Jest nowy Akunin. Zbiór opowiadań, przy czym co najmniej dwa są całkiem długie i mogłyby robić za osobne ‘książki’. Na pewno starczy na trasę pociągu Warszawa – Gdańsk i z powrotem. Ponad 600 stron kryminału, z dialogami, które momentami wchodzą jak nóż w masło. Sam czytałem podczas trzydniowej ostrej przypadłości żołądkowej i sporo wciąż pamiętam, mam też niejasne wspomnienie, że wszystko w trakcie lektury rozumiałem. Raz nawet odkryłem kto zabił!; konkretnie dotyczyło to zagadki, której sceną był referat przedsiębiorstwa kolejowego. Więcej nie zdradzę.
Ci który znają cykl przygód Fandorina nie będą zawiedzeni. Akunin trzyma poziom; zresztą nie wiem, czy on w ogóle potrafi pisać inaczej niż normalnie. Wyrobił taki warsztat i zabiegi stylistyczne, że – jak sądzę – mógłby pisać na okrągło i nikt by tego nie zauważył. Zawsze wydawało mi się to trochę nudne i kilka lat temu całkowicie go odstawiłem. Powiedziałbym: przeczytałeś jedną, tak jakbyś znał wszystkie (a pociągami aż tak często nie jeżdżę). Gdyby jednak ktoś miał chwilę, polecam Akunina i jego “Nefrytowy naszyjnik”! Dobry na zatrucie żołądkowe.
komentarze
Panie Referencie
W swoim czasie pochłonęłam mrożące krew w żyłach opowieści Fandorina, choć już drugi cykl Akunina o Pelagii, mi nie przypadł.
Nie wszystko może przypaść prawda.
Może przeczytam nie czekając na problemy z żołądkiem, chyba że to jest warunek niezbędny.
W końcu to jest naszyjnik czy różaniec, ten z nefrytu? :)
Gretchen -- 29.11.2009 - 12:24Hm, trza pamiętać
przy zatruciu:), co mam czytać.
A rok temu na grypę cudownie sprawdziła mi się (acz to pewniak) Agatha Christie, Kapuściński i chyba Harlan Coben:), którego uwielbiam acz wszystkie jego ksiązki takie same są właściwie.
Ale może w tym ich urok?
Pozdrawiam, przyznając się bez bicia, że Akunina nie kojarzę zupełnie.
grześ -- 29.11.2009 - 12:31Jak zachoruję,
to skończę Llosę i Hugo-Badera, Kossak w ramach lektury, może się wezmę za Bułhakowa w oryginale ;) A w akcie rozpaczy to za podręczniki.
Pozdrawiam, ciesząc się zdrowiem i pogodą
-->Gretchen
“Różaniec”, oczywiście ;) Ale naszyjnik też ładnie, zresztą co to za różaniec, który nie jest nasz polski katolicki.
Pelagia była w sumie niezła (jakaś różnica po Fandorinie), ale tak jak mnie zdenerwowało zakończenie, to trzeba było mnie wtedy widzieć ;) Do ostatniej strony (a nawet z niedowierzaniem grzebałem w okładce, czy ciąg dalszy się gdzieś nie skleił) miałem nadzieję, że on to jakoś zracjonalizuje, ułoży, wyjaśni, a tu taki babol (pardą). Duży zawód. Nic mnie tak nie denerwuje jak brak logiki :-) Wszędzie wokół życie nadprzyrodzone, każą w coś wierzyć, a kiedy mówi się – sprawdzam, to… właśnie.
Jeśli ma Pani jakieś zajęcie, to niech Pani nie czyta. Może będzie jakieś zatrucie, podróż do Żywca, może zgubi Pani klucze do domu, a w torebce przypadkowo będzie Akunin…
Niech Pani poczeka, a będzie jak znalazł.
——————————
referent Bulzacki -- 29.11.2009 - 12:39r e f e r a t | Pátio 35
-->Grześ
Stara dobra Agata jest dobra na wszystko, nawet do referatu, na zebrania. Coben też jakoś mnie nie zachwycił, choć nie dostał na dobrą sprawę szansy. To znaczy dostał, ale jej nie wykorzystał ;) A książki agenta Kapuścińskiego widziałem ostatnio w księgarniach w Paryżu. Leżał jako jedyny nasz Polak eksportowy na podwyższeniu. Niech mu będzie, miał dobrą korektę i redakcję, więc w ogóle daje się czytać, choć — jak większość agentów w jego randze — utalentowany był i spostrzegawczy nad wyraz. Nie lubię go, co chyba łatwo wyczytać z powyższego ;)
Lecę, obiecałem wujka Janka na niedzielę, więc trzeba pisać.
referent
——————————
referent Bulzacki -- 29.11.2009 - 12:45r e f e r a t | Pátio 35
-->Pino
No to zdrowia! Kiedy jestem zdrowy przeważnie czytam niestety referenckie akta (odpowiednik podręczników).
——————————
referent Bulzacki -- 29.11.2009 - 12:57r e f e r a t | Pátio 35
Panie Referencie
Naszyjnik też ładnie, to prawda.
Może nawet ładniej i do tego bardziej poprawnie – nikt się nie poczuje urażony religijnie. :)
To, co się Panu przytrafiło z Pelagią to nic, w świetle tego co mnie kiedyś spotkało. Miałam ci ja książkę i tak sobie była, aż naszło mnie żeby sprawdzić, co też mnie podkusiło, żeby ją przytaszczyć z księgarni do domu.
Więc czytam, nawet się wciągnęłam i mnie zainteresowało.
I co?
Kupiłam egzemplarz bez kilku (nawet nie wiem ilu!) ostatnich stron.
Trzeba było mnie wtedy widzieć. Nie mogłam uwierzyć, nie posiadałam się ze zdumienia i innych nieprzyjemnych uczuć. :)
Dziękując za podpowiedź w sprawie lektury, pozdrawiam Referenta.
Gretchen -- 29.11.2009 - 13:04-->Gretchen
O, to podłość! Nie miałem takiego przypadku. Raz zdarzyło mi się natomiast, że kilka arkuszy wkleiło się dwukrotnie i od pewnego momentu książka się powtarzała (zapętlała). Niestety nie była to żadna awangarda, ani nawet obscena, ale prawo cywilne, więc potraktowałem zdarzenie jako znak od opatrzności i zająłem się prawem publicznym. Dziś myślę, że szkoda.
——————————
referent Bulzacki -- 29.11.2009 - 13:31r e f e r a t | Pátio 35
Panie Referencie
Zapętlające się prawo cywilne, to nie jest obscena? W najlepszym przypadku awangarda?
Co do mojej książki, to do dziś nie wiem jak ta historia się kończy. Obraziłam się.
Gretchen -- 29.11.2009 - 13:48Takich rzeczy się po prostu nie robi.