Kontakt Operacyjny “Delegat” to ks. Henryk Jankowski, zakomunikował dr Jan Żaryn z IPN. “Delegat” miał zerwać współpracę w 1982 r.
Księdza Jankowskiego poznali wszyscy w sierpniu 1980 r. W zasadzie przez przypadek – był proboszczem najbliższego kościoła przy Stoczni Gdańskiej, a strajkujący wpadli na pomysł (chyba Zenek Kwoka), że należy w niedzielę odprawić mszę.
W niedzielę po mszy w Stoczni Gdańskiej w miejscy, w którym w grudniu 1970 r. zginął pierwszy robotnik wkopano przed bramą stoczni drewniany krzyż. Na nim ktoś powiesił kartkę z parafrazą cytatu z “Giaura” Bayrona:
„Walka o wolność... / Gdy się raz zaczyna, / Dziedzictwem z ojca / Przechodzi na syna. / Sto razy wrogów / Złamana plagą, / Skończy zwycięstwem…”.
Ksiądz Henryk Jankowski
W wystąpieniach i w pismach kierowanych do Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego przywoływano postać Jana Pawła II. Podczas pierwszej mszy, którą dla strajkujących czwartego dnia strajku 17 sierpnia przed stocznią odprawił ks. Jankowski, powołał się on na Papieża i przywołał jego słowa z homilii wygłoszonej na placu Zwycięstwa w Warszawie w 1979 roku. Odprawienie przez niego mszy wiązało się z wieloma kłopotami, które wynikały z dużej asekuracji księdza.
Gdy stoczniowcy przyszli do ks. Jankowskiego i prosili o odprawienie mszy, nie zgodził się. Powołał się na zakaz wojewody odprawiania mszy w zakładach pracy. Odesłał proszących do biskupa Kaczmarka. Delegacja na czele z Anną Walentynowicz pojechała do I sekretarza PZPR w Gdańsku Tadeusza Fiszbacha, którego proszono o cofnięcie zakazu. Sekretarz ściągnął do urzędu wojewodę Jerzego Kołodziejskiego. Po krótkiej rozmowie przekonano go by zakaz cofnął. Następnie pojechali do biskupa Kaczmarka. Był już środek nocy. Delegacja strajkujących stoczniowców przekazała dwóm księżom relację z rozmów z wojewodą i poprosili, aby biskup zatelefonował do wojewody by potwierdzić cofnięcie zakazu.
W niedzielę rano stoczniowcy i tłum przed bramą czekali na ks. Jankowskiego. Ten nie przychodził. Walentynowicz pobiegła do kościoła św. Brygidy. Jak wspomina w książce “Cień Przyszłości”, ks. Jankowski nie chciał przyjść, gdyż jeszcze nie dostał pozwolenia od biskupa. Pani Ania popędziła więc taksówką do kurii w Oliwie (telefony były już wyłączone). Tam dowiedziała się, że biskup jest w urzędzie wojewódzkim. Z powrotem do taksówki i jazda do wojewody. Do urzędu przyjechała jednak za późno. Biskup osobiście już pojechał do ks. Jankowskiego. Dopiero w kościele św. Brygidy spotkała się z biskupem i dowiedziała się, że msza może się odbyć. Walentynowicz wspomina, że zdziwiła ją wizyta biskupa u wojewody: „Prosił czy dziękował? Przecież nie musiał, wszystko było załatwione. – Ekscelencjo, trochę szacunku dla swojego stanowiska, jeśli już nie dla własnej osoby… – nie mogłam powstrzymać języka” (Anna Walentynowicz, Anna Baszanowska, “Cień Przyszłości”, Albatros, Gdańsk 1993 r., s. 87).
“Spowiedź robotnika” – to moje zdjęcie w 1981 r. otrzymało tytuł zdjęcia roku 1980 w jakiejś gazecie w Skandynawii (iformację o tym otrzymał ks. Jankowkski, który powiedział mi, że nie otrzymał nagrody lecz polecił ją przelać na konto Matki Teresy z Kalkuty). Nz zdjęciu ks. Jankowski spowiada Alojzego Szablewskiego
Ksiądz Hilary Jastak
Inaczej było w Stoczni Komuny Paryskiej w Gdyni, gdzie poproszony o odprawienie mszy ksiądz Hilary Jastak z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gdyni, nie pytając nikogo o zgodę odprawił w niedzielę mszę na terenie stoczni. Ksiądz Jastak podarował komitetowi strajkowemu MKS w Stoczni Gdańskiej duże zdjęcie Ojca Świętego z następująca dedykacją: „Dostojnemu i dzielnemu Międzyzakładowemu Komitetowi Strajkowemu z siedzibą w Stoczni Gdańskiej, z gorącymi życzeniami załatwienia postulatów mas robotniczych załóg i obfitego błogosławieństwa Bożego z obietnicą stałej łączności duchowej i gorącej modlitwy przed Panem ofiaruje ksiądz Hilary Jastak, prałat Jego Świątobliwości Ojca Świętego”.
Ksiądz Jastak, w odróżnieniu od ks. Jankowskiego, już przed sierpniem 1980 roku znany był ze swojej pomocy dla Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Podczas strajku rozdał niezliczoną liczbę obrazków z pamiątkowymi dedykacjami. Był pierwszym w Polsce księdzem, który odprawił pierwszą w PRL mszę świętą na terenie socjalistycznego zakładu pracy – strajkującej Stoczni im. Komuny Paryskiej. Podczas mszy udzielił rozgrzeszenia generalnego. Janusz Śniadek, przewodniczący „Solidarności”, po 20 latach wspominał księdza: „Gdy 16 sierpnia 1980 roku przybyła do niego delegacja strajkujących robotników z prośbą o odprawienie mszy św. na terenie zakładu, zgodził się bez pytania o jakiekolwiek oficjalne pozwolenia. Jego słowa, postawa budowały niemal mistyczną więź pomiędzy nim – kapłanem i nauczycielem, a nami – pracownikami stoczni i innych zakładów pracy. I uczynił to w tej samej Gdyni, gdzie przed niespełna dziesięcioma laty władze dopuściły się zbrodni, otwierając ogień do ludzi, zabijając również młodzież i dzieci. Dzisiaj, kiedy odwaga staniała, nie wszyscy potrafią docenić heroizm Jego postawy” („Magazyn Solidarność”, Gdańsk 2000, nr 2).
Święty obrazek z dedykacją od ks. Jastaka, który otrzymałem na strajku w sierpniu w Stoczni Gdańskiej
W książce Krzysztofa Wójcickiego “Rozmowy z księdzem Hilarym Jastakiem”, ksiądz wspominał jak w czasie mszy udzielił odpustu zupełnego, co zdarza się praktycznie tylko w czasie wojny. Uważał, że uczynił słusznie i powoływał się na prawo kanoniczne: „Absolucja generalna jakiej udzieliłem wiernym na początku mszy świętej była ze wszech miar słuszna. Nikt nie miał pewności, czy ofiara eucharystyczna nie zostanie przerwana atakiem wrogich sił. [...] wychodziłem z założenia, że absolucja jest w pełni uzasadniona ze względu na bezpośrednie zagrożenie życia. Wiadomo, że zdeterminowani robotnicy ryzykowali, że przygotowywany był desant w stoczni i że jednostki floty radzieckiej stały w pogotowiu na redzie. Mimo to powstał długotrwały spór kanoniczny” (Krzysztof Wójcicki, “Rozmowy z księdzem Hilarym Jastakiem”, s. 180–181).
W czasie strajków – także w innych zakładach pracy Trójmiasta – mszę odprawiali jeszcze, m.in.: ks. Stanisław Bogdanowicz, ks. Andrzej Rurarz, ks. Stanisław Płatek, ks. Henryk Tribowski, ks. Zbigniew Bryk i ks. Stanisław Dułak.
Widziane z Watykanu
Jan Paweł II od początku strajku z uwagą śledził wszystkie informacje o strajku w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Na widok telewizyjnych obrazów, które obiegły cały świat, przedstawiających klęczących robotników wykrzyknął: „Może nadeszła chwila! Tak, czy inaczej, to rzecz niesłychana! Nigdy czegoś takiego nie było! Robotnicy zareagowali w imię słusznej sprawy, protestując przeciw łamaniu prawa pracy. Czynią to pokojowo! Modląc się! Wyznając wiarę w Boga, w Matkę Bożą! I ufność w Papieża!” (Kard. Stanisław Dziwisz, “Świadectwo”, Warszawa 2007, s. 113).
Msze święte w stoczniach w Gdańsku i w Gdyni miały bardzo doniosłe znaczenie jako wydarzenie polityczne i ogromnie pomogły strajkującym robotnikom. Przede wszystkim podnosiły na duchu. Obecność księży, którzy z każdym rozmawiali, przyjąłem jako coś naturalnego i niezbędnego. Choć w młodości nie zawsze postępuje się zgodnie z przykazaniami, to w sytuacji, gdy w każdym momencie mogło dojść do ataku wojska i milicji, w ich obecności czułem się, jak i inni, bardziej bezpieczny. Księża, ich modlitwy i słowa dodawały sił. Ich obecność wzmacniała także polityczną i negocjacyjną siłę strajkujących, którzy otrzymali moralne prawo do podpierania się autorytetem Kościoła, a co za tym idzie i Papieża Jana Pawła II.
W ceremonii przy bramie Stoczni Gdańskiej wzięło udział około 7 tysięcy ludzi. Migawki z mszy zobaczyli ludzie na całym świecie. Oglądał je z uwagą Jan Paweł II – o czym później wspominał podczas spotkania z delegacją „Solidarności” w styczniu 1981 roku w Watykanie. Wówczas, 16–19 sierpnia 1980 roku, w Castel Gandolfo odbywało się pierwsze seminarium dla fizyków, którego gospodarzem był Jan Paweł II. Byli na nich obecni także polscy uczeni. Jeden z nich, profesor Jerzy Janik, wspominał w programie telewizyjnym, że Papież zaprosił gości z Polski na wspólny posiłek, po którym oglądali wiadomości telewizyjne. Polacy nie znali włoskiego i Papież tłumaczył im podawane informacje. W pewnym momencie w relacji pokazano zawieszony na bramie portret Papieża. Jan Paweł II zamilkł, westchnął głęboko i powiedział „o Jezu…”
Msze były zaskoczeniem w „wolnym świecie”. Sceny z polskimi stoczniowcami przyjmującymi komunię w czasie strajku w socjalistycznym zakładzie pracy musiały zastanawiać. Na Zachodzie strajki były kojarzone z ruchami lewicowymi, które dalekie były od nauczania Kościoła. Szokiem musiał więc być dla nich widok portretu Papieża na bramie i modlących się robotników. Dla całego świata były to zadziwiające obrazy i dlatego pojawiły się pytania w prasie zagranicznej, czy strajkujący są radykalnymi socjalistami i syndykalistami czy pobożnymi dziećmi Kościoła, a jeśli Kościoła to jakiego? Odpowiedzi udzielił Papież rok później encykliką Laborem exercens. Publicyści zachodni zastanawiali się w jakiej mierze komunistyczna partia wspiera katolicką liturgię i w jakiej mierze kościół katolicki „zaraził się” syndykalizmem. Pytania takie stawiali dziennikarze, którzy nie znali Polski ani Polaków. Próbowali zjawiska znane z innych części świata dopasować do Polski. Jednak w żadnym innym kraju na świecie podczas strajku nie odprawiano mszy świętej. To mogło się zdarzyć tylko w komunistycznej Polsce w momencie, gdy biskupem Rzymu był Polak.
Ksiądz Jastak został zapomniany. Za odprawienie mszy w Stoczni Gdyńskiej posypały się na niego gromy. Ksiądz Jankowski rozpoczął niebywałą karierę, która spowodowała to, że „urwał się” w końcu bezpiece w 1982 r. Zdaniem Andrzeja Gwiazdy i Krzysztofa Wyszkowskiego przed sierpniem 1980 r. nie ufano ks. Jankowskiemu, głównie dlatego, że chyba jako jedyny ksiądz na Pomorzu nie miał żadnych problemów z nabywaniem materiałów budowlanych na odbudowę kościoła i z pozyskiwaniem pieniędzy. W stanie wojennym ks. Jankowski oddał duże zasługi dla „Solidarności”, ale też wielu mierził jego wielkopański sposób bycia, zbytki, luksusy i pogoń za coraz nowszymi modelami mercedesów. Miał po prostu wady, które są nieobce wielu zwykłym ludziom. Mnie natomiast dziwią z jego działalności po 1990 r. nie tyle jego napastliwe kazanie, bulwersujące noworoczne szopki i czasem wręcz skandaliczne wypowiedzi, ale kontakty z półświatkiem i gangsterami, z najsłynniejszym gangsterem z Trójmiasta na czele – Nikosiem.
komentarze
Dwaj księża - dwa światy, dwie prawdy...
A Episkopat Polski zakończył lustrację, z którego jest świata?
AnnaP -- 26.03.2009 - 09:10Panie Leszku, dzięki za wnikliwy opis!
W tamtych czasach do nas, do Wrocławia, docierały strzępki i ogólniki. Dopiero teraz, po latach, można zobaczyć, jak choćby w tym opisie, sprawy z bliska. Szczegóły, o których z dala nie miało się pojęcia.
To jest pewnie część książki, która Pan pisze?
Pozdrowienia i powodzenia
jotesz -- 26.03.2009 - 09:24Jedni robią to co robią
dla jakiejś idei, choćby własnej.
Igła -- 26.03.2009 - 10:39Inni dla sławy, pieniędzy, zaszczytów, biznesu, zemsty.
Za jakiej władzy to robią albo z jaką władzą do spółki wchodzą jest im wszystko jedno.
AnnaP
Z Episkopatu dobiegają jakieś sprzeczne informacje.
leszek.sopot -- 26.03.2009 - 14:12Jotesz
rzeczywiście, wykorzystałem materiały z mojej ksiązki, którą skończyłem pisac ponad dwa lata temu. Nie udało mi się nią zainteresować nikogo. Z początku pomoc przy wydaniu oferowała KK “S”, ale im minęło.
leszek.sopot -- 26.03.2009 - 14:14Igła
Jak się robi dla pieniędzy to osiąga się sukcesy…
leszek.sopot -- 26.03.2009 - 14:14A co to za wybór
ssać palec z głodu albo sprzedać się za pieniądze?
Igła -- 27.03.2009 - 07:34