1. Co do języków, to jeśli znaczna część społeczeństwa po rosyjsku mówi, to oczywiste, że to też jest./będzie urzędowy język.
2. Konflikty na tym tle (acz tam chodzi o liczną mniejszość rosyjską), to też w krajach bałtyckich są w sumie.
1. To jest logiczne wyjście, ale dla pragmatyków. A jak ktoś się uprze “unarodowiać” na siłę ... :)
2. A to trochę inna sytuacja.
Konflikt z russkojazycznymi jest, konkretnie na Łotwie (na Litwie procentowo jest ich dużo mniej). Z tym że w tym kraju to są okupanci, przywiezieni po 1945. Nie ma co się dziwić Łotwie, że każe się uczyć łotewskiego.
Na Ukrainie wschód i południe są russkojazyczne od 220 lat. Odkąd imperatorowa pogoniła turecko-tatarską dzicz i zaczęła budować miasta, tam ZAWSZE mówiono po rosyjsku. Nie bardzo rozumiem, jakim prawem mają być u siebie ludnością drugiej kategorii.
grześ
1. Co do języków, to jeśli znaczna część społeczeństwa po rosyjsku mówi, to oczywiste, że to też jest./będzie urzędowy język.
2. Konflikty na tym tle (acz tam chodzi o liczną mniejszość rosyjską), to też w krajach bałtyckich są w sumie.
1. To jest logiczne wyjście, ale dla pragmatyków. A jak ktoś się uprze “unarodowiać” na siłę ... :)
2. A to trochę inna sytuacja.
Konflikt z russkojazycznymi jest, konkretnie na Łotwie (na Litwie procentowo jest ich dużo mniej). Z tym że w tym kraju to są okupanci, przywiezieni po 1945. Nie ma co się dziwić Łotwie, że każe się uczyć łotewskiego.
Na Ukrainie wschód i południe są russkojazyczne od 220 lat. Odkąd imperatorowa pogoniła turecko-tatarską dzicz i zaczęła budować miasta, tam ZAWSZE mówiono po rosyjsku. Nie bardzo rozumiem, jakim prawem mają być u siebie ludnością drugiej kategorii.
MAW -- 26.02.2010 - 01:19