Referencie,

Referencie,

Obsługuję dwa wątki na raz, bo mi się tak jakoś we łbie posklejały.

Mam dzisiaj słaby dzień, bo odpowiadam na pytanie, które zadałeś, a którego (jak piszesz) nie zadałeś. Nie przyszło mi do głowy, że piszesz (powyżej) do mnie – odpowiedziałem dlaczego się moim zdaniem nie zaliczam – a piszesz, że przyszło mi do głowy, że piszesz do mnie. Nie czuję się (pardą) stygmatyzowany, bo mnie nic na czole nie piecze, a piszesz, że się czuję.

No kurde, jakaś schizofrenia. Co innego czuję i piszę, a co innego czytam, że czuję i piszę.

Chociaż nie. Wbijam Ci szpilę ostatnim zdaniem w innym wątku i tę szpilę wyczuwasz. Czyli może nie jest tak źle. Dobrze byłoby, żeby ktoś mnie wbił szpilę tak, bym poczuł...

Myślałem sobie o walnięciu potężnego tekściora o tym, jakie to spustoszenie w umysłach poczynił Kaczyński i takie tam, ale
(a) wrodzone & nabyte lenistwo,
(b) świadomość bezsensu przekonywania już przekonanych,
(c) wizyta na blogu Banana (przypadek kliniczny klapek na oczach IMHO)
wybiły mi ten pomysł z głowy.

To sobie jednak dzisiaj odpuszczę i skoczę na basen. Dzieci jakieś karnety dostały, to przemogę wodowstręt (czytaj: wściekliznę) i pójdę.

No i tak ganz na koniec:
Referencie, samo zdefiniowanie pojęcia “pożyteczny idiota”, czy “wykształciuch” nie mieści się, moim zdaniem, w czymś, co określam kulturą polityczną. Taki jestem staroświecki.

Nie widzę sensu dyskusji nad wytworami czyjejś (dornowskiej, czy innej), zapiekłej z nienawiści do politycznych przeciwników, imaginacji.

Bez sensu.


Lesie By: archiwumreferenta (29 komentarzy) 6 grudzień, 2008 - 09:02