Są w życiu rzeczy mniej lub bardziej oczywiste, a dyskusje, szczególnie o tych drugich bywają śmieszne, chociaż czasami wprawiają w osłupienie. Kilka tygodni temu między mną i Nicholasem (dla przybliżenia dodam, że mam cichą nadzieję, iż pewnego dnia zostanie moim mężem) wywiązała się rozmowa o obchodzeniu świąt Bożego Narodzenia.
Oboje znajdowaliśmy się w kuchni pubu w którym pracujemy; ja kontemplowałam w ¾ gotowy talerz z tzw. „Roast Turkey” (odpowiednik naszej kolacji Wigilijnej, tylko, że podawany pierwszego dnia Świąt), a on, w połowie ubrany już w strój Świętego Mikołaja, przywiązywał sobie poduszkę do brzucha przy pomocy przeźroczystej folii kuchennej. Pozwoliłam sobie zrobić uwagę iż moim zdaniem angielskie jedzenie jest co najmniej dziwne. Nicholas przerwał swoją czynność i popatrzył na mnie jakbym właśnie zabrała mu pilot od telewizora i wyrzuciła za okno, a następnie stwierdził, że świąteczny indyk jest najwspanialszym daniem na świecie. Chwilę później zaczął podśpiewywać coś w stylu „Och gdyby Boże Narodzenie było codziennie, mógłbym jeść pieczonego indyka każdego dnia”. Ja jednak dalej patrzyłam na bezkształtną masę mięsa, brukselki oraz brokuł. W pewnym momencie padło pytanie co się je w Święta w dalekiej Polsce. „Rybę”, odpowiedziałam.
„Rybę? Przecież to niedorzeczne.” „A jednak”, zapewniłam go, teraz obserwując jego nieudolne poczynania kiedy starał się schować swoje czarne włosy pod siwą perukę. „A jaką?” wyszemrał przez sztuczną brodę pijąc równocześnie wodę sodową przez rurkę. Prawie się zakrztusił kiedy odpowiedziałam, że w Wigilię w Polsce je się karpia. „Karpia?!”, wykrzyknął Nicholas, „Przecież to ryba rzeczna!”. Zupełnie nie rozumiejąc jego reakcji stwierdziłam, że nie rzeczna, tylko hodowana w stawach na co on wzburzył się jeszcze bardziej: „Nawet jeżeli w stawach to tym gorzej! Wiesz ile w takiej wodzie jest zarazków?!” i zaczął wygłaszać swoją teorię na temat zanieczyszczeń. Ja tylko przewróciłam oczami, wzięłam talerz z gotowym już indykiem i wyszłam z kuchni by przedrzeć się przez tłum dzieci pytających kiedy Mikołaj skończy karmić renifery.
komentarze
Dziwne rzeczy, Córko moja,
opowiadasz:-) Tzn. dziwne rzeczy tam u was się dzieją. Za chwilę pewnie będzie o duchach albo takich tam…
Pozdrawiam Cię serdecznie
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 26.12.2008 - 23:58Kama,
Anglicy w ogóle są dziwni, a jedzenie mają zdecydowanie okropne. Kiedyś zostałam poczęstowana tzw. puddingiem świątecznym z torebki. I jak tu zachować uśmiech na twarzy przy powracającym odruchu wymiotnym?
Pozdrawiam serdecznie :)
P.S. Nie jedz kartofli instant.
anu -- 27.12.2008 - 00:18E tam nie zna się on
albo generalizując oni, ci Anglicy, znaczy.
Karp-dobra rzecz, choć i tak nie ma nic nad pierogi z kapustą czy barszcz z grzybami (nie, nie, zupa grzybowa, nie barszcz też czerwony, tylko biały, na kwasie ogórkowym z dużą ilością grzybów, pycha, po prostu, no.)
pzdr
grześ -- 27.12.2008 - 01:17Abstrahując od Świąt,
gdzie rację mamy i my i oni (każde sobie), to chciałbym w obronie kuchni Albionu powiedzieć, że do ich śniadań (tych tradycyjnych) jestem przywiązany ogromnie.
No, może z wyjątkiem owsianki.
Tosty
Słone masło
Jajko na bekonie
Takie głupie grillowane kiełbaski
Grillowane połówki pomidora
Fasolka w sosie pomidorowym
Sos HP
Marmelade (coarse cut)
Do tego soczek i mocna herbata. Z domieszką mleka…
Pozdrowienia, Kamo!
merlot -- 27.12.2008 - 01:28Merlocie, wszystko fajnie,
ale fasolkę i tę hełbatę z mlekiem (ble, a kysz, co to w ogóle jest?) to bym jednak wyrzucił.
Pozdrówka.
grześ -- 27.12.2008 - 01:32English breakfast
w wersji warszawskiej z moją psiapsiółą na kaca stosujemy: smażony chleb, fasolka w sosie pomidorowym, jaja sadzone z miękkim żółteczkiem, smażone grzybki oraz duże ilości napojów zimnych. No to się zgodzę, że się im udało.
Ale Marmite to jest przeginka już.
anu -- 27.12.2008 - 01:36Herbata z mlekiem
to nie jest popularna w kręgach dziecinnych bawarka.
Parzysz w czajniczku herbatę mniej więcej dwa razy mocniejszą niż ustawa przewiduje, do filiżanki nalewasz 2-3 łyżeczki mleka i na to lejesz herbatę. Kolor się robi przepięknie rudo-brązowo-mleczny, a smak jest wspaniały.
Przetestuj.
merlot -- 27.12.2008 - 01:39Marmite nie cierpię.
No.
merlot -- 27.12.2008 - 01:40Hm, jakoś nie wierzę, że się przekonam, ale spróbuje, no:)
kiedyś.
A i co to jest “marmite”?
grześ -- 27.12.2008 - 01:42Bo jam ignorant jak zwykle.
taka herbata jest rewelacyjna.
.
anu -- 27.12.2008 - 01:45Drożdżowe resztki po produkcji piwa
Przysmak z odzysku, obrzydliwość.
merlot -- 27.12.2008 - 02:30śniadania
W menu naszego kochanego “zakładu pracy” figuruje również “All Day Breakfast” ponieważ Anglicy są tak przywiązani do tych śniadań, że chcą je jeść kiedy tylko mogą. Obecnie na to coś składa się:
2 jajka sadzone (nie jestem w stanie przełknąć jajek więc mnie odrzuca)
baked beans, czyli ta fasolka w sosie pomidorowym (o dziwo dobra na grzankach)
2 białe wieprzowe kiełbaski smażone (przyzwyczaiłam się już)
ten grillowany pomidor
2 hashbrowns (czyli nasze placki ziemniaczane jednak formowane w trójkąty)
My z Nicholasem raczej częściej się przekomarzamy niż kłócimy jeśli chodzi o takie kulturowe zagadnienia, co nie zmienia jednak faktu, że oni tam solą masło ale reszty co powinna być słona to już nie. o.
Do miętowego sosu na pieczonej wołowinie w dalszym ciągu nie jestem się w stanie przekonać (roztarta mięta zalana octem).
Kama corka Lorenza -- 27.12.2008 - 08:45Gorzej,
oni tym świństwem polewają też całkiem przyzwoicie skądinąd przyrządzoną jagnięcinę...
merlot -- 27.12.2008 - 10:00Solenie masła
w sumie wydaje mi się całkiem okej, sam tak dawno temu jadłem kanapki różne, choć soli nigdy nie używałem za dużo.
grześ -- 27.12.2008 - 11:44Masło
solone było dla mnie strasznym boóem na początku emigracji. Potem się przyzwycaiłem.
Do peczywanie rożniącego się przesadnie od gumy do żucia też.
Jedyne do do czego nie przywykłem, to frytki z octem. Koszmar.
mindrunner -- 27.12.2008 - 11:53Mindrunnerze,
Frytki+Dorsz+Ocet+Evening Standard do owinięcia całości – na Picadilly Circus o pierwszej w nocy, jak się ma 21 lat – cudo.
merlot -- 27.12.2008 - 11:57Merlot,
ja jestem na drugiej wyspie, ale do octu w ogóle w jedzeniu przekonać się nie mogę. W UKraz zdecydowłem się na fish&chips, ale to codoniosłem do domu było juz konglomeratem tych dwóch składników. Strasznie się rozpada i miesza.
Za to zakochalem się we fytkach w sosie czosnkowym i z serem. Pychota.
No i raz w jednym B&B dano nam Irish Breakfast i wyszło nawet nieźle. Mało zjadłem dlatego tylko, że czułem cały dzień oglądania i fotografowania dolmenów. A, żemam skłonność do włażenia na konstrukcje megalityczne, wolałem nadmiernie żołądka nie obciążać.
mindrunner -- 27.12.2008 - 12:04Masło
mi nawet nie przeszkadza, że solone. Aczkolwiek w dużych hipermarketach widziałam też nie solone (!).
Żeby się przemóc do frytek z octem i solą potrzebowałam 3 lat. Ale ryby smażonej polanej octem i solą nie tknę.
Yorkshire pudding za to mogłabym jeść opakowaniami. Albo sam albo z chrzanem.
Kama corka Lorenza -- 27.12.2008 - 16:47A teraz będzie magicznie.
Wstałem dziś rano, w poświąteczną sobotę i zszedłem na śniadanie piętro niżej, do dzieci, a tam na stole:
kiełbaski grillowane
pomidor grillowanny
grzanki
itd…
A merlotówna się dziwnie rechocze.
Przeczytała, zrobiła.
Wielka jest siła tego TXT!
merlot -- 27.12.2008 - 16:53Ano wielka
ale do frytek z octem mnie nawet TXT nie przekona chyba.
grześ -- 27.12.2008 - 18:12Grzesiu
to nawet nie jest takie złe. Jeśli się ich w tym occie nie utopi.
Ja widziałam jeszcze jeden wynalazek: frytki w bułce. Czyli kanapka taka, tylko że z frytkami…
Kama corka Lorenza -- 27.12.2008 - 19:55Kama
moja mama przywiozła od brata jakieś mega wypasione ciastko co się wstawia w misce do mikrofali,i je podgrzanym
generalnie mega słodkie, 10 funtów i masa rodzynek,
wszystko w kolorze ciemnego brązu
jak lubię słodkie to dla mnie obrzydlistwo
a oni się tym napychają
pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 28.12.2008 - 21:41Rodzynkowe i slodkie
Czy to przypadkiem nie jest swiateczny pudding? W sensie nie jest to takie polokragle?
Aczkolwiek ostatnio jadlam krucha babeczke nadziewana rodzynkami i byla slodka jak cholera. Z podgrzanych ciast dobre jest Jamaican Gingerbread. Oni duzo ich jedza podgrzanych. Np. ciepla szarlotke polana budyniem.
Obecnie ze stanem moich zatok oddalabym wiele za zolty Sudafeed i Beechams all in one.
Pozdrawiam tez :)
Kama corka Lorenza -- 29.12.2008 - 12:21Kama
nie pamiętam, puddnig to chyba nie, półokrągłe to chyba tak…wyglądało mi to na pokruszonego murzynka zlepionego czymś, bliżej nieokreślonym (syropem?)
no i plus te rodzynki- które same w sobie sa ok ale nie w takiej ilości :)))
nich ich tam z ich ciastem świątecznym :)
Byle w zdrowiu
pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 29.12.2008 - 12:42Kama
na zatoki:
25 ml spirytusu
pół wyciśniętej cytryny
miód (albo cukier)
dopełnić podwójnej mocy English Breakfest Tea
doustnie.
łóżko + angielski mohairowy koc na 2 godziny
w międzyczasie pogryzać 3-5 goździków.
Działa!
merlot -- 29.12.2008 - 12:48Kamo
Obecnie mam chyba podobny problem z zatokami.
Na razie leczę sie amolem.
Znaczy piję z gorącą herbatą i smaruję się.
Niestety w pracy jestem i niczym innym nie dysponuję.
Ale może pomoże :-)
pozdrowienia
Jacek Ka. -- 29.12.2008 - 13:26Jacku,
Jak dla Ciebie to 50 ml. (onego spirytusu)...
Co chłop, to chłop.
merlot -- 29.12.2008 - 13:34merlocie
Ale ja zmotoryzowany jestem :-(
Muszę do wieczora poczekać. Może wtedy.
Bo Twój środek skutecznie wygląda :-)
Tylko skąd ja wezmę mohairowy koc?...
pozdrowienia
Jacek Ka. -- 29.12.2008 - 13:46Pan poszuka wokół, Panie Jacku.
podejrzewam, że może być łaciaty :-)
Pozdrawiam
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 29.12.2008 - 13:58panie Lorenzo
W pracy nie ma niczego łaciatego ;-)
A w domu nie wiem.
Ale spytam się żonci – ona wie wszystko, co jest a czego w domu nie ma ;-)
pozdrowienia
Jacek Ka. -- 29.12.2008 - 14:11Łaciaty?
Ale czemu?
Ja mam żywy koc w postaci mojego kota + moje ciepłe łóżko.
Max: to mi wyglada na ten pudding jednak.
Dziękuję za rady ale w domu obecnie znalazłam tylko alkohol, miód i herbatę. Spróbuję takie coś jednak. Może pomoże.
Kama corka Lorenza -- 30.12.2008 - 10:09Na zatoki podobno imbir pomaga,
więc polecam grzańca z imbirem, goździkami, cynamonem, sokiem malinowym i plasterkiem cytryny.
Piwo może być dowolne, ewentualnie wino. na studiach w ramach leczenia piło się tez tzw., grog:), znaczy wódka, sok malinowy, wrzącą wodą opełniamy kubek, dodajemy wzyżej wymienione przyprawy, pijemy znaurzeni pod kocykiem, rolę piecyka lepiej duży pies pełni:) i jakiś film w TV, aż się chce chorować.
A jeszcze na zatoki wszystkie syfy w drogach oddechowych pomaga (ale w sumie chyba na chwilę) inhalacja inhalolem i w cąłym domu miętą pachnie później:)
grześ -- 30.12.2008 - 10:13Jezus Maria
to brzmi przerażająco trochę...heh. Ale próbować będę jako że jestem zdesperowana :D
Kama corka Lorenza -- 30.12.2008 - 10:16hmm
Ja już prób zaprzestałem.
Mam wrazenie ze nic nie dziala :-(
Trzeba przeczekać chyba…
pozdrowienia :-)
Jacek Ka. -- 30.12.2008 - 10:55Na zatoki
należy pojechać nad jakieś ciepłe i bardzo słone morze i sie w nim wykąpać. Alternatywnie można zrobić sobie inhalację z solą morską. Albo może do takiej groty solnej pójść, choć nie wiem, bo nigdy nie próbowałam i jakoś tym grotom za bardzo nie ufam. Uf.
anu -- 30.12.2008 - 12:40