siedzę sobie przy stole pod oknem, a pod krzesłem mruczy przez sen moja Fraszka.
Mruczący kawał psiego bydlęcia.
Trzy lata temu, pod koniec listopada, przyjechało do nas trzęsące się biedactwo, po drodze z Pułtuska zarzygawszy prawie cały samochód.
Nie przeżyłaby zimy. Nie miała nawet budy, a karmiono ją jakimiś pomyjami.
Teraz to jest za gruba wręcz, bo niestety do końca życia pewnie jej zostanie już ta trauma głodu.
Każdej wigilii dajemy żywinie kawałek opłatka, litewskim obyczajem.
A ona gada cały rok, swoim pieskim głosem.
pozdrawiam serdecznie
Panie Lorenzo,
siedzę sobie przy stole pod oknem, a pod krzesłem mruczy przez sen moja Fraszka.
Mruczący kawał psiego bydlęcia.
Trzy lata temu, pod koniec listopada, przyjechało do nas trzęsące się biedactwo, po drodze z Pułtuska zarzygawszy prawie cały samochód.
Nie przeżyłaby zimy. Nie miała nawet budy, a karmiono ją jakimiś pomyjami.
Teraz to jest za gruba wręcz, bo niestety do końca życia pewnie jej zostanie już ta trauma głodu.
Każdej wigilii dajemy żywinie kawałek opłatka, litewskim obyczajem.
A ona gada cały rok, swoim pieskim głosem.
pozdrawiam serdecznie