Zdarza mi się mieć wrażenie, że wyrażam sie zbyt pokrętnie i niezrozumiale dla potencjalnych słuchaczy bądź czytelników, jeśli to prawda, to jestem jedynie skromna adeptką sztuki, w ktorej Pan osiągnął mistrzostwo.
Pański tekst musiałam przeczytać dwa razy aby go zrozumieć i jeszcze raz aby stwierdzić że nie do końca piszemy o tym samym (chociaż koty są jednakowe)
Trzymajmy się więc tych kotów i zobaczmy dokąd nas zaprowadzą.
Zatem Panie Yayco Esq.
Ogólnie rzecz biorąc nie jestem fanką dyscypliny pt. “rzut kotem”, choć podejrzewam, ze nie brak mi wrodzonych talentow aby osiągnąć w niej dobre wyniki. Może nawet jakiś lokalny sukces, kto wie?
Jednakże właśnie postawa etyczna ktorej hołduję stoi w głębokiej sprzeczności z uprawianiem tego sportu. (co wcale nie znaczy, że “kotomiotactwo” nigdy mi się nie zdarzyło, a i owszem, czasem jakiś kot sam wpada w ręce)
Potrafię jednak nie zwracać uwagi na koty miotane w moim kierunku przez innych.
Do czasu drogi Panie Yayco, do czasu.
Dopóki sierść kocia ściele mi się u stóp zachowuję spokój niczym imć Longinus Podbipięta pod gradem strzał tatarskich.
Nie jestem jednak w stanie trwać w owym spokoju, widząc że koty zaczynają mnie zasypywać po kokardę. Rada nierada muszę je odrzucać (razem z zasadami etycznymi) po to by ratować własną skórę.
Pojmuje Pan?
A poza tym jestem wręcz przepojona pokojowymi refleksjami, zwłaszcza że prace kuchenne na dziś zakończyłam.
>Wielce Dostojny, Czcigodny i Szanowny Panie Yayco
Zdarza mi się mieć wrażenie, że wyrażam sie zbyt pokrętnie i niezrozumiale dla potencjalnych słuchaczy bądź czytelników, jeśli to prawda, to jestem jedynie skromna adeptką sztuki, w ktorej Pan osiągnął mistrzostwo.
Pański tekst musiałam przeczytać dwa razy aby go zrozumieć i jeszcze raz aby stwierdzić że nie do końca piszemy o tym samym (chociaż koty są jednakowe)
Trzymajmy się więc tych kotów i zobaczmy dokąd nas zaprowadzą.
Zatem Panie Yayco Esq.
Ogólnie rzecz biorąc nie jestem fanką dyscypliny pt. “rzut kotem”, choć podejrzewam, ze nie brak mi wrodzonych talentow aby osiągnąć w niej dobre wyniki. Może nawet jakiś lokalny sukces, kto wie?
Jednakże właśnie postawa etyczna ktorej hołduję stoi w głębokiej sprzeczności z uprawianiem tego sportu. (co wcale nie znaczy, że “kotomiotactwo” nigdy mi się nie zdarzyło, a i owszem, czasem jakiś kot sam wpada w ręce)
Potrafię jednak nie zwracać uwagi na koty miotane w moim kierunku przez innych.
Do czasu drogi Panie Yayco, do czasu.
Dopóki sierść kocia ściele mi się u stóp zachowuję spokój niczym imć Longinus Podbipięta pod gradem strzał tatarskich.
Nie jestem jednak w stanie trwać w owym spokoju, widząc że koty zaczynają mnie zasypywać po kokardę. Rada nierada muszę je odrzucać (razem z zasadami etycznymi) po to by ratować własną skórę.
Pojmuje Pan?
A poza tym jestem wręcz przepojona pokojowymi refleksjami, zwłaszcza że prace kuchenne na dziś zakończyłam.
Delilah -- 21.03.2008 - 23:02