Panie Merlocie,

Panie Merlocie,

profesor Stanisław Ehrlich (nieżyjący już wybitny prawnik, znany jako promotor wielu wybitnych uczonych oraz braci Kaczyńskich) nabył był w latach sześćdziesiątych pojazd mechaniczny typu bodajże Skoda. No.

Nie był on wówczas wprawnym kierowcą, ale pragnąc się pochwalić nabytkiem, zapraszal swoich uczniów i współpracowników na przejażdżkę.

W czasie jednej z nich – relata refero – odbywanej z niewielką prędkością po ulicach warszawy, pod koła pojazdu wtargnął był jakiś osobnik. Został stuknięty i się przewrócił. Profesor zatrzymał pojazd, ale załamał ręce.
- Sprawa karna – jęknął.
Osobnik jednak zaczął powoli powstawać, więc profesor, z większym już optymizmem oznajmił:
- Sprawa cywilna!

Potrącony wstał całkiem, zatoczył błędnym wzrokiem. Coś wybełkotał ogólnie i udał się w dalszą drogę, nie trzymając się linii prostej. Profesor Ehrlich patrzył za nim zdziwiony.
- Nie ma sprawy – odetchnęła pani profesorowa.

Czego i Panu życzę, pozdrawiając


Jest sprawa By: merlot (11 komentarzy) 20 grudzień, 2008 - 23:00