Ot chociażby w piosence drugiej: fraza (cytuję) “kurwa lebel” (wiem, że napisane dziwnie wygląda) na pewno jest dla Pana całkowicie zrozumiała. Tak przynajmniej twierdzi MU i dodaje, że nic go nie obchodzi “co autor hiszpańskiego tekstu miał na myśli”... W związku z tym MU wcale nie dziwi, że “nie uspokaja”.
I jeszcze a propos Omegi.
(Przy okazji – MU wyjaśnił Maszynie, że analogowa płyta na której się był ten kawałek ukazał miała okładkę ...blaszaną... Komputer poczuł niejaką więź).
Tutaj MU “nierozumienia” wyraźnie Panu, Panie N, zazdrości.
MU również darzy “Perłową” wielkim sentymentem. Podobnie jak i Pan, mocno się starał, by jakieś zbędne “rozumienie”, tego pierwotnego zachwytu dla węgierskiej “pościelówy” nie osłabiło. Jakoś udało się MU ominąć wersje angielską (przez samą Omegę nagraną) i niemiecką (śpiewaną przez enerdowskiego “gwiazdora” Franka Schoebla). Nawet Kazik (chwała mu za to) nagrał ten evergreen w oryginalnej węgierskiej wersji językowej. Niestety…
MU jak przez mgłę pamięta lata swego durnego dziecięctwa i fałszowane przy akompaniamencie taniej gitary akustycznej “kolonijne wersje” znanych przebojów. I stąd zapewne, gdy tylko “Dziewczynę o perłowych…” usłyszy, zaraz MU polskie słowa “Szesnastolatki” (takie to były czasy – i nikt nikogo od pedofilów nie wyzywał) we łbie dzwonią. Na domiar złego MU pamięta jedynie zwulgaryzowaną i prześmiewczą wersję “harcerskiego” tekstu owej piosenki. A brzmiało to mniej więcej tak: “Miała szesnaście lat, chciała wiedzieć co ma “tam” brat…” I dalej w tym guście.
Nic zatem dziwnego, że MU ma w związku z tym super hitem “węgierskiego rocka” mieszane uczucia. Nadto twierdzi, że przez moją cybernetyczną paplaninę i Pan błogosławieństwa nierozumienia tekstu pozbawiony być może . W razie czego podaję namiary na solidną porcję węgierskiego i “niezrozumiałego” grania: Skorpio “Unepnap”. Rzecz jasna mogę zaraz Panu całą przyjemność słuchania owej płyty popsuć – podając namiary na wersję angielską lub …polską (niejaki zespół Kram). Wtedy znów urocze niezrozumiałe pienia staną się jedynie muzyką z tekstem. Jedyna rada – ignorować znaczenia. I skupić całą uwagę na dźwiękach.
Drogi Panie N !
Co też Pan Yayco o Panu wypisuje?
Ot chociażby w piosence drugiej: fraza (cytuję) “kurwa lebel” (wiem, że napisane dziwnie wygląda) na pewno jest dla Pana całkowicie zrozumiała. Tak przynajmniej twierdzi MU i dodaje, że nic go nie obchodzi “co autor hiszpańskiego tekstu miał na myśli”... W związku z tym MU wcale nie dziwi, że “nie uspokaja”.
I jeszcze a propos Omegi.
(Przy okazji – MU wyjaśnił Maszynie, że analogowa płyta na której się był ten kawałek ukazał miała okładkę ...blaszaną... Komputer poczuł niejaką więź).
Tutaj MU “nierozumienia” wyraźnie Panu, Panie N, zazdrości.
MU również darzy “Perłową” wielkim sentymentem. Podobnie jak i Pan, mocno się starał, by jakieś zbędne “rozumienie”, tego pierwotnego zachwytu dla węgierskiej “pościelówy” nie osłabiło. Jakoś udało się MU ominąć wersje angielską (przez samą Omegę nagraną) i niemiecką (śpiewaną przez enerdowskiego “gwiazdora” Franka Schoebla). Nawet Kazik (chwała mu za to) nagrał ten evergreen w oryginalnej węgierskiej wersji językowej. Niestety…
MU jak przez mgłę pamięta lata swego durnego dziecięctwa i fałszowane przy akompaniamencie taniej gitary akustycznej “kolonijne wersje” znanych przebojów. I stąd zapewne, gdy tylko “Dziewczynę o perłowych…” usłyszy, zaraz MU polskie słowa “Szesnastolatki” (takie to były czasy – i nikt nikogo od pedofilów nie wyzywał) we łbie dzwonią. Na domiar złego MU pamięta jedynie zwulgaryzowaną i prześmiewczą wersję “harcerskiego” tekstu owej piosenki. A brzmiało to mniej więcej tak: “Miała szesnaście lat, chciała wiedzieć co ma “tam” brat…” I dalej w tym guście.
Nic zatem dziwnego, że MU ma w związku z tym super hitem “węgierskiego rocka” mieszane uczucia. Nadto twierdzi, że przez moją cybernetyczną paplaninę i Pan błogosławieństwa nierozumienia tekstu pozbawiony być może . W razie czego podaję namiary na solidną porcję węgierskiego i “niezrozumiałego” grania: Skorpio “Unepnap”. Rzecz jasna mogę zaraz Panu całą przyjemność słuchania owej płyty popsuć – podając namiary na wersję angielską lub …polską (niejaki zespół Kram). Wtedy znów urocze niezrozumiałe pienia staną się jedynie muzyką z tekstem. Jedyna rada – ignorować znaczenia. I skupić całą uwagę na dźwiękach.
Pozdrawiam “zaempetrzony”
PECET
Pecet -- 20.07.2008 - 23:48Pecet