ja to pewnie w cześciach odpisywać będę. bo mnie tekst obalil, dusi i puscic nie chce. oraz prozaicznie – mam do roboty robote. ;-)
w sumie pierwsze, co mi sie w tekscie rzucilo, ale to chyba przez Pański poprzedni wpis (gawędy o niczym) to wlasnie ta cecha Polaków, ktora sprawia iż wprawdzie mamy spory dystans do siebie (kto potrafi sie tak dosadnie i bezwzględnie smiac z naszych przywar, jak my sami), ale jestesmy wyczuleni jak sejsmograf na najdrobniejsza kpine ze strony innostrancow.
pamietam jak na oktoberfescie, po paru piwach i w mieszanym towarzystwie nabijajlismy sie z jakies naszej polskiej przywary i kolega na goraco tlumaczyl to naszemu niemieckiemu koledze, bo on w polskim byl rownie slaby jak my w niemieckim. no i gdy ten kumpel, zaden tam obcy, kompan piwny buchnal smiechem (jak my przed chwila), to polskie towarzystwo zmrozilo. reka sama zacisnęla sie na kuflu, szczeki zagraly a w oczach pojawil sie mord, taki nasz typowy – za westerplatte. glupie? chyba tak. ale to takie symptomatyczne. niemiec po ryju nie dostal oczywiscie i zrewanzowal nam sie opowiescia bawarska o przytępych prusakach. ale jak my sie smialismy z tych prusaków, to u goscia jakos nie zauwazylem tego spięcia, ktore towarzyszylo nam.
co do Kijowa, Bolesława i Szczerbca, to mój kolega historyk amator poczęstował mnie kiedyś opowieścią jak to i kogo Bolesław “szczerbił” na oczach mieszkańców i co to oznaczało po prawdzie, ale to nie jest dobra opowiesc na txt, w dodatku ja ja anegdotycznie a nie historycznie potraktowałem.
Yayco szanowny
ja to pewnie w cześciach odpisywać będę. bo mnie tekst obalil, dusi i puscic nie chce. oraz prozaicznie – mam do roboty robote. ;-)
w sumie pierwsze, co mi sie w tekscie rzucilo, ale to chyba przez Pański poprzedni wpis (gawędy o niczym) to wlasnie ta cecha Polaków, ktora sprawia iż wprawdzie mamy spory dystans do siebie (kto potrafi sie tak dosadnie i bezwzględnie smiac z naszych przywar, jak my sami), ale jestesmy wyczuleni jak sejsmograf na najdrobniejsza kpine ze strony innostrancow.
pamietam jak na oktoberfescie, po paru piwach i w mieszanym towarzystwie nabijajlismy sie z jakies naszej polskiej przywary i kolega na goraco tlumaczyl to naszemu niemieckiemu koledze, bo on w polskim byl rownie slaby jak my w niemieckim. no i gdy ten kumpel, zaden tam obcy, kompan piwny buchnal smiechem (jak my przed chwila), to polskie towarzystwo zmrozilo. reka sama zacisnęla sie na kuflu, szczeki zagraly a w oczach pojawil sie mord, taki nasz typowy – za westerplatte. glupie? chyba tak. ale to takie symptomatyczne. niemiec po ryju nie dostal oczywiscie i zrewanzowal nam sie opowiescia bawarska o przytępych prusakach. ale jak my sie smialismy z tych prusaków, to u goscia jakos nie zauwazylem tego spięcia, ktore towarzyszylo nam.
co do Kijowa, Bolesława i Szczerbca, to mój kolega historyk amator poczęstował mnie kiedyś opowieścią jak to i kogo Bolesław “szczerbił” na oczach mieszkańców i co to oznaczało po prawdzie, ale to nie jest dobra opowiesc na txt, w dodatku ja ja anegdotycznie a nie historycznie potraktowałem.
Griszeq -- 06.02.2008 - 14:26