Rodziny są różne. Niektórzy mają jej (aż za) dużo, inni raczej niewiele. U mnie to niby ten drugi przypadek, ale to, co jest, przypomina patchwork, więc nie wiem, czy ta notka będzie zrozumiała, chociaż postaram się pisać powoli, bez złożeń typu kuzynki Antka szwagra brat.
Jestem jedynaczką, moja matka nie ma dzieciatego rodzeństwa, mój ojciec ma jednego, dużo młodszego, przyrodniego brata. Ten brat ma jednego syna.
On i ja to już wszyscy ludzie na P w najmłodszym pokoleniu. Przy czym ja się nie do końca liczę, bo nazwiska raczej dalej nie przekażę ;) Cała nadzieja w młodym.
Z młodym ostatni raz ścisłe kontakty miewałam w dzieciństwie (moim), które było jego (niemalże) niemowlęctwem. Razem z dziadkiem, naszym wspólnym, oraz przyrodnim bratem młodego (hi hi, ostrzegałam) spędzaliśmy wakacje na Mazurach, pływając naszą rodzinną żaglówką.
Przy czym dla mnie partnerem do zabawy był ten brat młodego, rok ode mnie starszy, młody stanowił natomiast wybitnie uciążliwą przeszkadzajkę. Do dziś mam, kurde, bliznę w zgięciu łokcia, po tym jak mnie dźgnął zaostrzonym patykiem…
Od tamtych czasów oczywiście kilka razy widziałam go na żywo, nie mogąc zrozumieć, jakim cudem to coś nagle jest wyższe ode mnie. Ostatni raz się zdarzyło w lipcu zeszłego roku. (Swoją drogą, gdyby aktualne układy miały się utrzymać, a ród P. zachować, to nowe piniątko będzie na wpół Czechem.)
No i tak mnie ostatnio naszła fantazja sarmacka, żeby go może dodać na fejzbuku?
Przyjął. I zagadał. Jak przystało na najbliższych krewnych w dwudziestym pierwszym wieku, musieliśmy najpierw ustalić, co właściwie teraz robimy, ile mamy lat i gdzie mieszkamy. Okej, on ma w tej chwili prawie siedemnaście. Ile mam ja, to pomińmy dyskretnym milczeniem, żeby się nie załamać przypadkiem.
Okazało się, że z tego irytującego, tłustego niemowlęcia wyrósł niespodziewanie bardzo fajny facet. A jaki aktywny, laboga, ja w jego wieku nie robiłam nawet połowy tego, co on, nie mówiąc o chwili obecnej, kiedy to nie robię już praktycznie nic. Hm, nie żebym była niezadowolona z tego stanu, bo mogło tak zabrzmieć. (Jeśli coś mnie smuci, to fakt, że mogę w pełni zasadnie użyć zwrotu „ja w jego wieku”… Oddajcie mi moje szesnaście lat, nigdy już nie będzie takiego lata, jak w 2004.)
Niezadowolony to jest raczej on. I poszukujący. Podobno młodzież taka płytka teraz, nieprawda, płytka młodzież to byłam ja i moi przyjaciele. A młody czuje, myśli i pisze tak, jak powinien prawdziwy, wrażliwy nastolatek. To piękna rzecz w naszych hipsterskich czasach.
Spróbuję się na chwilę uwolnić od bażanciego sarkazmu i zauważyć, że zarówno młody, jak ja, tak bardzo bliscy, a tak obcy, mamy pewne dary, tylko zupełnie różne. Ja potrafię dostrzec i wyrazić rzeczy, których on by nie mógł – i mam też w swoim postrzeganiu ograniczenia, które jego zupełnie nie dotyczą. Czy on powinien mi czegoś zazdrościć? Tego nie wiem, w drugą stronę owszem…
komentarze
W pierwszych słowach mego listu zauważę z radością, że zdążyłam
z komentem przed Grzesiem :D
Młodzież nigdy nie jest tylko albo mądra, albo płytka. W życiu to jest tak dokładnie przemięszane, żeby ciekawiej było. Wypowiadam się w temacie, bo po pierwsze primo: ruszałam temat ostatnio, drugie primo – pracować z rzeczonymi zdarza mi się. J
Już Goethe odkrył, a był prawdopodobnie mądrzejszy ode mnie, że (tu cyt walnę) “Mielibyśmy doskonale wychowane dzieci, gdyby ich rodzice byli dobrze wychowani.”
Temat młodzieży żywy więc w każdym czasie. W moim przekazie ostatnim bardziej chodziło o to, że młodzież chyba w teraźniejszych czasach ma największe szanse, a nie wykorzystuje ich należycie. Jak się okazuje, i co wiemy – nie wszyscy rzecz jasna. Ale zostawmy wątek młodzieży, coby dorcia nie pogrążyła się zbytnio o 3 rano
Ja mam BIG rodzinę. Kurcze, jak nas jest BIG. A do tego w jednym pokoleniu nastąpiło “minięcie”. Oznacza to, że babka urodziła wcześniej moją matkę niż prababka moją ciotkę (hihihihih). W praktyce to oznacza, że moja siostra uczy swojego wujka w szkolemój wujek ma lat obecnie 8 i mówi do mnie “ciociu” i inne takie tam :)))
dorcia blee -- 30.01.2012 - 03:12Lubię swoją rodzinę
A w temacie: Ja w twoim wieku
to zawsze mi się “MIŚ” kojarzy: ja w twoim wieku nie jadłam
dorcia blee -- 30.01.2012 - 03:09ale nie mogę stosownego youtubka odnaleźć.
Zrozumiałam
Mam podobny przypadek, dziewczyna młodsza cztery lata ode mnie jest kuzynką mojego ojca i moją ciotką, ale nie mogę jej tym wkurzać, bo mieszka w Finlandii. :)
Moja rodzina w sumie też jest całkiem spora, bo dziadek P. ma siostrę, która urodziła trzy córki, ale to już wszystko po innych nazwiskach.
Pino -- 30.01.2012 - 03:12my teżnazwiska mamy przeróżne, bo babiniec króluje
W najbliższej rodzinie jest wszystkiego po 2: matka z bratem, ojciec z siostrą, oni po 2 córki każde, ja z siostrą, my po 2 dzieci. Ze strony męża jedynactwo. I to smutne jest bardzo. U mnie w rodzinie wszyscy się trzymamy razem. Czasami jest takie przemieszanie, że trudno mi Hasbendowi wytłumaczyć kto zacz, a on się nawet nie stara tego pojąć.
dorcia blee -- 30.01.2012 - 03:20Ach, jakoś się wzruszyłam tą rodzinką moją. Na wspomnienie znaczy się.
Nieźle,
ale to jeszcze nic przy rodzinie mojego faceta. Jego matka ma cztery siostry, a ojciec pięcioro rodzeństwa, jeśli czegoś nie pomyliłam. Czuję zrozumienie dla Hasbenda, tego się nie da ogarnąć :O
Wiem tyle, że szefową rodu jest babcia Wandzia, niesamowita kobieta zresztą, i to mi wystarcza.
Pino -- 30.01.2012 - 03:25No to ja dodam z dalszej rodziny:
ze strony matki:
dorcia blee -- 30.01.2012 - 03:35babka ma 7 rodzeństwa (każde swoje liczne dzieci – nie będę wymieniać przez szacunek dla późnej/wczesnej pory). dziadek 6 siostrzyczek, z czego żadna nie ma jedynaka.
Ze strony ojca: dziadek 4 rodzeństwa( każdy swoje dzieci z konsekwencjami tych dzieci), za strony babki 3 rodzeństwa. Możesz wierzyć, możesz nie – ja wiem na bieżąco, co się u kogo dzieje. Może dlatego, że seniorem rodu teraz jest mój ojciec, a ze strony matki babcia lat 84, która mieszka z rodzicami teraz. A może dlatego, że fajni jesteśmy :)
Mało tego: cała gałąź ze strony ojca mieszka w Białymstoku i okolicach, i w Krakowie i okolicach. Odwiedzamy się, dzwonimy…
Coraz rzadziej co prawda, ale to chyba zrozumiałe :D
Słabo mi
:)
odwiedź tę w Krakowie, to pójdziemy na piwo
Pino -- 30.01.2012 - 03:39żadne odwiedziny chwilowo w grę nie wchodzą, bo mój Maluch
nie wiedzieć czemu, przeciwnikiem motoryzacji jest.
dorcia blee -- 30.01.2012 - 03:50Ten młody człowiek, urodzony niemalże w samochodzie nienawidzi przemieszczać się gdziekolwiek jakimkolwiek środkiem lokomocji z wyjątkiem rąk matczynych/ojczynych lub własnego Tapu-tapu.
Młodzieniec ów tak się drze w wózku/samochodzie, że jakiekolwiek wyjście z domu jest nielada wydarzeniem i stanowi sensację na dzielnicy.
Rodzice mieszkają 13 km od nas – 10 min zdrawego darcia mordy.
Do Krakowa jest 300, z przerwami na uzupełnianie płynów, jakieś 5 godz. jazdy – nikt nie zdzierży tyle decybeli w zamkniętej przestrzeni autka :)
A urlopy za pasem….
ha!
W kwietniu odbyłam epicką podróż w Świętokrzyskie. Na pokładzie dziewięciolatek i niemowlę. Oraz mój debiut w roli kierowcy na krajowej szosie. :D
Pino -- 30.01.2012 - 04:01Pino,
zajrzałam sobie w Twoich odwiedzających: masz 2 aktywnych, 1 z Krakowa, 1 z Warszawy.
A skoro Ty mieszkasz w Krakowie, to ja …. Łomatko: Warszawianka jestem!!!! A swoją drogą, ma rozmach ta/ten satelita:D
Spać idę, bo zaraz wsawać będę. A żeby wstać, to trzeba się położyć :)
dorcia blee -- 30.01.2012 - 04:04Dobranoc :)
Nie trzeba,
ale dobranoc :)
P.S. z Warszawy polecam Bielany, najlepsza dzielnica
Pino -- 30.01.2012 - 04:06PS: właśnie dziwne, bo Starszaka, żeby zasnął Hasbend
po dzielni woził narażając nas na straty finansowe a środowisko na zanieczyszczenia.
Poza tym drogę Warszawa-Lublin pokonywał przynajmniej raz w tygodniu.
No tak, ale oni są różni pod każdym względem.
Gratuluję debiutu :D
dorcia blee -- 30.01.2012 - 04:08dorcia
A żebyś jeszcze widziała, czym my jechaliśmy, na widok tego Forda, dyskretnie gdzieniegdzie połatanego pianką montażową, można się było popłakać. I jeszcze ta skrzynia, biegi nie chciały wchodzić, już nie pamiętam dlaczego :)
Pino -- 30.01.2012 - 04:14Słowo na dobranoc i już kończę, no!
Czy on powinien mi czegoś zazdrościć? Tego nie wiem, w drugą stronę owszem…
No tak, ale oni są różni pod każdym względem.
...
dorcia blee -- 30.01.2012 - 04:17I to nasze bogactwo jest: każdy ma swój potencjał, wiano takie na dalsze lata.
Bogu dzięki, że każdy inne, bo inaczej Korea Pn.
Amen
dbrnc
Pino -- 30.01.2012 - 04:21za młoda jesteź
na Heroda
Docent_Stopczyk -- 30.01.2012 - 06:26Docent
to chyba dobrze
Pino -- 30.01.2012 - 06:32bardzo dobrze
pomyśl tylko jak skończył Herod. :)
a Kraków to piękne miasto. dawna stolica Polaków. Babcia Malina jeszcze jest?
Docent_Stopczyk -- 30.01.2012 - 06:44o tej porze nie myślę
przemknęła mi głowa na tacy, ale to był Jan Chrzciciel, myślę że jest, na Sławkowskiej
Pino -- 30.01.2012 - 06:47sugerujesz, że Babcia Malina
serwuje głowiznę? i do tego świętą? :)
Docent_Stopczyk -- 30.01.2012 - 07:30to muszę odwiedzić
planty-szewska-rynek
jasne
Něžná i proradná, krutá i bezradná. Plamen i červánek, ďábel i beránek. Cukr i sůl
Pino -- 30.01.2012 - 07:00Ludzie, ludzie,
czemu wy po nocach nie śpicie?
Ja ostatnio mam fazę, że mółbym spać cały czas.
Dorciu, oddam ci palmę pierwszeństwa w komentowaniu szczególnie o godz. 3 w nocy:), o tej porze po TXT to ja nigdy nie grasowałem, za dawnych czasów to RRK zawsze, wcześniej wyrus, który chyba też nie spał.
Ja spać lubię dużo, no.
Co do tej rodziny, ja mam dwoje rodzeństwa tylko (czasem żałuję, że mało, czasem żałuję, że w ogóle:))), mama też dwie siostry, tata jednego brata, ogólnie więc skromnie, z dalszą rodziną kontaktów nie ma, nawet z kuzynami od jednej siostry mamy prawie w ogóle, choć blisko mieszkają.
Ogólnie zazdroszczę często osobom, które nie tylko mają dużą rodzinę, ale utrzymują kontakty z nimi i się dobrze rozumieją, jakieś wspólne spotkania/imprezy itd
U mnie tego nie ma…
pzdr
grześ -- 30.01.2012 - 09:37