Najpierw przeczytałem: końca świata, a w dalszej części tekstu bajeczne pierdoły... choć nie dobijam jeszcze trzydziestki to po części podzielam twoje zdanie – euforia końca roku; jest się z czego cieszyć wszak to nie koniec świata…
Nie rozumiem jednak skąd ten ogólny smutek? Nie mówię tu o “nakazie” zabawy sylwestrowej. Czas ten jednak trzeba jakoś spędzić, ale reszta roku?
Polecam po prostu opuszczać tę deskę w ramach “naiwnej” pracy nad sobą, a zamiast życzeń o wszystko spojrzeć realnie pod stopy, stanąć na twardym gruncie i pocerować skarpety, żeby w gościach nie było wstydu.
A na jutro: zesłośćmy się w komitywie na cały świat, że się dobrze bawi, jak sądzi.
Yasso
Najpierw przeczytałem: końca świata, a w dalszej części tekstu bajeczne pierdoły... choć nie dobijam jeszcze trzydziestki to po części podzielam twoje zdanie – euforia końca roku; jest się z czego cieszyć wszak to nie koniec świata…
Nie rozumiem jednak skąd ten ogólny smutek? Nie mówię tu o “nakazie” zabawy sylwestrowej. Czas ten jednak trzeba jakoś spędzić, ale reszta roku?
Polecam po prostu opuszczać tę deskę w ramach “naiwnej” pracy nad sobą, a zamiast życzeń o wszystko spojrzeć realnie pod stopy, stanąć na twardym gruncie i pocerować skarpety, żeby w gościach nie było wstydu.
A na jutro: zesłośćmy się w komitywie na cały świat, że się dobrze bawi, jak sądzi.
Oski -- 30.12.2012 - 20:17