Oglądam “Kawę na ławę” w TVN. Oglądam trochę z rozbawieniem, trochę bardziej z zażenowaniem, bardziej jeszcze ze smutkiem, rozczarowaniem i już prawie zupełnie bez jakiejkolwiek nadziei na to, że będzie lepiej, że w naszej rodzimej polityce mamy do czynienia z “prawdziwymi mężami stanu”. Z jedynym mężami, z jakimi mamy tam do czynienia, to z mężami swoich żon, a i to coraz rzadziej bo w tabloidach, co chwila głośno o rozwodach naszych polityków…
Niby się spierają... Niby walczą zawzięcie o PRAWDĘ, tyle tylko z tą prawdą jest tak, jak z dupą, „każdy siedzi na swojej…”
Nauka czy filozofia zna kilka definicji prawdy. Nie wiem czy jest już wśród nich “polityczna definicja prawdy”: pomieszanie utylitaryzmu z totalnie niezrozumiałym, zgniłym, chwilowym konsensusem, nasycenie półprawdami; prawda która jest totalnym zaprzeczeniem klasycznej koncepcji, bo nic tam nie stoi w zgodzie z rozumną myślą, a nawet rzeczywistością...
Najbardziej jednak przeraża to, że na pozór oni , tam siedzący totalnie się nie lubią, że trwają w permanentnym sporze o kwestie dla Polski przecież najistotniejsze, że jeden drugiemu wytyka mówienie nieprawdy, plecenie głupot, zacietrzewienie i złe intencje… Że dla wspólnego dobra obywateli gotowi są nawet bardzo się poróżnić, a nawet pokłócić, bo dla nich najważniejsza jest Polska.
A przecież ciągle uśmiechnięci, rozbawieni, weseli, dobrze się czujący w blasku kamer… Bo wiadomo, że za chwilę program się skończy. Za chwilę już będą mogli odrzucić wojownicze maski, zmienić ton swych wypowiedzi na bardziej pojednawczy, poklepać się po ramionach, może przeprosić, że chwilę wcześniej byli trochę za nadto wybuchowi, że powiedzieli o jedno zdanie za dużo, no ale takie są przecież prawidła programu publicystycznego, w którym już dawno nie chodzi o rzetelne i merytoryczne wypowiedzi, o choć próbę dojścia do konstruktywnych wniosków, a jedynie o medialne i polityczne „szoł” dla podniesienia oglądalności i o wylansowanie siebie jako poważnego i zaangażowanego w sprawy Kraju polityka.
Jeszcze tylko pożartują już otwarcie z nas wyborców i pojadą razem do restauracji, czy hotelu sejmowego by dokończyć rozpoczętą kawę, a może wypić następne na koszt podatników…
komentarze
Hm, trafne,
znaczy te polityków dyskusje przed kamerami to pozór jest najczęściej i igrzyska dla gawiedzi:) i nic więcej.
grześ -- 22.11.2009 - 14:09pamiętam, jak kiedy kiedyś
ładnych parę lat temu Dorota Gawryluk, która prowadziła wtedy w telewizji publicznej program forum,zapytana przy innej okazji co jest najfajniejszego w jej pracy, odpowiedziała, ze rozmowy polityków juz po za kamerami, po skończonym programie… kilk chwil wcześniej nie zostawali na siebi suchej nitki, a później klepapali sie po ramionach i wyputywali o zdrowie żon , dzieci, umawiali sie na odwiedziny.. itp… nic nie zmnieni sie tu mimo lat.
Zbigniew.Głos -- 22.11.2009 - 14:22A my oglądając te programy uczestniczymy, chcąc niechcą w tych igrzyskach.
pozdrawiam serdecznie