Sergiusz ma rację. Co mu w sumie szczerze przyznajesz, pisząc, ze Tybet to dowód na potwierdzenie Twojej tezy. Bo najpierw była teza, a dopiero potem okazja do jej uzasadnienia.
I faktem jest, ze w takim tekście to się powinny pojawić wszelkie możliwe autorytety tego świata, które zachowują się “rozsądnie” wobec kwestii Tybetu. I o nas też powinno tu coś być, bo faktycznie fajnie sobie żyjemy i bronimy Tybetu czy innych nieszczęsnych krajów na odległość i z puszką piwa w ręce.
Tu sporo racji ma Grześ. I wyszło mi na to, że wszyscy mamy rację, bo przecież Ty też ją w pewnej mierze masz. To po co ja właściwie piszę? :)
galopujący majorze
Sergiusz ma rację. Co mu w sumie szczerze przyznajesz, pisząc, ze Tybet to dowód na potwierdzenie Twojej tezy. Bo najpierw była teza, a dopiero potem okazja do jej uzasadnienia.
I faktem jest, ze w takim tekście to się powinny pojawić wszelkie możliwe autorytety tego świata, które zachowują się “rozsądnie” wobec kwestii Tybetu. I o nas też powinno tu coś być, bo faktycznie fajnie sobie żyjemy i bronimy Tybetu czy innych nieszczęsnych krajów na odległość i z puszką piwa w ręce.
Tu sporo racji ma Grześ. I wyszło mi na to, że wszyscy mamy rację, bo przecież Ty też ją w pewnej mierze masz. To po co ja właściwie piszę? :)
Pozdr.
popisowiec -- 17.03.2008 - 00:41