widzę,żeś nie odbył tej zalecanej przez autora podróży Szlakiem Orlich Gniazd.
Żałuj !
A żebyś zrozumiał, krótko zreferuję.
Gospodarz chamopola usłyszał od Wojtka, pardon, Pana Wojtka, że jeśli już ktoś
jest trolem, to ten nie nasz. Wiesz jak o jest?
Jeśli Wojtek, pardon, pan Wojtek coś powie, to dla gospodarza rzecz święta. Taki atawizm z czasów pańszczyzny.
Tak więc poskrobało się nasze chłopisko w chytrą głowę i wymyśliło ; jeśli troll
to nie nasz, znaczy ten referent musi trolisko! A tych, dla porządku w obejściu, trza ciachać...
Po co mu takie wizyty? On to gościć może swych przyjaciół. Zetemesowców z
młodości.
Wtedy sobie spokojnie, nawet o jezuitach, można pogadać. Nikt nie będzie
przeszkadzał i nie będzie wtrącał, że ci jezuici ze Świętym Oficjum dużo
wspólnego nie mieli. Że to wymysł radzieckiej historiografii.
Jak nie mieli, jak mieli?
Nasza chłopina jest o tym przekonana i podstawy naukowe też ma.
Na WUMLu mówiły dochtory.
Sama słyszała. A z historii papiestwa miała celujący.
Albo ugościć takiego doktora Waldka Kuczyńskiego. Ech, jako to znamienita figura. I z nim snuć rozważania, czy aby na tego Nobla nie bardziej zasłużył Generał?
Po co się denerwować? Ciachać trolla jak tylko się pojawi.
Ale wróćmy do głównego wątku.
Jak już nasz bohater wyciął Bulzackiego, szybko pomknął do sąsiedniej wioski, do tego Dogowa, gdzie kultowe psy, przysłowiowymi dupami, magicznie szczekają.
Pomknął chyżo, po ciepłe słowo od tamtejszego sołtysa. Za odwagę się przecie należały. A on łasy na ciepłe słowa.
I tu , sołtys znany w całej okolicy ze swej mądrości i roztropności, pierwej
pouczył gospodarza, by z niego brał przykład, i tak jak on, tego referenta
ignorował i wzruszeniem ramion jeno traktował.
Poczem jednak krew się w sołtysie zagotowała!
Na samo wspomnienie inteligenciaka (co to z kompanionem po całym tekstowisku za nim ganiał. żyć nie dawał i grubymi słowami częstował) eksplodował:
...jak tu się pokaże, to kosą przez dupę dziada, wątrobiarza, niech zalewa
się żółcią i biega z rykiem jak szczeniak…
W tym miejscu muszę wyrazić uznanie dla pana Equalisera, za zadziwiającą
zbieżność formy i treści – jego z sołtysią:)
Ot i cała historia. A, że zabawna, to i pośmiać się można. Nie?
Trolu Szanowny,
widzę,żeś nie odbył tej zalecanej przez autora podróży Szlakiem Orlich Gniazd.
Żałuj !
A żebyś zrozumiał, krótko zreferuję.
Gospodarz chamopola usłyszał od Wojtka, pardon, Pana Wojtka, że jeśli już ktoś
jest trolem, to ten nie nasz. Wiesz jak o jest?
Jeśli Wojtek, pardon, pan Wojtek coś powie, to dla gospodarza rzecz święta. Taki atawizm z czasów pańszczyzny.
Tak więc poskrobało się nasze chłopisko w chytrą głowę i wymyśliło ; jeśli troll
to nie nasz, znaczy ten referent musi trolisko! A tych, dla porządku w obejściu, trza ciachać...
Po co mu takie wizyty? On to gościć może swych przyjaciół. Zetemesowców z
młodości.
Wtedy sobie spokojnie, nawet o jezuitach, można pogadać. Nikt nie będzie
przeszkadzał i nie będzie wtrącał, że ci jezuici ze Świętym Oficjum dużo
wspólnego nie mieli. Że to wymysł radzieckiej historiografii.
Jak nie mieli, jak mieli?
Nasza chłopina jest o tym przekonana i podstawy naukowe też ma.
Na WUMLu mówiły dochtory.
Sama słyszała. A z historii papiestwa miała celujący.
Albo ugościć takiego doktora Waldka Kuczyńskiego. Ech, jako to znamienita figura. I z nim snuć rozważania, czy aby na tego Nobla nie bardziej zasłużył Generał?
Po co się denerwować? Ciachać trolla jak tylko się pojawi.
Ale wróćmy do głównego wątku.
Jak już nasz bohater wyciął Bulzackiego, szybko pomknął do sąsiedniej wioski, do tego Dogowa, gdzie kultowe psy, przysłowiowymi dupami, magicznie szczekają.
Pomknął chyżo, po ciepłe słowo od tamtejszego sołtysa. Za odwagę się przecie należały. A on łasy na ciepłe słowa.
I tu , sołtys znany w całej okolicy ze swej mądrości i roztropności, pierwej
pouczył gospodarza, by z niego brał przykład, i tak jak on, tego referenta
ignorował i wzruszeniem ramion jeno traktował.
Poczem jednak krew się w sołtysie zagotowała!
Na samo wspomnienie inteligenciaka (co to z kompanionem po całym tekstowisku za nim ganiał. żyć nie dawał i grubymi słowami częstował) eksplodował:
...jak tu się pokaże, to kosą przez dupę dziada, wątrobiarza, niech zalewa
się żółcią i biega z rykiem jak szczeniak…
W tym miejscu muszę wyrazić uznanie dla pana Equalisera, za zadziwiającą
zbieżność formy i treści – jego z sołtysią:)
Ot i cała historia. A, że zabawna, to i pośmiać się można. Nie?
Koniec żartów, rower czela, lecę, pa…
Pozdrawki
yassa -- 05.04.2009 - 13:15