Panie Igło, a w czym problem?

Panie Igło, a w czym problem?

Ponawkrajaj pan sobie chorizo, albo szegedyńskiej paprykowej. Albo usmaż Pan w talarki poklojoną polędwiczkę świńską, czy też pierś kaczą, albo gęsią (jak bardzo tłusta – bez skóry).
Z kiełbasą płynu mniej trzeba, bo tłustość swoje znaczenie posiada.
Warzywa do tego dobrać trzeba staranniej, bo mrożonka się rozklapcia. Raczej twarde, mało soku puszczające. Papryka. Oberżyna sparzona albo lekko podgrillowana, cukinia, z której środek w cholerę wywalić należy. Takie tam…

A zamiast wody (bo od wody to w człowieku się żaby lęgną) – krajanych pomidorków, dla smakowitości. I jabłuszko.
Troszkę wina czerwonego.

Przyprawiać do smaku – zdatne do tego są meksyckie różne przyprawy, bo one słone są w sobie i nie trzeba osobno solić. Choć ja to bym wolał szegedyńską paprykę i zioła rozmaite, co mam schowane w kredensie.
Ja to takie dania potem dzielę na pół, bo żona moja lubi z czerwoną fasolą mieć okoliczność, a ja z oliwkami czarnymi. A gusta nasze są przeciwne sobie.

Można też ośmiorniczki, krewetki i inne robactwo morskie powrzucać. Wtedy wino białe.


Ryż z patelni By: Mo (27 komentarzy) 22 styczeń, 2008 - 09:01