Jacek P. skazany. Podawał koński środek poronny kobiecie. Bo był przekonany, że zaszła w ciążę z jego szefem, Stanisławem Łyżwińskim. Tak między innymi skazanie – nieprawomocne jeszcze – uzasadnia sąd pierwszej instancji. Kobieta, Aneta Krawczyk, budowała wraz ze skazanym jak i jego szefem Polskę “soledarną bynajmiej”. Uwierzyła bowiem w “ideę Samoobrony”. Tak to powiedziała w wywiadzie prasowym. Wyznała jednocześnie, że była seksualnie wykorzystywana zarówno przez szefa skazanego Jacka P. jak i samego prezesa Samoobrony, Andrzeja Leppera. Ich procesy się toczą.
Ofiarą pijanych rodziców padają już dzieci o imionach zachodnich: Brajan, Oliwier. Zamiast dawniejszych Bartków czy Błażejów. Środki higieny intymnej reklamuje jakaś dama o imieniu Żaneta. Nazwisko, na razie, sołeckie raczej. Ot, do Europyśmy wkroczyli a “rzeczywistość skrzeczy“. Solidarność pojmujemy swoiście.
Swojaków promujemy, bo z nimi jesteśmy solidarni. Otoczenie Anety Krawczyk przyjmowało z szacunkiem awans krawcowej na stanowisko dyrektorki biura poselskiego. To oczywiste przecież, że osoba o takich przymiotach … Właśnie, jakich? Jednak niepoślednich. Była gotowa na oddanie ciała i duszy partii. Także jej wodzom. Bo tego właśnie wodzowska partia wymaga. Pełnego oddania. Ma się jawić albo poprzez uwłaczające godności, publiczne wygadywanie koszmarnych bzdur albo gotowość do popełnienia czynu zabronionego czy wreszcie poprzez alkowiane, w tajemnicy pozostające usługi, świadczone już w nieoficjalnym stroju służbowym – ręczniku wokół bioder. Lub bez niego zgoła. Jeżeli się nie jest krewniakiem, to takie świadczenia są oczywiste. Solidarność przecież musi być wzajemna.
Co zaś lud ma z tego, że takich wodzów popiera? Nadzieję. Że jemu się też polepszy. Bo wierzy, że jego bieda pochodzi z tego, że oligarchowie go okradli, że mienie narodowe za bezcen, że układ, szara sieć, służby. Nie wdzięczność za możliwość uzyskania samodzielności. Za uniezależnienie się od wodzów, ideologów, oczywistej oczywistości. Wdzięczność wszak nie jest matką głupich. Nadzieja ich rodzi. Tej ludowi potrzeba. Europę sam sobie weźmie – imiona przybierze i już jest europejski. Ba, amerykański.
I w ten sposób, dopóki nie przyjmiemy za pewnik, że cudów nie ma, będziemy niewolnikami własnego strachu, ciemnoty, płonnej nadziei. I znajdą się pośród nas tacy, którzy uwierzą, że to im właśnie, za określoną cenę los zdarzył szczęście. I zechcą skorzystać. Chociaż (aczkolwiek powinienem napisać) ostatnio słońce nad oczajduszami jakby zmierzchało.
komentarze
.
.
Magia -- 26.09.2008 - 12:35Magia
No cóż. Godziłaby w przedstawiciela ludu pracującego miast i wsi. Którego lud zasłużenie wielbi.
Stary -- 20.05.2008 - 11:22Coś tu nie gra
Ponoć pani Anetka z wdzięczności za podanie końskiego leku, zrobiła pana Popeckiego ojcem chrzestnym swojego dziecka (tego które miało być usunięte).
Sztaudynger napisał fraszkę o karierze:
Droga do kariery przez cztery litery.
Wciąż aktualne.
vannelle -- 21.05.2008 - 10:35a dla mnie
o obrzydliwe i smutne jednoczesnie, ze ta droga przez 4 litery wiodla przez biuro v-ce premiera RP i posla na sejm. I ze otoczenie przyjmowalo te droge kariery/awansu z szacunkiem. Bo gdzie tu miejsce na szacunek?? przyzwolenia najmniejszego nie powinno byc ani na proponowanie takiej drogi przez oblesnych typow, ani na korzystanie z niej by awansu doznac …
anett -- 21.05.2008 - 11:14Szanowna Anett
nie tylko przez biuro tego wicepremiera i tego posła. Niestety przyjmujemy błędne założenie, że jeśli nasze wzorce etyczno-moralne są prawidłowe, to są to wzorce dla wszystkich. Wzorce to one może i są, ale większość przechodzi obok nich bokiem. Podobnie jest z czytelnictwem książek i paroma innymi rzeczami. Przykro mi – tłum jest tłumem, choć jednostki też bywają nieciekawe.
Niemniej pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 21.05.2008 - 11:18Szanowny Lorenzo
obok czytelnictwa ksiazek i paru innych rzeczy to ja spokojnie moge przejsc bokiem (nie to, ze mi zaraz wszystko jedno i zupelnie nie zalezy), ale wobec tego, co robila ta banda oblesnych facetow, ktorym na nieszczescie (np. moje) udalo sie dochrapac najwyzszych stanowisk w panstwie (do wiezi z ktorym sie poczuwam), przejsc spokojnie nie moge. No nie moge i juz. I jeszcze ta ich bezczelnosc – ktos smie ich oczerniac, czyny niegodne zarzucac, a co niby sie stalo??
Pozdrawiam rownie sedecznie :)
anett -- 21.05.2008 - 13:58