było i tak i tak.
Trochę uciekłem przed próbą obrony afirmacji życia w sytuacjach skrajnych. A także nie chciałem pisać “z doskoku”, bo temat jest zbyt poważny.
Ale po przeczytaniu dzisiejszego tekstu mam wrazenie, że Ty też masz kłopot jak to ugryźć. I uciekasz się natychmiast do recept:
Biblia to określa lapidarnie. Mogę żyć na obraz Boży lub nie. Jeśłi nie naobraz Bozy to na obraz złego. Innej alternatywy i możliwości nie ma.
Jest dokładnie odwrotnie. Pomiędzy życiem dobrym, a złym nie ma ostrej granicy. Gdzieś, w pewnych momentach każdy z nas sobie taką granicę wytycza, co nie oznacza, że jutro lub za rok nie postawi sobie jej w innym miejscu skali. Większość z nas dąży do znalezienia sobie miejsca po tej dobrej stronie, ale chyba bardzo nieliczni (może nikt?) docierają do ideału.
Dziś też wpadam z doskoku. Wybacz, jeżeli nie będę się odzywał natychmiast:-)
Poldku,
było i tak i tak.
Trochę uciekłem przed próbą obrony afirmacji życia w sytuacjach skrajnych. A także nie chciałem pisać “z doskoku”, bo temat jest zbyt poważny.
Ale po przeczytaniu dzisiejszego tekstu mam wrazenie, że Ty też masz kłopot jak to ugryźć. I uciekasz się natychmiast do recept:
Biblia to określa lapidarnie. Mogę żyć na obraz Boży lub nie. Jeśłi nie naobraz Bozy to na obraz złego. Innej alternatywy i możliwości nie ma.
Jest dokładnie odwrotnie. Pomiędzy życiem dobrym, a złym nie ma ostrej granicy. Gdzieś, w pewnych momentach każdy z nas sobie taką granicę wytycza, co nie oznacza, że jutro lub za rok nie postawi sobie jej w innym miejscu skali. Większość z nas dąży do znalezienia sobie miejsca po tej dobrej stronie, ale chyba bardzo nieliczni (może nikt?) docierają do ideału.
Dziś też wpadam z doskoku. Wybacz, jeżeli nie będę się odzywał natychmiast:-)
Pozdrawiam,
merlot -- 22.11.2008 - 15:20