że problemem nie jest, że większość ludzi nie lubi swojej pracy, ale problemem jest, ile praca czasu zabiera człowiekowi.
nie ma się czasu na czytanie, sen (szczególnie rano, kiedy chciało by się spać do 10), wyjazdy jakieś, łażenie bez celu, filmy, rozmowy, knajpiane spotkania i takie tam.
Wraca człowiek po tych kilku godzinach, nic mu się nie chce, jak ma czas, to tylko w necie go spędza mało produktywnie.
Ożywia go jedynie praca:) i potrzeba przygotowania się do niej i jak jest tam fajnie.
Dziwne to wszystko w sumie.
Jestem w nastroju refleksyjnym, to oznaka, że pewnie niedługo będę w jakimś nerwowym nastroju, no ale perspektywa wstania jutro o 5.20, by jechać do pracy mnie nie pociąga wcale ale to wcale.
tak sobie jeszcze myślę,
że problemem nie jest, że większość ludzi nie lubi swojej pracy, ale problemem jest, ile praca czasu zabiera człowiekowi.
nie ma się czasu na czytanie, sen (szczególnie rano, kiedy chciało by się spać do 10), wyjazdy jakieś, łażenie bez celu, filmy, rozmowy, knajpiane spotkania i takie tam.
Wraca człowiek po tych kilku godzinach, nic mu się nie chce, jak ma czas, to tylko w necie go spędza mało produktywnie.
Ożywia go jedynie praca:) i potrzeba przygotowania się do niej i jak jest tam fajnie.
Dziwne to wszystko w sumie.
Jestem w nastroju refleksyjnym, to oznaka, że pewnie niedługo będę w jakimś nerwowym nastroju, no ale perspektywa wstania jutro o 5.20, by jechać do pracy mnie nie pociąga wcale ale to wcale.
grześ -- 13.01.2010 - 19:35