MU zgaduje z łatwością, ale do końca racji Panu przyznać nie może.
To znaczy może, ale nie chce. :)
MU się po prostu broni. Irracjonalnie i głupio (bo inaczej się nie da), ale jednak.
By wytłumaczyć na czym “obrona MU” polega podam konkretny przykład:
MU niegdyś lubił “Obrazki z wystawy” Emerson, Lake & Palmer. Trwało to póki “ich” nie zobaczył.
No, faktycznie – wizualny kicz. Pal licho erotyczne przygody Emersona z organami hammonda, bombastyczne uniesienia Lake’a i kretyński wyraz twarzy Palmera (genialnie grzmocącego zestaw perkusyjny). Ale ta pożal się Boże psychodeliczna produkcja całości, polegająca głównie na kolorystycznych zniekształceniach obrazu – tego już MU było za wiele. Dość, że na wspomnienie o “Pictures…” (które przecież było – wyjawmy to – pierwszym i dość istotnym impulsem dla MU, by oprócz wsłuchiwania się w “purpli i zeppów“czy “beatli i rollingów”, rzucić okiem na muzykę klasyczną i “przywitać się” z różnymi kumplami Igora M. “po fachu”) mój pryncypał zaczął wzdrygać obojętnie ramionami.
Po jakimś czasie zdał sobie jednak sprawę, że jego niechęć do wspomnianej muzycznej prezentacji wcale nie wynika z archaicznego brzmienia zespołu ELP i dyskusyjnej próby “dowartościowania rock’n‘rolla” poprzez opracowanie muzyki klasycznej na rockowe instrumentarium, ale z zupełnie pobocznej kiczowatości show, które przy tej okazji zespół stworzył.
Jak się teraz okazało – omawiany utwór przestał MU drażnić i potrafi go wysłuchać z czymś w rodzaju sentymentu i zrozumienia dla kontekstu “czasów” w jakich był powstał. A tej wizualizacji, za której sprawą “cały czar prysnął” MU niejako nie przyjmuje do wiadomości.
Ten dość mętny wywód ma jeden cel – wytłumaczyć Panu dlaczego MU utwór TH uwielbia do dzisiaj i żadna wersja “Ich” (między nami mówiąc nie taka zupełnie kiepska – to tylko “Oni“byli kiepscy, w tym zresztą chyba cały problem, że to była akurat “Ta Trojka”) tego nie jest w stanie zmienić. MU wersji “Ich Troje” po prostu nie przyjmuje do wiadomości.
Irracjonalna i co tu kryć nielogiczna metoda MU ma pewne swoje zalety. Szczególnie w dobie wszechobecnych “coverów”!!!
Kiedy zaś MU uświadomi sobie, do ilu zacnych piosenek nie stracił serca jedynie dlatego, że świadomie pominął oczywiste i niepodważalne fakty, a to:
- jak wykonawca wygląda i się zachowuje, – kto mianowicie jego hit pożyczył i wykorzystał – oraz (żeby dojść do sedna sprawy) jakie to, zarówno oryginalny wykonawca, jak i jego “naśladowcy”, niebotyczne debilizmy wyśpiewują,
to nie pozostaje MU nic innego, jak tylko własną metodę “ignorowania treści i kontekstu” wszystkim innym słuchaczom “muzy” polecić.
Na koniec dla uspokojenia dodam, że jest to naprawdę jedna z nielicznych sytuacji, w której MU “wyłączenie rozumienia” jest skłonny propagować.
Szanowny Panie Yayco
MU zgaduje z łatwością, ale do końca racji Panu przyznać nie może.
To znaczy może, ale nie chce. :)
MU się po prostu broni. Irracjonalnie i głupio (bo inaczej się nie da), ale jednak.
By wytłumaczyć na czym “obrona MU” polega podam konkretny przykład:
MU niegdyś lubił “Obrazki z wystawy” Emerson, Lake & Palmer. Trwało to póki “ich” nie zobaczył.
No, faktycznie – wizualny kicz. Pal licho erotyczne przygody Emersona z organami hammonda, bombastyczne uniesienia Lake’a i kretyński wyraz twarzy Palmera (genialnie grzmocącego zestaw perkusyjny). Ale ta pożal się Boże psychodeliczna produkcja całości, polegająca głównie na kolorystycznych zniekształceniach obrazu – tego już MU było za wiele. Dość, że na wspomnienie o “Pictures…” (które przecież było – wyjawmy to – pierwszym i dość istotnym impulsem dla MU, by oprócz wsłuchiwania się w “purpli i zeppów“czy “beatli i rollingów”, rzucić okiem na muzykę klasyczną i “przywitać się” z różnymi kumplami Igora M. “po fachu”) mój pryncypał zaczął wzdrygać obojętnie ramionami.
Po jakimś czasie zdał sobie jednak sprawę, że jego niechęć do wspomnianej muzycznej prezentacji wcale nie wynika z archaicznego brzmienia zespołu ELP i dyskusyjnej próby “dowartościowania rock’n‘rolla” poprzez opracowanie muzyki klasycznej na rockowe instrumentarium, ale z zupełnie pobocznej kiczowatości show, które przy tej okazji zespół stworzył.
Jak się teraz okazało – omawiany utwór przestał MU drażnić i potrafi go wysłuchać z czymś w rodzaju sentymentu i zrozumienia dla kontekstu “czasów” w jakich był powstał. A tej wizualizacji, za której sprawą “cały czar prysnął” MU niejako nie przyjmuje do wiadomości.
Ten dość mętny wywód ma jeden cel – wytłumaczyć Panu dlaczego MU utwór TH uwielbia do dzisiaj i żadna wersja “Ich” (między nami mówiąc nie taka zupełnie kiepska – to tylko “Oni“byli kiepscy, w tym zresztą chyba cały problem, że to była akurat “Ta Trojka”) tego nie jest w stanie zmienić. MU wersji “Ich Troje” po prostu nie przyjmuje do wiadomości.
Irracjonalna i co tu kryć nielogiczna metoda MU ma pewne swoje zalety. Szczególnie w dobie wszechobecnych “coverów”!!!
Kiedy zaś MU uświadomi sobie, do ilu zacnych piosenek nie stracił serca jedynie dlatego, że świadomie pominął oczywiste i niepodważalne fakty, a to:
- jak wykonawca wygląda i się zachowuje, – kto mianowicie jego hit pożyczył i wykorzystał – oraz (żeby dojść do sedna sprawy) jakie to, zarówno oryginalny wykonawca, jak i jego “naśladowcy”, niebotyczne debilizmy wyśpiewują,
to nie pozostaje MU nic innego, jak tylko własną metodę “ignorowania treści i kontekstu” wszystkim innym słuchaczom “muzy” polecić.
Na koniec dla uspokojenia dodam, że jest to naprawdę jedna z nielicznych sytuacji, w której MU “wyłączenie rozumienia” jest skłonny propagować.
Pozdrawiam i wielu muzycznych uniesień życzę
PECET
Pecet -- 21.07.2008 - 01:51