- No dobra, merlot. Dość tego. Obudź się, jest sprawa.
Postać, która szarpała mnie za ramię nosiła znamiona boskości. Prawdę mówiąc, to był Pan Bóg.
- Minął rok, odkąd się tu oddajesz rozrywkom i rozgrywkom, pora na konkret.
- konkret?
- Dobrze usłyszałeś. Daję Ci władzę. Zmontuj ekipę i zbawiaj!
- Kogo, że zapytam?
- Polskę zbawiaj, cwaniaczku. Zawsze mówiłeś, że o to chodzi…
Obudziłem się w tym momencie. Na szafce przy łóżku leżała szara koperta. W niej jedna kartka A4 zatytułowana Polska. Brief Programu Zbawiania.
Brief był krótki:
1. Wybierz ekipę z którą chciałbyć zrealizować PZ. Żeby nie szukać wszędzie, ogranicz się do tzw. konfederatów.
2. Jak dobrze wybierzesz, przychylę wam nieba. Będziecie mieli z górki.
No więc, siedzę sobie teraz, patrzę po awatarach, skreślam i dopisuję.
Jutro, w rocznicę zapisania się na TXT zamiast tradycyjnego pitu-pitu, powiem, z kim chciałbym robić Rzeczy Ważne i dlaczego.
Notka będzie miała disclaimer:
“Wybór ekipy do realizacji PZ nie pokrywa się w całości, a nawet często mija się z osobistymi sympatiami merlota. Dla zachowania czystości konwencji, do ekipy nie kandydują awatary, które zdarzyło mi się poznać w realu. Z tych samych powodów udział tutejszej władzy jest wykluczony”.
Zapraszam jutro.
Liczę, że dziś w nocy Siła Sprawcza udzieli mi dodatkowych wskazówek.
Niespecjalnie udzieliła, ale napisałem jak umiałem .
komentarze
Panie Merlocie,
profesor Stanisław Ehrlich (nieżyjący już wybitny prawnik, znany jako promotor wielu wybitnych uczonych oraz braci Kaczyńskich) nabył był w latach sześćdziesiątych pojazd mechaniczny typu bodajże Skoda. No.
Nie był on wówczas wprawnym kierowcą, ale pragnąc się pochwalić nabytkiem, zapraszal swoich uczniów i współpracowników na przejażdżkę.
W czasie jednej z nich – relata refero – odbywanej z niewielką prędkością po ulicach warszawy, pod koła pojazdu wtargnął był jakiś osobnik. Został stuknięty i się przewrócił. Profesor zatrzymał pojazd, ale załamał ręce.
- Sprawa karna – jęknął.
Osobnik jednak zaczął powoli powstawać, więc profesor, z większym już optymizmem oznajmił:
- Sprawa cywilna!
Potrącony wstał całkiem, zatoczył błędnym wzrokiem. Coś wybełkotał ogólnie i udał się w dalszą drogę, nie trzymając się linii prostej. Profesor Ehrlich patrzył za nim zdziwiony.
- Nie ma sprawy – odetchnęła pani profesorowa.
Czego i Panu życzę, pozdrawiając
yayco -- 20.12.2008 - 23:21Panie Merlocie
ale do Świąt jeszcze chwila, nie mówiąc już o Sylwestrze i Nowym Roku. Nie mówiąc już o 1 kwietnia. Dlaczego akurat jutro?
Rzeczywiście, niezbadane są wyroki boskie.
Podrawiam Pana serdecznie
Lorenzo -- 20.12.2008 - 23:23To jak film:
“Merlot Wszechmocny”
Pozdrowienia i powodzenia
jotesz -- 20.12.2008 - 23:40Panie Yayco,
Słowo się rzekło, kobyłka u płota.
Już się nie mogę wycofać, wymyśliłem sobie pewną formułę, ogłosiłem, więc muszę ponieść konsekwencje. Tak naprawdę, mam zamiar skierować rozmowę w stronę zastanowienia się, co jest potrzebne, żeby chcieć z kimś robić rzeczy ważne.
Jak Pan słusznie i chitrze podejrzewa, będę miał problem z powołaniem lub niepowołaniem Pana do ekipy. Nie znalazłem pretekstu, żeby Pana odsunąć z przyczyn formalnych, a ranga zlecenia nakazuje daleko idącą roztropność. Antycypując pańskie kwaśne desinteresement, wstrzymam się z decyzją do jutra.
Anegdota prześliczna.
Wiedziałem, że powiniem był dać inny tytuł;-)
Pozdrawiam przedpółnocnie
merlot -- 20.12.2008 - 23:53Szanowni Lorenzo i Joteszu
Powodem mojej sennej ekstrawagancji jest rocznica pobytu w firmie, która przypada tomorrow.
Pierwszego kwietnia, to ja brałem ślub, w co połowa zaproszonych nie uwierzyła…
Całe szczęście, że do Świąt jest jeszcze chwila, bo pozwalam sobie na ton lekko frywolny (kultowe pardą oczywiście).
Pozdrawiam serdecznie, tomorrow będzie za 65 sekund.
merlot -- 21.12.2008 - 00:00Merlocie
Ale czy aby to był TEN Pan Bóg?
Na świecie jest doprawdy wielu chętnych do zbawiania…, chociaż rzeczywiście…
jeżeli chodzi o Polskę to chyba został tylko TEN.
Uspokoiłem się.
Pozdrawiam zupełnie gubiąc się w domysłach
RafalB -- 21.12.2008 - 00:05Rafale
Pan Bóg jest zawsze TEN. Czy to jako Zeus, czy Wisznu, czy jako TEN NASZ.
Ale w moim śnie, to nie On jest chętny do zbawiania. Po prostu, postanowił zaspokoić mrzonki i tęsknoty jakiegoś blogera z niszowego blogowiska. Który 365 dni temu wypełnił kilka rubryk webowego formularza, z mocnym postanowieniem, że się za zbawianie świata tudzież ojczyzny zaraz zabierze…
I zostawił na szafce brief.
merlot -- 21.12.2008 - 00:13Panie Merlocie,
jak Pan słusznie i chitrze podejrzewa, raczej mnie Pan nie namówi.
Ja traktuję TXT, jako rozrywkę i nie zamierzam inaczej.
Poprawianiem świata to ja zajmuję się sporadycznie i wyłącznie za pieniądze.
Taki światopogląd.
Ponadto, jako człowiek o uporządkowanym systemie wyznaniowym, jakoś nie mam zaufania do samozwańczych delegatów Pana Boga na Polskę. Zwłaszcza zaś w przededniu Świąt Narodzenia.
Ale co ja mogę. Pański idealizm jest okropny. Jedno, co w nim dobre, to to, że nie jest zaraźliwy dla immunizowanych.
Pozdrawiam aseptycznie
yayco -- 21.12.2008 - 00:17Aha, ten brief...
“2. Jak dobrze wybierzesz, przychylę wam nieba. Będziecie mieli z górki.”
No, ryzyko jest. Nie powiem. “Jak dobrze wybierzesz…”.
Ale widzę, że jesteś zdeterminowany ;)
Pozdr
RafalB -- 21.12.2008 - 00:22Panie Yayco,
na pociechę powiem, że to był tylko sen.
A i to nie na pewno.
Więc bym z tą maseczką nie przesadzał. Aseptyczną.
Życzenia świąteczne, całkiem poważne, serdeczne i w zgodzie z systemem będę składał we wtorek.
A dziś życzę Panu dobrej nocy w duchu wszelkim:-)
merlot -- 21.12.2008 - 00:23Trzeba być konsekwentym
Wybrałem i opublikowałem …
merlot -- 21.12.2008 - 11:43