Poldek, ja jestem niewierzący, dla mnie królestwo jest tutaj, bo tu żyję. Tam, może coś jest, może nie, to kwestia wiary.
Nie nie jest kwestią wiary w tym, sensie, że dla tego “CO JEST” nie ma znaczenia czy wierzysz. Bo niezależnie od tego czy wierzysz to coś “JEST”. Ty wierzysz w to, że może jest a może nie. Więc? Wirzysz, że jest czy, że nie jest?
Natomiast nie zapominaj, że i tak żyjemy w najlepszych w historii czasach. Tutaj w Europie ( nie licząc Bałkanów, ale to Jugole, więc…) nie było wojny już prawie 60 lat.
To prawda, ale nic nie jest dane na zawsze – jeśli nie podlewasz kwiatka usycha.. . Jeśli pozwalasz na mnozenie się w Twoim domu robactwa, będziesz musiał się z niego wyprowadzić albo podjąć się jego likwidacji.
Pokój na świecie nie jest dany raz na zawsze – jest efektem świadomych działań na różnych poziomach( osobistym, rodzinnym, lokalnym, społecznym, politycznym).
Dawniej w każdej rodzinie była zgwałcona siostra, matka, zginęło trzech braci, spalone domy, wyrżnięte wsie…
Nic mi nie wiadomo o tym, że w mojej rodzinie kogoś zgwałcono, itp.. . Zaś wojny na świecie są i teraz tylko w innym miejscu. Jednak nie wiadomo co będzie za 5, 10, 15 lat w naszej części Europy.. . Niedawno najprawdopodobniej zestrzelono samolot z elitą dużego Państwa w środku Europy.
A mimo to narzekamy na potęgę...
Ja nie narzekam.
Kiedyś rower to było marzenie na wiele lat, teraz przy komunii dają rowery,komputery, rowery i przede wszystkim koperty – i nowe signum temporis : wręczając sobie kopertę robimy sobie zdjęćko.
No i czy dawniej nie było podobnie? Było. Zawsze było życie na pokaz.
Ale wróćmy do roweru – rower dziś dzieciak dostaje i zaraz musi mieć nowy, bo ten jest już niemodny. Telefon – to samo. Nakręcony konsumeryzm. Wdrukowano wszystkim, że liczy się TO CO MASZ. Judge the book by the cover.
Mam trójkę dzieci, mam “pierwszokomunnistę” tegorocznego. Czy on musi wszystko mieć? Rower ma już od 4 lat a może już dłużej, telefonu i kompa nie ma – nawet po Komunii Św. Ale nawet go nie potrzebuje, bo lubi czytać, grać w piłkę, jeździć na rodzinne wycieczki rowerowe, turystykę.
WYdaje mi się, że to dorosłym się tak wydaje, że ich dziecko “musi mieć najmodniejszy” ale nie dziecko. Niektórzy “kupili” ideologię dobrobytu i szczęścia płynącego z posiadania najnowszych gadżetów. Ale to tylko pozory. Sam nie czuję się niewolnikiem gadżetów mimo, że mam “to i owo”, a pomaga mi to w pracy i służy też rozrywce.
Agresja była jest i będzie – trochę ciśnienie społęczne je pozornie przynajmniej likwiduje. Ale iskra i palimy stodoły z ludźmi.
Kto “MY”? Po II wojnie światowej “trochę przeplewiono” ideologie które spowodowały kataklizm. Ale czy je wypleniono na zawsze? One nadal są, lokalnie ale kiełkują, rozwijają się i mogą w pewnym momencie wybuchnąć ze zdwojoną siłą. Wszystko zależy od tego, na ile społeczeństwa, państwa na to pozwalają. Przymykanie oczy np. na popisy Putina i jego odbudowę imperium może doprowadzić do kolejnej tragedii.
Boimy się bandytów, ale czy jest tak groźnie po ciemku na ulicy jak przed wojną? Oj chyba nie bardzo.
Zawsze były “ciemne o niebezpieczne uliczki”, są i dziś. Zawsze był margines, jest i dziś. Kwestia tylko dotyczy tego – jak z ogródkiem – czy margines powiększa swoje terytorium czy też jest “pod kontrolą”.
Ale strach przed złem jest.
To zależy jakim złem. Przed takim, które “wybija zęby” na pewno tak, bo jest ono mocno doświadczalne “tu i teraz”. Ale takim złem którego “cień” opisałeś, przy okazji wyznacznika wartości: LICZY SIĘ TO CO MASZ, a nie to kim jesteś chyba już nie za bardzo. Tylko u niektórych.
Człowiek definiujący siebie poprzez ten wyznacznik oraz wychowujący w nim dzieci, tak naprawdę czyni zło sobie i innym. Dla siebie jak i dla swoich dzieci. Bo nie liczy się co to masz, ale liczy się naprawdę to kim jesteś mimo, że “masz to i owo”.
Pogoń za “liczy się to co masz” jest najprawdopodobniej przyczyną kryzysu finansowego i nieszczęść wielu ludzi( chciwość ). Ta postać zła również doprowadza do wyzysku i oszukaństwa tych, którzy pozwolą się nabić w butelkę, przez silniejszych, pochłoniętych tą rządzą.
Więc aby być “kimś” należy czuwać nad tym aby “mieć” nie wzięło górę nad “być”. To się nazywa zachować człowieczeństwo. I to jest ślad Królestwa( o którym piszesz, że może jest a może nie). Ślad który jest doświadczalny i wyczuwalny wewnętrznie jak i zmysłami. Widoczny dla oka, w postawie i byciu tychże ludzi dla których ważniejsze jest to “kim jestem” niż to, “co posiadam”. A może Ci którzy “bardziej są” niż “posiadają’ już zamieszkali w tym królestwie – pomimo, że chodzą po ziemi jako zwykli śmiertelnicy? Ja myślę, że tak.
To kim jesteś określa Królestwo z którego czynisz sobie dom. Dom który definiuje właśnie to, KIMJESTEM.
lagriffe
Poldek, ja jestem niewierzący, dla mnie królestwo jest tutaj, bo tu żyję. Tam, może coś jest, może nie, to kwestia wiary.
Nie nie jest kwestią wiary w tym, sensie, że dla tego “CO JEST” nie ma znaczenia czy wierzysz. Bo niezależnie od tego czy wierzysz to coś “JEST”. Ty wierzysz w to, że może jest a może nie. Więc? Wirzysz, że jest czy, że nie jest?
Natomiast nie zapominaj, że i tak żyjemy w najlepszych w historii czasach. Tutaj w Europie ( nie licząc Bałkanów, ale to Jugole, więc…) nie było wojny już prawie 60 lat.
To prawda, ale nic nie jest dane na zawsze – jeśli nie podlewasz kwiatka usycha.. . Jeśli pozwalasz na mnozenie się w Twoim domu robactwa, będziesz musiał się z niego wyprowadzić albo podjąć się jego likwidacji.
Pokój na świecie nie jest dany raz na zawsze – jest efektem świadomych działań na różnych poziomach( osobistym, rodzinnym, lokalnym, społecznym, politycznym).
Dawniej w każdej rodzinie była zgwałcona siostra, matka, zginęło trzech braci, spalone domy, wyrżnięte wsie…
Nic mi nie wiadomo o tym, że w mojej rodzinie kogoś zgwałcono, itp.. . Zaś wojny na świecie są i teraz tylko w innym miejscu. Jednak nie wiadomo co będzie za 5, 10, 15 lat w naszej części Europy.. . Niedawno najprawdopodobniej zestrzelono samolot z elitą dużego Państwa w środku Europy.
A mimo to narzekamy na potęgę...
Ja nie narzekam.
Kiedyś rower to było marzenie na wiele lat, teraz przy komunii dają rowery,komputery, rowery i przede wszystkim koperty – i nowe signum temporis : wręczając sobie kopertę robimy sobie zdjęćko.
No i czy dawniej nie było podobnie? Było. Zawsze było życie na pokaz.
Ale wróćmy do roweru – rower dziś dzieciak dostaje i zaraz musi mieć nowy, bo ten jest już niemodny. Telefon – to samo. Nakręcony konsumeryzm. Wdrukowano wszystkim, że liczy się TO CO MASZ. Judge the book by the cover.
Mam trójkę dzieci, mam “pierwszokomunnistę” tegorocznego. Czy on musi wszystko mieć? Rower ma już od 4 lat a może już dłużej, telefonu i kompa nie ma – nawet po Komunii Św. Ale nawet go nie potrzebuje, bo lubi czytać, grać w piłkę, jeździć na rodzinne wycieczki rowerowe, turystykę.
WYdaje mi się, że to dorosłym się tak wydaje, że ich dziecko “musi mieć najmodniejszy” ale nie dziecko. Niektórzy “kupili” ideologię dobrobytu i szczęścia płynącego z posiadania najnowszych gadżetów. Ale to tylko pozory. Sam nie czuję się niewolnikiem gadżetów mimo, że mam “to i owo”, a pomaga mi to w pracy i służy też rozrywce.
Agresja była jest i będzie – trochę ciśnienie społęczne je pozornie przynajmniej likwiduje. Ale iskra i palimy stodoły z ludźmi.
Kto “MY”? Po II wojnie światowej “trochę przeplewiono” ideologie które spowodowały kataklizm. Ale czy je wypleniono na zawsze? One nadal są, lokalnie ale kiełkują, rozwijają się i mogą w pewnym momencie wybuchnąć ze zdwojoną siłą. Wszystko zależy od tego, na ile społeczeństwa, państwa na to pozwalają. Przymykanie oczy np. na popisy Putina i jego odbudowę imperium może doprowadzić do kolejnej tragedii.
Boimy się bandytów, ale czy jest tak groźnie po ciemku na ulicy jak przed wojną? Oj chyba nie bardzo.
Zawsze były “ciemne o niebezpieczne uliczki”, są i dziś. Zawsze był margines, jest i dziś. Kwestia tylko dotyczy tego – jak z ogródkiem – czy margines powiększa swoje terytorium czy też jest “pod kontrolą”.
Ale strach przed złem jest.
To zależy jakim złem. Przed takim, które “wybija zęby” na pewno tak, bo jest ono mocno doświadczalne “tu i teraz”. Ale takim złem którego “cień” opisałeś, przy okazji wyznacznika wartości: LICZY SIĘ TO CO MASZ, a nie to kim jesteś chyba już nie za bardzo. Tylko u niektórych.
Człowiek definiujący siebie poprzez ten wyznacznik oraz wychowujący w nim dzieci, tak naprawdę czyni zło sobie i innym. Dla siebie jak i dla swoich dzieci. Bo nie liczy się co to masz, ale liczy się naprawdę to kim jesteś mimo, że “masz to i owo”.
Pogoń za “liczy się to co masz” jest najprawdopodobniej przyczyną kryzysu finansowego i nieszczęść wielu ludzi( chciwość ). Ta postać zła również doprowadza do wyzysku i oszukaństwa tych, którzy pozwolą się nabić w butelkę, przez silniejszych, pochłoniętych tą rządzą.
Więc aby być “kimś” należy czuwać nad tym aby “mieć” nie wzięło górę nad “być”. To się nazywa zachować człowieczeństwo. I to jest ślad Królestwa( o którym piszesz, że może jest a może nie). Ślad który jest doświadczalny i wyczuwalny wewnętrznie jak i zmysłami. Widoczny dla oka, w postawie i byciu tychże ludzi dla których ważniejsze jest to “kim jestem” niż to, “co posiadam”. A może Ci którzy “bardziej są” niż “posiadają’ już zamieszkali w tym królestwie – pomimo, że chodzą po ziemi jako zwykli śmiertelnicy? Ja myślę, że tak.
To kim jesteś określa Królestwo z którego czynisz sobie dom. Dom który definiuje właśnie to, KIM JESTEM.
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 29.05.2012 - 10:57Drążę tunel.. .