Ależ oczywiście, że można napisać, że nie zachwycił i tyle. Oczywiście taka skrótowość zastrzeżona jest dla profanów, dla ludzi którzy nie pretendują do miana znawców czy nie daj Boze staraja się uchodzić za krytyków sztuki.
Oczywiście można nie napisać nic i w ten sposób wyrazić swoją opinię.
Piszesz:
“
Nie wystarczy powiedziec, czy napisac “mnie nie zachwycił”, czy “zadumamć się przy tej powieści jakoś nie mogę”. O wielkoscii znaczeniu jakiegokolwiek “tworu” literatury, czy sztuki nie swiadcza czyjes osobiste opinie na jego temat”
Oczywiście, że nie wystarczą, gdyż to nie Jarecki decyduje o wielkości Cortazara czy Borgesa, których uwielbia a o przeciętności Marqueza, którego nie uwielbia
I Grześ ani wszyscy twórcy i krytycy Świata, nie są w stanie przekonać mnie do wielkości Margueza, choćby użyli wszystkich mozliwych i niemożliwych argumentów.
“Bo jak ma zachwycać, skoro nie zachwyca?”
Podobnie z nauka twojego “starego profesora” Miał rację, ale nie do końca.
Choćby z tymi opiniami profesjonalistów. Dobrze, ale z jakiego okresu?
Powstania dzieła? Wznoszenia sie dzieła na wyżyny sukcesu czytelniczego, czy najnowsze, bo przecież cały czas trwa weryfikacja ich jakości, przez kolejne pokolenia znawców?
Prowadzi to do przypinania do dzieł jakiejś obowiązkowej wykładni w 3 tomach, albo nawet protokołów rozbieżnych ocen.
Nie sądzę by to było konieczne, podobnie jak zmuszanie amatorów do uzasadniania każdego sądu krytycznego czy afirmującego dane dzieło.
Przywołujesz “Rzeźnię nr5” Z Vonnegutem to ja mam taki problem, że nijak nie mogę pojąć zastrzeżeń o “trudności”. Znowu Cię zezłoszczę, bo bez powoływania się na zdanie profesjonalistów, sam go sobie obwołałem geniuszem, gdy przeczytałem kilka pierwszych stron “Kociej kołyski” a chłopięciem wówczas byłem i o zadnej krytyce ani systemie ocen nie wiedziałem.
Pozdrawia serdecznie.
( żeby się Michelle dziwiła tym pozdrawianiem jeszcze mocniej)
Szeryfie
Ależ oczywiście, że można napisać, że nie zachwycił i tyle. Oczywiście taka skrótowość zastrzeżona jest dla profanów, dla ludzi którzy nie pretendują do miana znawców czy nie daj Boze staraja się uchodzić za krytyków sztuki.
Oczywiście można nie napisać nic i w ten sposób wyrazić swoją opinię.
Piszesz:
“
Nie wystarczy powiedziec, czy napisac “mnie nie zachwycił”, czy “zadumamć się przy tej powieści jakoś nie mogę”. O wielkoscii znaczeniu jakiegokolwiek “tworu” literatury, czy sztuki nie swiadcza czyjes osobiste opinie na jego temat”
Oczywiście, że nie wystarczą, gdyż to nie Jarecki decyduje o wielkości Cortazara czy Borgesa, których uwielbia a o przeciętności Marqueza, którego nie uwielbia
I Grześ ani wszyscy twórcy i krytycy Świata, nie są w stanie przekonać mnie do wielkości Margueza, choćby użyli wszystkich mozliwych i niemożliwych argumentów.
“Bo jak ma zachwycać, skoro nie zachwyca?”
Podobnie z nauka twojego “starego profesora” Miał rację, ale nie do końca.
Choćby z tymi opiniami profesjonalistów. Dobrze, ale z jakiego okresu?
Powstania dzieła? Wznoszenia sie dzieła na wyżyny sukcesu czytelniczego, czy najnowsze, bo przecież cały czas trwa weryfikacja ich jakości, przez kolejne pokolenia znawców?
Prowadzi to do przypinania do dzieł jakiejś obowiązkowej wykładni w 3 tomach, albo nawet protokołów rozbieżnych ocen.
Nie sądzę by to było konieczne, podobnie jak zmuszanie amatorów do uzasadniania każdego sądu krytycznego czy afirmującego dane dzieło.
Przywołujesz “Rzeźnię nr5” Z Vonnegutem to ja mam taki problem, że nijak nie mogę pojąć zastrzeżeń o “trudności”. Znowu Cię zezłoszczę, bo bez powoływania się na zdanie profesjonalistów, sam go sobie obwołałem geniuszem, gdy przeczytałem kilka pierwszych stron “Kociej kołyski” a chłopięciem wówczas byłem i o zadnej krytyce ani systemie ocen nie wiedziałem.
Pozdrawia serdecznie.
( żeby się Michelle dziwiła tym pozdrawianiem jeszcze mocniej)
Jacek Jarecki
Jacek Jarecki -- 23.12.2007 - 09:47