Nie lubię poniedziałku

Schemat informacji “biznesowych” w mediach elektronicznych jest prosty: złotówka ma się tak a tak, na giełdzie WiG coś tam, a ropa za dwie kopy dolców. Gotowe.

Błędów zwykle sporo, ale najgorszy jest poniedziałek. Bo dziennikarz “ekonomiczny” poszedł w piątek do domu o drugiej i do poniedziałkowego przedpołudnia nigdzie nie zaglądął. Często nie jest nawet świadom, że handel trwał.

Niektórzy wciąż żyją w epoce minionej – przekonani są np., że kursy walut wyznacza NBP. W poniedziałek w południe oglądają fixing, porównują z fixingiem z piątku, po czym przekonują mnie w pewnym popularnym radio, że złoty się dziś umacnia.

Tak było choćby wczoraj. Kłopot w tym, że złoty się nie umacniał. Przeciwnie, tracił – nawet dość szybko: grosz wobec euro i dolara przez trzy pierwsze godziny handlu. Wciąż jednak był powyżej piątkowego fixingu, bo niezły rajd w górę – o niemal dwa grosze – wykonał w piątek po południu, gdy większość mediów miała już weekend.

Wkurza mnie to – zupełnie jakbym nie miał większych kłopotów ;)

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

No nieprofesjonalizm

szczególnie innych to wkurzająca bardzo rzecz
Pozdrawiam.


Pigułki biznesowe w radiu?

To nie ma najmniejszego sensu. Nie przynoszą żadnej rzeczywistej informacji, poza być może kursem z ostatniego fixingu z dokładnością do czterech miejsc po przecinku.
Cała reszta jest słowną watą, która nie niesie żadnych informacji.

A już uczone analizy analityków…
Perełki. Mam wrażenie, że taki radiowy analityk ma dziesięć gotowych komentarzy i przed opublikowaniem losuje sobie jeden z nich.

Rozumiem analizę techniczną, czy jakąkolwiek inną, w TV, na tle wykresu, cyferek itp. Ale w radiu? Między informacją o Paris Hilton a prognozą pogody? Bzdura.

Dla porównania – w Niemczech wygląda to tak:
DAX zamknął się wartością X, zmiana od wczorajszego zamknięcia wyniosła tyle procent. Euro kosztuje Y dolarów (dokładność 2 miejsc po przecinku, przecież więcej nikt nie zapamięta). Gdy ktoś potrzebuje dokładniejszych informacji, to sobie włączy komputer lub Bloomberg TV.

W ogóle jakość informacji serwowanych nam w przeróżnych mediach woła o pomstę do nieba. Błędy ortograficzne (w radiu jeszcze nie), błędy rzeczowe, “informacje” nie niosące informacji, wymieszanie plotek, domysłów i komentarzy z faktami. Mam wrażenie, że autorzy pracują na akord i dostają pieniądze za minutosłowa, czy godzinowiersze. Śmieci, śmieci, śmieci.

Efekt jest taki, że coraz trudniej mi się w tym informacyjnym kisielu poruszać.


Krzysztofie

grasz na forexie?
:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Subskrybuj zawartość