Pomijając faktyczne znaczenie sprawy konfliktu na linii rząd Donalda Tuska, a PZPN, warto się przyjrzeć realnie tej zawierusze;
Mirosław Drzewiecki działa po amatorsku. Jego wniosek do Trybunału Arbitrażowego przy PKOL, który spowodował wprowadzenie do związku piłkarskiego komisarza Zawłockiego – jest w dalszym ciągu nie znany szerszemu ogółowi. Nie wiemy dlaczego te 38 stron, które są pokłosiem kontroli Ministerstwa Sportu i Turystyki, nie są opublikowane. Nie znajdziemy ich na stronie ministerstwa, nie ma też na niej stanowiska ministra Drzewieckiego. Również w materiałach przesłanych do FIFA i UEFA, z 2. października, nie znajdujemy uzasadnienia powołania komisarza.
Drzewiecki, jak do tej pory, poza ogólnikowymi stwierdzeniami, że Zarząd PZPN działa niezgodnie ze statutem, nie jest wstanie podać żadnych konkretów, które by upoważniały do sformułowania tezy, że Michał Listkiewicz złamał prawo, lub działa na niekorzyść związku – a tym bardziej MSiT. Więcej – Drzewiecki nie ma faktycznie żadnego regresu wobec PZPN, ze względu na to, że ten nie jest dotowany przez skarb państwa.
Działania Roberta Zawłockiego, poza pokazaniem upoważnienia od TA ds. Sportu, przy PKOL – są praktycznie zerowe. Pan mecenas, ponoć fachowiec od spraw zwalczania korupcji, nie jest wstanie przedstawić opinii prawnej i uzasadnienia, na podstawie którego postanowił zawiesić Zarząd PZPN. Mówił o tym wczoraj Eugeniusz Kolator, wiceszef związku, który już trzykrotnie prosił poznańskiego prawnika o dokumenty i decyzję na piśmie. Pomimo wielokrotnych próśb członków Zarządu – nie był on wstanie przedstawić żadnego dokumentu, ani podeprzeć się żadnym przepisem prawnym. Pan Zawłocki jest figurantem ministra Drzewieckiego w PZPN, mającym za zadanie złapanie przyczółków dla dalszych działań politycznych w związku.
Jest oczywiście jasne, że kartel piłkarski, na czele z Blatterem i Platinim będzie bronił układu biznesowego i koleżeńskiego, jaki jest pomiędzy centralami piłkarskimi, a polskim związkiem. Po to są zapisy o autonomii i niezależności związków narodowych, aby interesy były chronione.
Naprawa PZPN jest w interesie polskiej piłki. Tylko, że jej naprawa, robiona pod zamówienie polityczne i po amatorsku, gdzie jak na razie widzimy na horyzoncie możliwość porażki i wieloletniego odsunięcia Polski od rozgrywek międzynarodowych – jest WBREW polskiej piłce. Również możliwość zabrania Polsce organizacji EURO 2012 – to strata. Strata biznesowa, prestiżowa, wizerunkowa i sportowa dla Polski.
Jak na razie, nie usłyszeliśmy od Mirosława Drzewieckiego ani jednego realnego słowa nie tylko na temat przyczyn i podstaw jego działań w PZPN, ale także jego projektów uzdrowienia sytuacji polskiej piłki. Nawet w trakcie spotkania w Sejmie, Drzewiecki przed komisją kultury fizycznej i sportu, nie był wstanie wyjść poza banały i ogólniki.
FIFA i UEFA postawiły sprawę na ostrzu noża, będąc pewne swojej siły i racji, opartych o swoje regulacje prawne. Oczywiście, polska strona natychmiast zaczęła mówić o szantażu. Bezzasadnie. Tu nie chodzi o żaden szantaż, ale o zasady, jakimi te organizacje się kierują, niezależnie, czy się to komuś podoba, czy nie. Dodatkowo dramatycznie psujemy sobie, i tak ostatnio nie najlepsze, relacje z naszym sąsiadem, Ukrainą.
Nie od dziś wiadomo, że Platforma Obywatelska sondażem stoi, sondażem i marketingiem. Cała sprawa rozliczeń i ataku na PZPN wygląda z perspektywy minionych dni na działanie polityczne, skierowane do wyborców. Zamówiono sondaż, jak zostaną odebrane działania mające na celu “sanację” PZPN, zlecono opracowanie planu działań – i ruszono do boju. Okazało się jednak, że nie doceniono przeciwnika, co jest tym bardziej dziwne, że już dwukrotnie PZPN, z jego promotorami okazał się silniejszy od polskich urzędników.
Przeciwnicy PO – ale nie tylko, bo również po prostu realiści, do których się zaliczam, zwracają uwagę, że działania Drzewieckiego (uzgodnione z “kochającym piłkę” Donaldem Tuskiem) mogą mieć, poza chęcią podbicia bębenka sondażowego, trzy przyczyny;
Przykrycie sprawy polskich stoczni, lub chęć rezygnacji, po awanturze, z organizacji EURO 2012. Trzecią przyczyną jest chęć obsadzenia w związku swoich nominantów.
I przykro mi to stwierdzić, ale jakoś nie przekonuje mnie banał o bezkompromisowej chęci oczyszczenia moralnego polskiej piłki. Jak również chęć walki z korupcją. Od tego są organy prawa i aparatu ścigania, policja, ABW, prokuratura i sądy.
Każde mieszanie się urzędnika państwowego w niezależny związek sportowy jest odczytywane jako działania polityczne. I również tak to wygląda w przypadku PZPN i pana Drzewieckiego.
Piłeczka jest po stronie Drzewieckiego i Donalda Tuska, termin ultimatum to godzina 12.00, poniedziałek 6 października. Są trzy opcje;
- Zawłocki, na wniosek ministra Drzewieckiego, jest odwołany przez Trybunał Arbitrażowy z funkcji komisarza w PZPN – pan Mirosław składa dymisję. – zostajemy ze stanem obecnym, czyli Drzewiecki i Tusk tak na prawdę pozostawiają decyzję, co do miejsca polskiej piłki i sprawy organizacji EURO 2012 w rękach Blattera i Platiniego – Drzewiecki i Tusk próbują przekonać wyżej wymienionych szefów związków piłkarskich do polskich racji – ale na to jest już za późno.
Mogą być oczywiście mutacje, szczególnie pierwszej możliwości, że Trybunał Arbitrażowy (poproszony po cichu przez Drzewieckiego) sam wycofa Zawłockiego.
Niezależnie od tego, jak się to skończy – Mirosław Drzewiecki i Donald Tusk tą grę rozegrali źle – i wygląda to na przegrane spotkanie.
Jak zwykle, od czasów Kazimierza Deyny – polska piłka nie ma środkowego rozgrywającego na odpowiednim poziomie. Są tylko jeźdźcy bez głowy.
Azrael
komentarze
15.50 i jeszcze nie zawiesili
pisałem, ze to ultimatum to pic na wodę. To że gra się za kulisami rodzi wiele teorii spiskowych.
To wszystko co miało być jawne i transparentne, a gadają za zamkniętymi drzwiami.
Zawłocki faktycznie niby chce, a nie umie.
Na razie dobra nasza. jeszcze nas nie zawiesili i nie zrobia tego.
UEFA straszy,że odbierze nam EURO, po czym informuje, ze rząd nic nie ma do Euro, bo to PZPN jest organizatorem. No to jak jakiś ważny misiu z UEFA ogłasza takie cudo (czytałem na BBC) to widać, ze tam też mają problemy z głową.
Platforma dobrze kombinuje, ze jak rząd ma wpompować kupę kasy w imprezę to niech przynajmniej tą kasę kontroluje, a nie “leśne dziadki” się na niej uwłaszczą i będą pyskować jakie to z nich notable. To, że w ten sposób piłki się nie uzdrowi to trudno. I tak się nie spodziewałem prawdziwej sanacji. Czyż taka w ogóle jest możliwa?
sajonara -- 06.10.2008 - 15:03edit
Drzewiecki to cipa. Wycofał wniosek o kuratora.
sajonara -- 06.10.2008 - 15:12Może podac się do dymuisji albo palnąć w łeb. Jest pośmiewiskiem.