pozdrawiam przedświątecznie.
grześ -- 21.12.2009 - 22:48U mnie wrony zawracają
W pobliskim lasku myszołowy mają dwa gniazda. Teraz w zimie, przy ogołoconych z liści drzewach widzę je z okien mojego domu.
Kołują często nad pagórami i górkami – prawie zawsze w parach.
A kruki i wrony? Tych tu mało. Czy dlatego, że boją się myszołowów? To drapieżne ptaki (jak jastrzębie). Raz widziałem je z bliska w akcji…
Mam za to zaprzyjaźnione sarenki. Odwiedzają co dziennie moją posesję. I coś tam sobie skubią...
pozdrawiam światecznie
Synergie -- 22.12.2009 - 21:34