Artur, odpowiadam teraz dopiero, ale odpowiadam:)

Artur, odpowiadam teraz dopiero, ale odpowiadam:)

nicek

Bardzo być może, że to świadczy o oceniającym, jednakże niezdolność do wartościowania, świadczy rownież o sporej ułomności niezdolnego, czyż nie? To, oczywiście, z twojej strony, Grzesiu, hipokryzja, bo jakimś cudem potrafisz wartościować postawy typu:
a) jestem tolerancyjny i kocham ludzkość
b) Hitler jest moim idolem i chcę zabić wszystkich Żydow
Czy nie potrafisz również? No jak tam?
Jakoś potrafisz ocenić, że jeden tekst jest gorszy a drugi lepszy, że ten a ten film to dno, a tamten to arcydzieło (ja nie mowię, że czynisz to obiektywnie, ale subiektywnie wartościuje każdy, chyba że jest upośledzony). Itd. Nie opowiadaj więc banialukow, że to nic nieznaczące etykietki, bo to zwyczajnie nie prawda.

Oczywiście nie chodzi mi o to, by unikać całkowicie oceniania, acz fakt, czasem mam wrażenie, że za często się ocenia, za rzadko próbuje się innych zrozumieć, ale wiem po co to pisze, bo i tak pewnie skwitujesz, że to jakiś humanistyczny bełkot:)

nicek

Nie wiem, skąd ci się bierze takie ciś, że z funkcji gorszy/lepszy ty od razu wyprowadzasz coś w rodzaju “przecież to nie jego wina”?
I oczywiście dzieciaki z nierodzin są obiektywnie gorsze, jeśli bowiem uznamy (a trudno nie uznać biorąc pod uwagę ostatnie x tysięcy lat ewolucji), że normalnym, zdrowym, zapewniającym właściwy rozwoj dziecku itd środowiskiem jest normalna rodzina, to sorry, ale wszystko co nie jest normalną rodziną jest zwyczajnie gorsze. Dokładnie na takiej samej zasadzie, na jakiej wszystko co jest rożne od wzorca metra w Sevres nie jest metrem. To chyba proste i oczywiste, czy nie?

A ja też nie wiem, może stąd, że pełno westernów i przygodowych książek się oczytałem dawno temu, według których słabszych trza bronić:)
a poważniej, ty piszesz obiektywnie gorsze, ale dlaczego, jakie są wyróżniki tej gorszości. Ja poza tym szczerze mówiąc nie wiem, co to jest normalna rodzina, znaczy zgodzę się z toba, że normą i wzorem powinna być rodzina pełna i kochająca się i swoje dzieci, ale nie uważam, by ktoś wychowany przez jedno z rodziców czy pochodzący z rodziny, gdzie rodzice się rozwiedli, był jakimś przykładem nienormalności patologii.
jestem w stanie sobie wyobrazić też niejedną rodzinę, gdzie rodzice się rozwiedli, a mimo to oboje kochają dziecko i o nie dbają, często lepiej niż rodzice z tzw. pełnych rodzin.

Ja ci podam przykład swój, nieraz mam/miałem wrażenie, jakby po prostu ojca nie było, choć był zazwyczaj w drugim pokoju, tyle że za ścianą, w przenośni i w rzeczywistości.
Dlatego bywam ostrożny z takimi tekstami, ci s normalni, ci s nienormalni itd

nicek

Ano gorszość, bo dzieciak dorastający w środowisku, ktore nie jest tym środowiskiem wzorcowym jest zwyczajnie gorszy od tego, ktory w środowisku wzorcowym wzrasta. Tu nie chodzi o trudności, bo wzorcowa rodzina może być biedna jak myszy kościelne i borykać się z masą trudności, niemniej to nadal jest wzorcowa rodzina w stosunku do wszelkich nierodzin. Roznica między jednym a drugim dzieciakiem jest mniej więcej taka, jak między ręcznie szytymi butami od Kielmana z wszytym kawałkiem brzozowej kory, by skrzypiały ładnie podczas chodzenia, a wyglądającymi niby podobnie butami firmy Gino Rossi szytymi taśmowo z materiałow gorszego gatunku. To buty i to buty, fason identyczny, oba ze skory, ale jedne się noszą latami i wciąż wyglądają jak nowe, a drugie tuż po założeniu wyglądają jak portret Doriana Greya w stadium finalnym.

Pisząc trudności nie miałem na myśli sytuacji materialnej, miałem na myśli to, że właśnie osoby z rodzin rozbitych/patologicznych mają cięższą sytuacje, bo ich psychika/emocje są niekiedy w nieciekawym stanie, i że to im utrudnia normalne (kurde, sam używam tego słowa) życie.

Tyle że to nie czyni ich gorszymi ani lepszymi, czyni ich innymi, czasem z powodu swych doświadczeń mają trudniej.
Tyle że można pochodzić z normalnej rodziny i tez mieć zjebaną psychę:)

Podsumowując zgodzę się z tobą, że dobra rodzina i kochająca i szczęśliwa to jest zajebisty kapitał na przyszłość i na życie, nie wiem, czy nie najważniejszy.
Tyle że nie zmienia to faktu, że moim zdaniem różne modele rodziny sa możliwe, że nie zawsze ten ideał jest mozliwy, że czasem lepiej stać się rodziną niepełną niż trwać np. w toksycznym związku z męzem alkoholikiem itd
Znaczy jakoś nie mam tu tak jednoznacznych przemyśleń.
Jak zwykle.


Nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę* By: Gretchen (34 komentarzy) 2 marzec, 2010 - 02:21