Sto dni Palikota

Po stu dniach istnienia komisji sejmowej “Przyjazne Państwo” poseł Janusz Palikot oświadczył, że ma sto wniosków zmian ustaw. Niebawem je wniesie. Do laski. Jednocześnie oświadczył, że dni było dziewięćdziesiąt osiem a wnioski są gotowe w liczbie sto cztery. Posiedzeń także się sto odbyło. Plan został zatem wykonany ze stosowną nadwyżką. Jeżeli bowiem policzyć, to rzeczywiście nie sto a dziewięćdziesiąt osiem dni od szóstego stycznia upłynęło – czas powołania komisji – i posiedzeń sto odbyto czyli widać, że w ciągu jednego dnia odbywano więcej niż jedno posiedzenie. Szczególnie jak się niedziele, święta i dni wolne od pracy odliczy.

Rzecz uczczono stosownym, stuświeczkowym tortem. Cztery nie zgasły od razu.

PRL całą gębą. Plan musiał być wówczas też zawsze wykonany. Najlepiej na poziomie 102%. Najbezpieczniej. Świadczyło to dobrze i o jedynie mądrych planistach i o gorliwości wykonawców. Do sprawozdania o osiągnięciu planowanej liczby włączano wszystkie wykonane wyroby. Proste i krzywe – tych ostatnich więcej. Także te, które zamierzano wykonać w przyszłości. Bo trudności obiektywne na razie na ich zmajstrowanie nie pozwalały. Po wykonaniu planu ogłaszało się fetę i gromadziło profity. Potem rzecz traciła już znaczenie i przestawała budzić zainteresowanie. Szczególnie solennie zapominano o wyrobach, które nie ujrzały światła dziennego.

Podkreśla się wyjątkową atmosferę pracy palikotowej komisji. Zarówno koalicji rządzącej jak i opozycji zależy na unowocześnieniu państwa. Dlatego też oczywiste idiotyzmy – dzielenie posiedzeń na kilka – nie budzą protestów i wszyscy się na takie szopy potulnie godzą. Aby się tylko udało.

Ale się nie uda. Janusz Palikot robi w tej sprawie co może. Prowokuje ukochanego przez PiS prezydenta. Organizuje pokazuchy. Przeprasza tych, którzy się jego prowokacjami czują obrażeni w sposób obiektywnie obraźliwy. Postępuje tak, jak ktoś pozbawiony wiary we własny sukces i z góry szukający usprawiedliwienia dla porażki. Ba, świadomie ją przygotowujący.

I już jest odzew. PiS żąda ustąpienia Palikota ze stanowiska przewodniczącego komisji a niebawem pewno także z jej składu. Dzielny poseł osiągnął swój cel. Nie ten wprawdzie, któryśmy mu przypisywali. Ten, który sobie sam wyznaczył. Urządził rozróbę i znalazł winnego dla zawodu, jakiego zapewne doznamy. Po to się do Sejmu zapisał. Podobnie jak cała partia, z którą tak zajadle walczy.

Sto dni. Niestety, nie napoleońskie. I nie dlatego, że Janusz Palikot jest od Cesarza wyższy.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Tego pacana

pełno w mediach.
Powinni go skrzyżować z Dodą i pokazywać w cyrku objazdowym.
Igła


Igła

W autokreacji jest dobry. Przyznaję.

Z Dodą paru by się chętnie skrzyżowało. Nie szkoda jej dla Palikota?


No to ja się wyłamię

Czego Wy właściwie chcecie od tego Palikota? No oryginał. No ekscentryk. No kontrowersyjny! No i co?

Ale do jasnej Anielki, chcielibyscie żeby był taki sam w ząbek czesany jak cała reszta? Urawniłowka już się skończyła drodzy Panowie.


Ja to bym chciał

żeby on choć jedną sprawę z 100 załatwił.
Ale nie załatwi.
Typowy pajac medialny, tak jak Cymański, Kalisz, Senyszyn i większość tych lansowanych przez media.
Igła


Delilah

popieram, ktoś powiedział gdzies że do tego tylko wariat się nadaje, no i trudno- vcięzki może to kompromis no ale jest, efekty jak się pojawią (bo jakies się pojawią) sa wazniejsze od formy, w tym przypadku

Prezes , Traktor, Redaktor


Delilah

Uważam, że ktoś, kto się podjął poważnego zadania, powinien się na nim skoncentrować. Platformę popierałem, i nadal popieram w nadziei, że uwolni nas z wszechwładzy biurokracji. Dlatego od początku uważałem, że powierzenie tak poważnego zadania człowiekowi “niekonwencjonalnemu” może się źle skończyć. Już raz krytykowałem Palikota ale po stwierdzeniu którejś z pań, może nawet Twoim, że to najpracowitsza komisja, dałem spokój. Bo ta pracowitość była raczej niezmyślana.
Teraz jednak, po wczorajszej prezentacji, z ostentacyjnym dmuchaniem, obudził sie we mnie stary sygnał ostrzegawczy. Podejrzewam oto, że facet jest mitomanem. Z takim się znakomicie pije wódkę. Jak od byle czego nie wpada pod stół, jest niezastąpiony. Ale nigdy się z takim nie pracuje. Nigdy bowiem nie wiadomo w jakiej żyje rzeczywistości. Tutaj się okazuje wielce prawdopodobnym, że Palikot dążył jedynie do realizacji zapowiedzi, że na sto dni będzie miał sto posiedzeń i sto wniosków. I plan zrealizował. I jest z tego dumny.
Podziwiam Twoją tolerancję. Uważam jednak, że ludzi znasz ode mnie słabiej. Chociażby z różnicy wieku łatwo moją przewagę odczytać. Dlatego się obawiam. Zamiast przegnania biurokracji w diabły będziemy mieli kolejny bat na PiS. Zupełnie niepotrzebnie. Przecież PiS się sam bardzo ładnie biczuje.


Słuchaj Stary

a nie zastanawia cię te ciągłe lansowanie tego typka w mediach?
To że sam ma parcie na szkło, to jasne.
Tyle, że wygląda na to, że paru koncernom zależy aby nic się nie zmieniło i żeby to tylko cyrk był i wieczne utyskiwanie na polityków a zakulisowe lansowanie pajaca pozwala zachować statu quo?

Igła


Igła

Znowu Cię do spisku ciągnie?
Moim zdaniem Palikot próbuje sobie zbić polityczny kapitał na obrzucaniu podejrzeniami i insynuacjami ludzi uważanych za nietykalnych. Podobnie działał Lepper na wielka skalę a pisowskie młotki na mniejszą. Topi w tym większy sens.
Ponieważ w każdym cyrku najwieksze powodzenie mają niezwykłe stwory, w medialnym cyrku mozna w ten sposób brylować.


Szanowny Panie Stary

Maszyna Cyfrowa tym razem nie do końca się zgadza. Doskonale bowiem rozumie specyficzną wartość jaką dla PO stanowi bohater Pana wpisu. Nie darmo Tusk powiedział kiedyś, że “każdy ma swojego Palikota”. Otóż jeśli można zgodzić się, że wyżej wymieniony robi za “medialnego głupka”, to należy pamiętać, że dzięki takiej “gębie” ów może sobie pozwolić na powiedzenie głośno tego o czym tzw. poważny poseł może jedynie pomyśleć. Szkopuł polega na tym, że z tej “szwejkowskiej” roli poseł od czasu do czasu wypada m.in. “podejmując poważne zadania”, jak raczył Pan napisać. Na ile wynika to z niekonsekwentnej strategii PO (żal tak znanej postaci jakoś dodatkowo nie wykorzystać?), a na ile z ambicji samego posła nie mnie już oceniać. Dość, że mocno zgrzyta, co zresztą nie jest tylko wewnętrznym problemem samej PO ale i o dziwo PISu. Wystarczy przecież posłuchać Poncyliusza (którego mimo wszystkich “ale” mam za osobę rozsądną), jak straszliwie unika jednoznacznych ocen tyczących przewodniczącego “własnej” komisji.
PECET
PS. Mój Użytkownik jest nieco większym optymistą od Pana. Twierdzi mianowicie, że jeżeli nawet jakimś bulwersującym i kontrowersyjnym wygłupem uda się Palikotowi choć minimalnie naruszyć fundament biurokratycznego betonu, który wszystkim utrudnia życie, to już będzie jakiś sukces. Dodaje nawet, że jego (MU) partyjne antypatie nie mają tu nic do rzeczy, bo w tej samej sprawie gotów kibicować nawet Nelly Rokicie. Po prostu zauważa, że w tym wypadku linia frontu przebiega nie tam gdzie zazwyczaj (tj. nie pomiędzy zwalczającymi się ugrupowaniami partyjnymi). Pewną obawę wzbudza fakt, że mimo tylu szumnych deklaracji nikomu w przeszłości się to jeszcze nie udało. Kto jednak wie – może atak pod wodzą faceta, który w jednej dłoni trzyma wibrator a w drugiej tort zostanie przez urzędasów okopanych na z góry ustalonych pozycjach na tyle zlekceważony, że chociaż jeden szaniec biurokratycznych absurdów padnie?


Pecet

Może to rzeczywiście ma tylko problem postawić w świetle. Ale jednak to za mało.

Cały czas przypominam sobie kopalnianego urzędasa, który poprzez tępotę doprowadził do dobowego przestoju całego oddziału wydobywczego. Dyrektor, też zresztą niezły głąb, dał mu do wyboru. Zwolnienie albo miesięczna praca przy rozładunku drzewa i powrót na stanowisko. Urzędas wybrał drzewo. Ale tam rzeczywiście administracja była pomocna.

Może Palikot, z góry nie przewidując sukcesu, los rozładowacza wagonów próbuje jednak biurokratom, na razie tylko zasugerować.

Ale oczekiwania są znacznie wyższe. Ja mogę w końcu nie dożyć klęski biurokracji.


Subskrybuj zawartość