Ja bardzo się dziwię tym, którzy lekce sobie ważąco podchodzą do gatunku literackiego, jakim są bajki i baśnie. To naprawdę zadziwiające (dla mnie, oczywiście) jak bardzo spłycono i oderwano ten gatunek od psychologicznej rzeczywistości.
Być może właśnie dla tej przyczyny, o której pisze w swoim tekście Sheridan, czyli zaprzeczaniu, zapobieganiu dalszej ekspozycji faktycznej struktury i podłoża dziejącego się zła.
Dziś bajki, baśnie i legendy kwalifikuje się sensu stricto do szufladki pt. “literatura dla dzieci” i problem z głowy.
Tymczasem, poczynając od Ezopa, na Andersenie i braciach Grimm kończąc, ta część literatury tylko pozornie była adresowana do najmłodszych odbiorców.
Dziś byle co, które uważa się za bajkopisarza (a w rzeczywistości nie jest niczym więcej niż bajkopisem), pisze coś, co żadnym wypadku nie spełnia kryteriów bajki, jej funkcji i celów – tak, jak ją przekazywano i rozumiano dawniej.
Bredzę?
No masz! :)
Ja bardzo się dziwię tym, którzy lekce sobie ważąco podchodzą do gatunku literackiego, jakim są bajki i baśnie. To naprawdę zadziwiające (dla mnie, oczywiście) jak bardzo spłycono i oderwano ten gatunek od psychologicznej rzeczywistości.
Magia -- 01.01.2012 - 18:45Być może właśnie dla tej przyczyny, o której pisze w swoim tekście Sheridan, czyli zaprzeczaniu, zapobieganiu dalszej ekspozycji faktycznej struktury i podłoża dziejącego się zła.
Dziś bajki, baśnie i legendy kwalifikuje się sensu stricto do szufladki pt. “literatura dla dzieci” i problem z głowy.
Tymczasem, poczynając od Ezopa, na Andersenie i braciach Grimm kończąc, ta część literatury tylko pozornie była adresowana do najmłodszych odbiorców.
Dziś byle co, które uważa się za bajkopisarza (a w rzeczywistości nie jest niczym więcej niż bajkopisem), pisze coś, co żadnym wypadku nie spełnia kryteriów bajki, jej funkcji i celów – tak, jak ją przekazywano i rozumiano dawniej.
Bredzę?