Media państwowe powtarzają o uzależnieniu wypłaty środków unijnych od praworządności i o sprzeciwie Polski i Węgier względem tego pomysłu. Nie wiem, jak ewidentne łamanie traktatów można nazywać praworządnością i nie skomentować, że jest to bzdura. Przecież „praworządność unijna” ma się tak do „praworządności”, jak „demokracja socjalistyczna” do „demokracji”.
Jak łatwo rozpoznać w tej sytuacji ludzi o psychice niewolnika – homo sowietikus, jak go nazywał Józef Tischner.