Oczy posmutniałej Erato

Spojrzenie. Wpatrywał się w wypłakany błękit jej oczu. Czuł smutek, taki ogromny niczym skłębione płaczące chmury: spotęgowany był, kiedy zamykał swoje oczy i pamięć przywoływała tamte, równie piękne co smutne, na tyle samo łez wypłakane – a może więcej. Któż zdoła to zliczyć, zważyć, ocenić porównać? Dać order za dowagę, lub zetrzeć w pył niepamięci.

Smutek. Jest tu i tam. Czuje bicie serca, które z niewoli nie potrafi się wydostać. Pat na szachownicy uczuć. Rozsądek miesza się z gwałtowną namiętnością, miłość z miłością.

Spogląda na czerwono-czarny wiatrak, z jakiegoś odpustu, zatknięty niczym sztandar wolności (cóż za ironia ) w skrzynce na kwiaty balkonu, po tamtej stronie ulicy. Raz w jedną kręci się stronę, by za chwilę uciec z powrotem. Kręci się raz wolno, innym razem z impetem szalonym – wesoło i mniej, a nawet smutno chwilami, kiedy wiatr odpocząć chce trochę. Jak długo tak może, co czuje w tych zwrotach nagłych?

Każesz kochać, karzesz za kochanie.
Kochaniem jest wspomnienie – o miłości pamięć.
Zatracenie. Ale nie na amen.

Przegląda wiersz jeden za drugim z ulubionych tomików poezji. Czytając uważnie, natrafia na taki:

Nie na tyle
Rozchmurzyłam się na chwilę –
wystarczy, żeby porozmawiać ,
ale nie wystarczy, żeby być.
Kiedyś przeminiesz jak katar albo halny.
Za kilka dni, może miesiąc,
w pamięci tylko twój śmiech i telefon
w zielonym notesie.

W sercu czuje rozdarcie. Jej smutne oczy przywołuje okrutna pamięć. Łza cichym szelestem upada na papieru kartkę, rozlewa się by w końcu umrzeć z wyschnięcia na amen. Zanim to nastąpi miną wieki całe… Wie, że wkrótce w drogę wyruszy, aby tamte oczy z łez tak drogocennych osuszyć.

Na parapecie okna przysiadł na chwilę gołąb czarny. Jaką przyniósł wiadomość?
Dźwięk kościelnych dzwonów oznajmia południe. Wszędzie dzwony biją podobnie. Powietrze rozdziera ich specyficzne brzmienie.
Z radia płyną słowa modnego utworu. Reasumpcja chwil?

Za oknem niebo pochmurniało nagle. Teraz już tylko czeka na deszcz, aby ukrył łzy, które mają oczyścić duszę. Z ciężarem win przyjdzie zmierzyć się później…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Niepokoi mnie Pan, Panie Marku.

Wszystko to prawda, co Pan pisze, ale może odrobinę ułudy?. Kawałek tęczy po deszczu? Szczypta optymizmu? Zbyt kiczowate, ale daje chwile wytchnienia i nadzieję.

Pozdrawiam serdecznie

PS.“zdoła to zliczyć, zwarzyć, ocenić porównać” – jakbyś Pan zmienił to “rz” na “ż” byłoby może lepiej, bo inaczej makabra się snuć zaczyna, zwłaszcza że o oczy idzie. Chyba że zamierzone, to przepraszam.


.

.


Panie Marku,

Uroniłam łzę, niejedną. Nie wiem, czy dlatego, że wczułam się w Pański nastrój, czy może dlatego, że idezlnie utrafił Pan w mój?
Bardziej chyba czuję, niz wiem.


Panie Marku,

jak zwykle nastrojowo, jak zwykle dobrze napisane, nawet kiczowaty utwór trochę nie psuje nastroju, ale ja mam coś ładniejszego dla wszystkich smutasów i tych,co lubią ładne smęty różne:


Marku,

muszę zgłosić zdanie odrębne do ogólnego pochlipywania uczuciowego koleżeństwa. Mnie takie klimaty literackie doprowadzają do furii. I mam z Tobą kłopot, bo pamiętam tak kompletnie inne duchem posty spod Twojej klawiatury!

Wolę jak jesteś ironiczny, ostry niczym gillette super sensor i do tego bardzo subtelnie dowcipny.

Mam nadzieję, że nie masz mi za złe – jak bym miał w nosie Twoje pisanie to bym siedział cicho…


Marku,

znowu jesteśmy na polu golfowym?


Subskrybuj zawartość