Dahlmann ściska w dłoni nóż, którym być może nie będzie umiał władać, i wychodzi na równinę.* Za nim, niczym zwierzęta podniecone zapachem krwi, idą parobcy. Wśród nich – chłopak o indiańskiej twarzy. Ze wzrokiem utkwionym w plecy przybysza kołysze się na pałąkowatych nogach; zdaje się, że w ogóle nie jest już pijany.

Szli przez unoszony butami pył. Dahlmanna owładnęła dziwna ospałość, może obojętność. Nie był to strach, raczej poddanie się kolejności zdarzeń, rozpoczętemu kulką od chleba rytuałowi Południa. Przypomniał sobie zdjęcie dziadka Francisco Floresa i zostawioną na barze otwartą książkę. Rodzinna pamiątka wybrała mu los; tom „Tysiąca i jednej nocy” przywiódł na równinę. Jestem kolejną opowieścią Szeherezady. Nóż starego spłynie krwią i zamieni się w złośliwego dżina – pomyślał.

Uwiązane przy zajeździe konie poruszyły się niespokojnie. Ktoś, przerywając milczenie, zaczął do nich szeptać. Dahlmann odwrócił się i zobaczył jak stary gauczo głaszcze i poklepuje je po karkach.


--------
*Ostatni akapit opowiadania J.L. Borgesa „Południe”. Z tomu „Fikcje” (Warszawa 2003). Tłumaczenie A. Sobol-Jurczykowski.