To są bardzo słuszne koncepcje. Tak to robię. Ale … Dodam swoją.
Śledzie moczę, ale krócej. W zasadzie opłukuję pod kranem. Lubię słone. Albo daję marynowane, ale to mało kto lubi.
Oliwę rozgrzewam ciutkę i daję imbir, czosnek, chili, cukier, tymianek, goździk, paprykę słodką, ziele angielskie. Niech puści sok. Potem tym zalewam śledzia i zostawiam do wystygnięcia. Lekko ciepły olej/oliwa wchodzi w śledzia i jest on wtedy miększy. To samo można na zimno, ale radzę spróbować z ciepłym olejem. Aha, rodzynki, albo śliweczki suszone zrobią tu dobrze. No i sledż musi odeschnąć przed zalaniem bo będzie mętne.
Ha!
To są bardzo słuszne koncepcje. Tak to robię. Ale … Dodam swoją.
Śledzie moczę, ale krócej. W zasadzie opłukuję pod kranem. Lubię słone. Albo daję marynowane, ale to mało kto lubi.
Oliwę rozgrzewam ciutkę i daję imbir, czosnek, chili, cukier, tymianek, goździk, paprykę słodką, ziele angielskie. Niech puści sok. Potem tym zalewam śledzia i zostawiam do wystygnięcia. Lekko ciepły olej/oliwa wchodzi w śledzia i jest on wtedy miększy. To samo można na zimno, ale radzę spróbować z ciepłym olejem. Aha, rodzynki, albo śliweczki suszone zrobią tu dobrze. No i sledż musi odeschnąć przed zalaniem bo będzie mętne.
pzdr
Futrzak -- 18.12.2007 - 15:16