Zniesmaczeni 2012

…czyli czego nie pojął redaktor Mazurek.

I. To se ne wrati

Po lekturze manifestu Roberta Mazurka „Więcej nie pójdę przed pałac” w pierwszym odruchu wzruszyłem ramionami i pomyślałem: obejdzie się, łaski bez. Jednak po namyśle stwierdziłem, że warto się do tego tekstu odnieść, sądzę bowiem, iż Mazurek zaprezentował stanowisko charakterystyczne dla nieco szerszej grupy osób, których razi „upartyjnienie”, tudzież „uwiecowienie” rocznicowych obchodów smoleńskiej katastrofy. Otóż wydaje mi się, że podstawowym błędem popełnianym przez grupę, nazwijmy to – „zniesmaczonych” – jest tęsknota za nastrojem podniosłej żałoby, zadumy, smutku i jedności, tak pięknie przeżywanych w pierwszych dniach po tragedii.

Nic z tego. To se ne wrati. Pierwszy cios obliczony na podzielenie Polaków i rozhuśtanie antysmoleńskich emocji został zadany już w trakcie Żałoby Narodowej za pomocą grupy krzykaczy zwerbowanych przez pracownika biura eurodeputowanej PO Róży Marii Gräfin von Thun und Hohenstein (de domo Woźniakowskiej), protestujących przeciw pochówkowi Pary Prezydenckiej na Wawelu. Potem przemysł pogardy i nienawiści ruszył już na powrót pełną parą, pracując niestrudzenie nad delegitymizacją społecznej pamięci o Smoleńsku.

II. Zimna wojna domowa

Przypominam te początki obecnej polsko-polskiej „zimnej wojny domowej”, gdyż Mazurek zdaje się brać w nawias wszystko to, co wydarzyło się przez ostatnie dwa lata. A wydarzyło się wiele, nastąpił jakiś upiorny ciąg zaniechań, przeniewierstw, kłamstw, została obnażona w całej swej zgniliźnie wszechstronna degrengolada struktur państwa – słowem, uwidoczniła się niespotykana w żadnym normalnym kraju pogarda wobec, mówiąc Dmowskim, „obowiązków polskich” dla których „należy poświęcić to, czego dla osobistych spraw poświęcić nie wolno”. Ta „katastrofa po-smoleńska”, jak określił Ziemkiewicz ów autodestrukcyjny korowód, jest dziś podstawowym paliwem dla ludzkich emocji wyrażanych na kolejnych miesięcznicach – i te emocje, naturalną koleją rzeczy, musiały zdominować również rocznicowe obchody.

Nie ma więc co tęsknić do spontanicznej manifestacji jedności narodowej z pierwszych chwil po tragedii, która zresztą wprawiła prywislańskie salony w stan nerwowej drżączki i sprowokowała redaktora Miecugowa do wygłoszenia na antenie reżimowej mediodajni słynnej frazy o „demonach polskiego patriotyzmu”, innych zaś do dywagacji na temat „kultu Tanatosa”. Tamte chwile należy zachować we wdzięcznej pamięci, ale ze świadomością, że dziś w ludziach, których obchodzi Polska i kwestia wyjaśnienia katastrofy – czyli walka o prawdę w wymiarze bliskim walki o prawdę na temat katyńskiego ludobójstwa – że w tych ludziach, którzy nie „rzygają Smoleńskiem”, w tej grupie 20-30% rymkiewiczowskich Wolnych Polaków dominuje głucha wściekłość i desperacja. Stąd szubienice i ostre hasła na transparentach.

Ludzie obecni w Rocznicę na Krakowskim Przedmieściu czczą pamięć ofiar i Prezydenta Lecha Kaczyńskiego nieustannie, w każdej chwili swego życia – ta pamięć stała się integralną częścią ich tożsamości. Natomiast 10 kwietnia przyszli pod Pałac przede wszystkim domagać się prawdy. Może mam słabe prawo, by na ten temat gardłować, bo zabrakło mnie tego dnia w Warszawie, ale sądzę, że zapoznałem się z przebiegiem uroczystości na tyle gruntownie i „czuję” tę sprawę na tyle głęboko, że niniejsze uwagi są usprawiedliwione.

III. Katastrofa polityczna

Katastrofa smoleńska, poza innymi wymiarami, była katastrofą stricte polityczną. Doszło do niej na skutek politycznej gry polskiego rządu i premiera Tuska osobiście. Gry prowadzonej wspólnie z rosyjskim, czekistowskim reżimem przeciw głowie własnego państwa. Polityczne było od samego początku zachowanie Rosji. Nie wyrokując ostatecznie, czy był to zamach (choć obecnie niemal wszystko na to wskazuje), trzeba jasno sobie powiedzieć, że polityczna tragedia wymaga politycznej odpowiedzi. Stąd taki a nie inny charakter rocznicowego wiecu na Krakowskim Przedmieściu, który tak zniesmaczył redaktora Mazurka.

Polityczny jest też strach rządzącej ekipy, by Tragedia nie dała wyborczego paliwa opozycji i Jarosławowi Kaczyńskiemu. Tym strachem właśnie podyktowane jest zadeptywanie pamięci oraz dziesiątki większych lub mniejszych szykan spotykających w różnych zakątkach Polski próby upamiętnienia Prezydenta, choćby w formie skromnej tablicy, czy popiersia na skwerku. Ta symboliczna przemoc polegająca na – powtórzę – delegitymizacji pamięci, ma polityczny charakter. Wszystko wokół Smoleńska aż ocieka polityką. I nie jest to bynajmniej wina PiS-u, „Gazety Polskiej”, czy Jarosława Kaczyńskiego. Tych nieestetycznych paroksyzmów rażących Mazurka i innych „zniesmaczonych” nie byłoby, gdyby katastrofa była wyjaśniana w cywilizowany sposób, a państwo polskie faktycznie zdało egzamin – i to z czegoś więcej, niż z organizacji pogrzebów.

Czy obchody na Krakowskim Przedmieściu były wiecem wyborczym? W znacznej mierze tak – ale inaczej być nie mogło. Albowiem, jeśli jeszcze cokolwiek można w sprawie Smoleńska wyjaśnić, jeśli jest jeszcze jakakolwiek szansa na odbudowę pozycji Polski choćby tylko w regionie i autorytetu państwa w oczach Polaków, można to osiągnąć jedynie poprzez obalenie obecnej, skurwionej do szczętu, władzy.

Kończąc – odnoszę wrażenie, że zarówno Mazurek jak i pozostali „zniesmaczeni 2012” czuli rumieniec wstydu i zażenowania na widok politycznych transparentów, politycznych okrzyków i politycznych wystąpień. Proszę mi wierzyć, ja ten wstyd i zażenowanie odczuwam na co dzień. Ale z zupełnie innych powodów.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: Niepoprawne RadioPL

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Gadający Grzybie!

Znów niestety ma Pan rację. A co to za Robert Mazurek?

Pozdrawiam


-->GG

Grzybie, nie rozumiesz Mazurka, nawet nie próbujesz go zrozumieć. Piszesz swoje. A rzecz jest prosta i wytłumaczę ci to na swoim przykładzie, żeby było uczciwiej. Otóż, podzielając być może 90% Twoich, prezentowanych na blogach, poglądów politycznych, jestem od ciebie politycznie równie daleko (no, może nieco przesadzam, ale to dla efektu) jak od przeflancowej komuny czy przybudówki Tuska zwanej ruchem kogoś tam. Gdybym był politykiem, “zwalczałbym” cię (politycznie ofkors) równie mocno jak lewactwo. I nie dlatego że jestem “zniesmaczony” czy że mam “tęsknotę za podniosłą żałobą” itd. To bez znaczenia dla ludzi dorosłych. Myślę, że wiesz o co mi chodzi, a jeśli nie, to dobrze to wyjaśnił właśnie Mazurek.

http://blog.rp.pl/mazurek/2012/04/16/bedac-slawnym-czlowiekiem/
http://www.rp.pl/artykul/774489,859082-Wiecej-nie-pojde-przed-palac.html


Referencie

Pomijając wątek “zwalczania” – pełna zgoda. Dobrą pointą sytuacji jest tez aktualny felieton W. Łysiaka w “U Rze”.


@referent

Ależ ja Mazurka rozumiem doskonale. Naprawdę kumam ten typ wrażliwości. Tyle, że uważam, iż przedłożył swą wrażliwość estetyczną nad obiektywny kontekst obchodów, jakim jest szeroko rozumiana katastrofa po-smoleńska. Sądzę, że Mazurek pewnych rzeczy nie zrozumiał, nie przetrawił – i podsuwam mu te wyjaśnienia w tekście. Nie po to by flekować, ale po to by objaśnić kwestie, których nie zauważył.
Daleko mi do prób monopolizowania “patriotycznego dyskursu”, naprawdę.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Foxx

Foxx

Pomijając wątek “zwalczania” – pełna zgoda. Dobrą pointą sytuacji jest tez aktualny felieton W. Łysiaka w “U Rze”.

Tekst Łysiaka, z tego co słyszałem, dotyczy wojenki “GP” Sakiewicza z “URz”. Natomiast ja żadnej wojenki nie prowadzę. Nie kopię Mazurka, nie odsądzam od czci i wiary, tylko staram się racjonalnie wyjaśnić, czego w swym tekście nie wziął pod uwagę.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Jerzy Maciejowski

Dziennikarz.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Panie Referencie,

zupełnie nie pojmuję, jak poglądy Grzyba (reprezentatywne dla pewnej opcji) mogą być Panu politycznie tak samo odległe jak buziaczki obecnych liberałów z SLD, pragmatyków z PO czy folkloru RPP.
Przyjmując nawet, że jest to tylko licentia poetica nie widzę najmniejszego powodu, by musiał Pan zwalczać je równie zaciekle.

Dostrzegam natomiast symptomy tzw. “polskiego piekiełka”.

Mazurek wyraził swój szczery i skądinąd zrozumiały pogląd. Niezupełnie odosobniony wśród zniecierpliwionych elit.
Z drugiej zaś strony dostarczając amunicję towarzystwu Sewka Blumsztajna poczuł się wyraźnie nieswojo.
Bo to spowodowało skutek, którego jesteśmy świadkami.

Zarzucający oponentom red. Mazurka stalinowskie wzorce “konsolidacji szeregów na obecnym, trudnym etapie”, powinni również wziąć pod uwagę fakt, ze historia demokracji pełna jest przypadków zawierania całkiem doraźnych aliansów dla realizacji celów programowo nadrzędnych.

Zgadzam się z Grzybem w tym, że składać publicznie tego typu deklaracje można jedynie przy założeniu, iż sytuacja polityczna w Polsce oscyluje w granicach norm obowiązujących w demokratycznych państwach prawa.
W których zachowana jest elementarna chociażby równowaga rzeczywistych sił politycznych. W których panuje względna stabilność systemowa.
A tak chyba nie jest?
W każdym razie teza, że dzisiejsza Polska jest państwem demokratycznym, z w pełni ukształtowanymi instytucjami demokratycznymi jest tezą z którą ja zgodzić się nie mogę.

Zresztą uciekający w sarkazm Mazurek sam zdaje się poświadczać, że zbyt pochopnie wyrwał się przed szereg. Stąd jego potrzeba (w linkowanym tekście blogowym) dobitniejszego określenia własnych wyborów ideologicznych.

Tak więc; jak rozumiem Mazurka, tak rozumiem i Grzyba oraz Pana. I do wszystkich Panów jest mi równie blisko, bo dzisiejsze różnice między nami są naprawdę kosmetyczne.
Żadnej walki z Panami prowadzić nie zamierzam.:)

Ostro wezmę się za Panów, dopiero wtedy gdy wszyscy w końcu wyjdziemy z tego postkomunistycznego chocholego tańca. Z tego, w moim odczuciu, pogłębiającego się marazmu.

Pozdrawiam serdecznie


Panie od durszlaka!

Co ma wspólnego SLD z liberalizmem? Przecież ostatni liberał wśród komunistów, to Mieczysław F. Rakowski i ewentualnie Mieczysław Wilczek. Żaden z nich nie odgrywa obecnie jakiejkolwiek roli w SLD. Obecne lewe lewactwo jest tak odległe od liberalizmu jak centrowe lewactwo Słońca Peru.

Pozdrawiam


Wracając na chwilę do polskiego.. rondelka, powiedzmy

Problem z tekstem Mazurka wziął się z tego, że fatalny tytuł wymyślił. To jego “nigdy więcej” nie powinno paść nawet w najbardziej krytycznym tekście, bo było absolutnie durnowato palnięte. A co dopiero w tytule! A jeśli to nie było palnięte “w szale”, no to jeszcze gorzej dla niego. Stąd w notce blogowej deklaracja, że następnym razem to na Wawel raczej, żeby nie było, że w ogóle nigdzie itd. Gdyby tak nie rejtanił przesadnie, reszta tekstu uszłaby jako zdecydowana krytyka, ale utrzymana w granicach rozsądku.

Poza tym, to jest w ogóle pomieszanie pojęć jakieś. Ja rozumiem, gdyby ten wiec został zorganizowany nad grobem, symbolicznym w Wawie czy (teoretycznie, bo praktycznie to niewykonalne na szczęście, na Wawelu), wtedy możnaby i trzebaby nie tylko skrytykować ale nakopać Jarosławowi, PiS-owi i komu tam jeszcze za brak szacunku dla zmarłych i polityczne tańce na grobie.

Ale ten wiec był przed byłym miejscem urzędowania śp. Lecha Kaczyńskiego, w miejscu gdzie dwa lata temu Polacy sami z siebie pokazali sobie i światu, że stało się coś, co szarpnęło za trzewia narodu, w miejscu odpowiednim dla demonstracji i wieców. Dlatego to miejsce jest już mityczne i takim zostanie. To przecież nie do zrobienia, żeby takie zgromadzenie miało tak modlitewny charakter jak to dwa lata temu. Bo co, może miała być tylko msza i bez przemówień, żeby któryś czegoś nie palnął czy sto lat nie zaintonował jak czubek? A że PiS “zawłaszcza”? A kto niby miałby rocznicowe uroczystości lepiej zorganizować? Komorowski z Tuskiem i Waltz może? No bez ponurych żartów.

Mazurek wyrwał się jak niedzisiejszy, bez wyczucia, mimo że, jak na ironię, właśnie brak wyczucia zarzuca i organizatorom i władzy.

Jasne, gdyby PiS zorganizował modlitewną jedynie uroczystość, to nie tylko odebrałby całą amunicję Czerskiej, ale pewnie poprawił swoje sondaże wśród niezdecydowanych. Tylko czy to aby na pewno byłoby adekwatne do sytuacji w jakiej Polska jest teraz? Czas na żałobę był dwa lata temu.


-->Foxx

Chodziło mi o zwalczanie polityczne. W życiu nikogo nie zwalczałem, ale jak przychodzi napisać coś takiego na blogu, to ręka w odpowiednim czasie nie zadrży. Miałem na myśli coś “lżejszego” niż werbalnie wyszło, sytuację rywalizacji o władzę, kiedy się już rywalizuje. W tym sensie SLD “zwalcza” RP. Łysiaka nie czytałem, zajrzę. Dzięki, pozdrawiam,

referent


-->GG

GadajacyGrzyb

Ależ ja Mazurka rozumiem doskonale. Naprawdę kumam ten typ wrażliwości. Tyle, że uważam, iż przedłożył swą wrażliwość estetyczną nad obiektywny kontekst obchodów, jakim jest szeroko rozumiana katastrofa po-smoleńska. Sądzę, że Mazurek pewnych rzeczy nie zrozumiał, nie przetrawił – i podsuwam mu te wyjaśnienia w tekście. Nie po to by flekować, ale po to by objaśnić kwestie, których nie zauważył.
Daleko mi do prób monopolizowania “patriotycznego dyskursu”, naprawdę.

pozdrawiam

Gadający Grzyb

Gadający Grzybie,

zacznę od przeprosin za zwalczanie, dwuznacznie to wyszło. Pełen szacunek.

Rzecz nie we wrażliwości czy estetyce. To jest oczywiście ważne, ale zarazem tak ulotne i często jednorazowe, że nie daje się na tym nic trwałego zrobić, nawet jeśli będziemy je [przejawy wrażliwości i estetyki] podsycać i prowokować ab ovo. Rzecz bowiem w ogóle nie rozgrywa się na poziomie emocji (przynajmniej nie dla wszystkich, w tym nie dla mnie), choć – prawda – emocje prowokują, żeby wracać do tego tematu (jak w tej chwili). To raczej Ty piszesz o emocjach, wekslując na nie sprawę, i uznając, że to sedno sporu i oś konfliktu. Mazurek, tak rozumiem jego teksty, daje przykłady (zapobiegliwie usłużne media je eksponują, żeby przykryć fundament), ale chodzi mu przecież o coś innego, niż o dyskusję na temat: czy można śpiewać Jarosław pod krzyżem, na uroczystości pogrzebowej w miejscu, które symbolizuje “kwiecień”. Odpowiedź na to pytanie w ogóle nie jest ważna. I teraz tak, ja protestuję, ponieważ poziom irracjonalności (!) przekroczył już granice, których przekraczać bezwzględnie nie można, bo potem nic się już nie da zrobić albo będzie bardzo trudno — nawet jeśli odniesiesz sukces wyborczy, to jak po czymś takim i z kim zejdziesz na ziemię? A na ziemię zejść musisz, bo chodzi przecież o coś więcej, o inne sprawy z wielkich liter, prawda? Widzę cię – czytając ten tekst – jako wykonawcę (wybacz) tej nieco irracjonalnej i zarazem drugoplanowej melodii. Stąd moja reakcja. Ale może tak nie jest. Bo np. jesteś w fazie budowania sumień i serc, może masz dobrą metodę, może tak trzeba. Mnie ta metoda już (!) nudzi i nuży. Widzę w niej więcej zagrożeń na przyszłość (bo jakaś będzie, prawda), niż potencjalnych zysków.

Pozdrawiam,
referent


-->Yassa

Panie Yasso, nie lubię szatkowania tekstu, żeby potem odpowiadać do wyjętych z kontekstu akapitów, ale tym razem zrobię tak, starając się zarazem, żeby tego kontekstu nie zgubić.

scroll

zupełnie nie pojmuję, jak poglądy Grzyba (reprezentatywne dla pewnej opcji) mogą być Panu politycznie tak samo odległe jak buziaczki obecnych liberałów z SLD, pragmatyków z PO czy folkloru RPP.
Przyjmując nawet, że jest to tylko licentia poetica nie widzę najmniejszego powodu, by musiał Pan zwalczać je równie zaciekle.

Poglądy Grzyba są mi bliskie, a zarazem ten program polityczny (tak to trzeba chyba nazwać), który każe mi tracić kontakt z moją wiedzą i doświadczeniem życiowym, wzbudza moją nieufność. Nie wierzę, że Pan mnie nie rozumie? ;-)

scroll

Mazurek wyraził swój szczery i skądinąd zrozumiały pogląd. Niezupełnie odosobniony wśród zniecierpliwionych elit.
Z drugiej zaś strony dostarczając amunicję towarzystwu Sewka Blumsztajna poczuł się wyraźnie nieswojo.
Bo to spowodowało skutek, którego jesteśmy świadkami.

W tym punkcie tylko tyle, z apelem, żeby mi Pan zaufał. Pisząc pierwszy tekst Mazurek wiedział jaka będzie reakcja i jakie struny poruszy. Nawet ja bym prawdopodobnie (!) wiedział. W tym sensie Mazurek wiedzieć musiał ;-) I mimo to, napisał. Wali Pan w płot, nie da się tego zwekslować (fakt, że często się daje) na naiwność i pychę objawiającą się niepohamowaną potrzebą pisania. Nie ten kazus.

scroll

Zgadzam się z Grzybem w tym, że składać publicznie tego typu deklaracje można jedynie przy założeniu, iż sytuacja polityczna w Polsce oscyluje w granicach norm obowiązujących w demokratycznych państwach prawa.
W których zachowana jest elementarna chociażby równowaga rzeczywistych sił politycznych. W których panuje względna stabilność systemowa.
A tak chyba nie jest?
W każdym razie teza, że dzisiejsza Polska jest państwem demokratycznym, z w pełni ukształtowanymi instytucjami demokratycznymi jest tezą z którą ja zgodzić się nie mogę.

To jest problem, nad którym od czasu do czasu dumam. Co, kurwa, pardą, robić. Z jednej strony nie ma powodu, żebym czuł się zakładnikiem wymyślonej przez kogoś i zresztą nieskutecznej taktyki, żeby milczeć, bo inaczej wychodzi się na pożytecznego idiotę, jak nie przymierzając ten Dorn, który po odejściu z PiS-u chodził przez tydzień do wszystkich mediów, Olejnikowych i Gugał, dopóki salon to odejście rajcowało. To co, mam siedzieć cicho i nic nie mówić? Pan radzi siedzieć cicho, Panie Yasso? I nic nie mówić? Nawet na blogu.

scroll

Żadnej walki z Panami prowadzić nie zamierzam.:)
Ostro wezmę się za Panów, dopiero wtedy gdy wszyscy w końcu wyjdziemy z tego postkomunistycznego chocholego tańca. Z tego, w moim odczuciu, pogłębiającego się marazmu.

Ten fragment jest koniecznym dopełnieniem poprzedniego. Logicznie Pan kombinuje ;-) Teraz nie można. Może kiedyś. A kiedy? To jest jak w tym dowcipie o rozmowie Pawlaka z Rostowskim. Żart jak żart, nie będę powtarzał, bo nie o to chodzi, ale puenta była mniej więcej taka: Rostowski mówi, że coś tam da, na co Pawlak: “Byleby jeszcze za naszego życia”.

Czołem,
referent


-->GG

Jeszcze jedno. Panie Grzybie, zapytam tak. Skoro jest różnica między rozmową o rzeczy, a rozmową o opiniach o rzeczy, to dlaczego mamy udawać, że rzeczywistość kończy się na tym drugim. Tym bardziej, że w naszej wersji, rozmowa o opiniach o rzeczy już dawno zagubiła gdzieś samą rzecz (rzeczywistość) i teraz rzeczą stały się – uwaga – opinie o owych opiniach. Przecież to jest absurd. Pisząc pierwszy komentarz pod tekstem, chciałem Panu przekazać, że są ludzie, dla których ta metoda działania bliskiego ideowo środowiska jest równie przerażająca, jak miazmaty lewactwa. Innymi słowy, nie ma o czym za bardzo gadać, bez widoków na zmianę. Twierdzę, że o to chodziło Mazurkowi.

Jeszcze raz pozdrowienia,
referent


re: referent -- 18.04.2012 - 12:38

Owszem, piszę o ludzkich emocjach, ale wskazując zarazem na ich realne podłoże. To nie jest tak, że kilkudziesięciu tysiącom zgromadzonych nagle odbiło – oni reagują na zapaść polskiego państwa, na to co ze śledztwem zrobili Ruscy we współpracy z polskimi władzami, wreszcie na dwa lata mainstreamowej nagonki – trudno nie odczuwać tu emocji. Ale powtarzam, emocje te mają jak najbardziej realne przyczyny.
I póki co PiS jest jedyną realna siłą polityczną, która tę degrengoladę Polski jest w stanie odwrócić (co nie może oczywiście oznaczać braku krytycyzmu). Jasne, że np. “sto lat” było nie na miejscu, ale sprowadzanie całości obchodów do tego zaśpiewu, czy kilku ostrych transparentów to moim zdaniem nadużycie.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


re: referent -- 18.04.2012 - 13:03

Ależ ja piszę o rzeczy – w tekście wskazuję na “katastrofę po-smoleńską” jako realne źródło obecnych nastrojów po prawej stronie. Ta katastrofa nie jest “opinią” – jest rzeczywistością. To Mazurek od tego abstrahuje, skupiając się na tym, czy “sto lat” albo szubienice z Donaldem są na miejscu, czy nie na miejscu.

Jest taki stary dowcip. Robotnicy protestując krzyczą twardo: “żądamy chleba!”. Inteligenciki natomiast piszą na transparentach: “prosimy o pieczywko”.

Otóż uważam, że “proszenie o pieczywko” nic nie da. I naprawdę, nie jest to wina tzw. “ludu smoleńskiego”.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Subskrybuj zawartość