Od czasu do czasu wybuchają na różnych blogach, pod postami o polityce lub mediach, lub o czymkolwiek – dyskusje o stylach prowadzenia samochodu. To może warto raz pogadać właśnie o tym i tylko o tym?
Nie zamierzam analizować całości zagadnienia. W sporze stoję wyraźnie po stronie płynności i szybkości ruchu – nawet kosztem przepisów oraz poczucia bezpieczeństwa niektórych kierowców. Podkreślam – poczucia, bo twierdzę, że bezpieczeństwo jako takie nie zostaje naruszone.
1. W mieście często zmieniam pas ruchu. Ludzie nie potrafią ruszać ze świateł – reagują z opóźnieniem, przyspieszają powoli. Ja dbam o czas i oszczędność paliwa, co oznacza: jak najszybciej uzyskać założoną prędkość i ją utrzymać.
2. Zmieniając pasy dbam o to, by nikomu nie wjeżdżać tuż pod maskę. Ale odległość zależy od prędkości. Mając wyraźną przewagę prędkości nad kimś, kogo mijam, nie zagrażam mu, jeśli wjadę przed nim na jego pas – mając pewność, że nie będę musiał za chwilę hamować.
3. Wyprzedzam z prawej nie tylko tam, gdzie wolno, ale także poza obszarem zabudowanym na jezdni jednokierunkowej o dwóch pasach ruchu, gdy wyprzedzany jedzie lewym pasem i ani myśli ustąpić.
4. Na skrzyżowaniach, przed którymi pojawia się dodatkowy pas do skrętu w prawo, ale bez zakazu jazdy prosto – chętnie z niego korzystam, by ruszyć szybko i wyprzedzić stawkę. Ale nie wpycham się, lecz hamuję, jeśli sąsiad z lewej ruszy ostrzej, niż się mogłem spodziewać.
Myślę, że tych przykładów starczy, by wszcząć dyskusję. Uprzedzając znany argument, że “szalejąc” zyskuję sekundy – wyjaśniam, że w korku, bardzo dużym tłoku – odpuszczam, gdyż to istotnie nie ma sensu. Gdy jednak jest tylko tłok, różnice czasowe bywają ogromne.
Jechałem kiedyś ze znajomą w dwa samochody, dzień powszedni w sporym tłoku, jednopasmówkami z Warszawy przez Bydgoszcz na Pomorze Zach. Ja z trójką dzieci i ona z trójką, każdy po swojemu. Moc silników identyczna, wiek samochodów i masa – także.
Po każdych dwóch godzinach jazdy czekałem na nią średnio ponad godzinę. Miałem prędkość podróżną 82-84 km/h, ona – ok. 50 km/h. Wielokrotnie jeździliśmy też razem po Warszawie – proporcje podobne. I jeszcze jedno – ona spalała 12 l benzyny na 100 km, ja – 6 litrów ropy.
komentarze
E, myślałem, że to cuś o Somalii:)
jhakies doniesienie ciekawe że wygrzebał pan, a tu tylko o jeździe po Warszawie.
Ja jako kierowca początkujący i prawie od roku bez samochodu już, to w sumie nie za bardzo tu pogadam, więc tylko melduję, że przeczytałem.
grześ -- 10.12.2008 - 15:20Fajnie
też jestem za większą elastycznością, ale że się Pan wciska z prawego pasa na lewy na skrzyżowaniu, to nieładnie.
Dymitr Bagiński -- 10.12.2008 - 15:32:)
Ja jako kierowca początkujący
Każdy kiedyś zaczyna.
prawie od roku bez samochodu
A to problem :)
Krzysztof Leski -- 10.12.2008 - 15:36Dlaczego nieładnie?
że się Pan wciska z prawego pasa na lewy na skrzyżowaniu, to nieładnie.
Zwykle robię to tam, gdzie pasów są trzy lub cztery. A wygląda to tak, że gdy jestem już za skrzyżowaniem, kończy się pas dodatkowy i zjeżdżam na lewo, pierwszy na tym pasie kierowca właśnie dotarł do środka skrzyżowania, zmienia bieg z jedynki na dwójkę i jest jakieś 40 metrów za mną.
Krzysztof Leski -- 10.12.2008 - 15:38dobra, dobra
tylko powinien być dopisek:
Tylko dla kierowców z minimum 5-letnim stażem, albo coś.
Poza tym zielone listki, ograniczenie prędkości przez pierwszy rok po egzaminie, surowe kary dla świeżaków szarżujących itd.
Wtedy byłyby warunki do bezpiecznego piracenia ;-)
s e r g i u s z -- 10.12.2008 - 15:44>KL
Jeżdżę podobnie – trzeba jakoś sobie radzić na drogach w Wawie, a stanie w korkach bywa cholernie frustrujące czasami…
Najczęściej z resztą jak się czlowiek spieszy.
Chociaż wtedy z reguły wszystko jest przeciwko mnie i muszę tę swoją niecierpliwość znosić z cierpliwością ...
Ostatnio, w sobote, mialem jakis taki dziwny dzien, ze na kazdych swiatlach przejezdzalem na zoltym – az sie dziwilem, ze nikt mnie nie zahaczyl…
pozdrawiam
Jacek Ka. -- 10.12.2008 - 16:00Staż
_Tylko dla kierowców z minimum 5-letnim stażem_, albo coś.
To nie zależy od czasu posiadania prawa jazdy ani nawet jazdy samochodem, raczej od przebiegu i waruków, w jakich się jeździ. Przejechałem m.in. 50 tys. km na Bliskim Wschodzie i liczę to razy 10 :)
Krzysztof Leski -- 10.12.2008 - 16:11Hm, apropos tego stazu,
to ja po kilku miesiącach jazdy stwierdziłem że chyba połowa kierowców w moim mieście jeżdzi gorzej, nie licząc mnóstwa elek (to jest dopiero wkurzające, jak ja robiłem prawko w 2002 to nie było tyle nauk jazdy), bo nie sygnalizują manewrów (albo włączają kierunkowskaz bez powodu), jeżdżą za wolno, nie przestrzegają zasady pierwszeństwa itd
grześ -- 10.12.2008 - 16:21Sergiusz, powiem ci że z tym pierwszym rokiem
po egzaminie to nie zawsze trafisz, bo ja np. zrobiłem prawo jazdy i później nie jeździłem prawie 4 lata i właściwie dopiero od końcówki 2006 początku 2007 się jeździć uczyłem.
A teoretycznie już miałem prawo jazdy od dawna, a jeździć nie umiałem zupełnie.
pzdr
grześ -- 10.12.2008 - 16:22oj, no jasne że staż to mało
zwłaszcza w przypadku kierowców niedzielnych, no ale jakiś próg dostępności pirackiego stylu jazdy być powinien, IMHO.
Staż na BW ustawia Ciebie poza skalą, tak bym to ujął :-)
No ale na poważnie, pirat to pirat, nawet z zasadami. Zawsze jest ryzyko, że ktoś przez pirata, nawet ze stażem na BW czy w Azji, spanikuje itd.
s e r g i u s z -- 10.12.2008 - 16:24Grzesiu,
nie chodzi o wyjątki, bo one zawsze będą, chodzi o regułę.
Bo to, że mamy drogi lokalne zdatne do jazdy wozem konnym najwyżej i że to się nie zmieni jeszcze przez lata, to jedno.
Wielu wypadków, zwłaszcza śmiertelnych, dałoby się uniknąć, gdyby Policja zamiast ścigać rowerzystów po jednym piwie, ustawiała patrole przy wyjazdach z dyskotek.
I gdyby większość radosnych posiadaczy nowiutkiego prawka musiała być oflagowana i musiała płacić słone mandaty za przekroczenie 60km/h.
s e r g i u s z -- 10.12.2008 - 16:30eLki
nie licząc mnóstwa elek
Gdzieś się muszą nauczyć. Mnie raczej wnerwia, że jeżdżą także w najgłupszych porach (czego się nauczysz w korku?).
Krzysztof Leski -- 10.12.2008 - 16:30Nie wiem, jak w Warszawie,
ale w Tbg (szczególnie na moim osiedlu) jest ich stanowczo za dużo.
Znaczy w sumie zabawny widok jak np. jedzie 5 pod rząd z tego 3 egzaminy:)
Znajomi z innego miasta chcieli zdjęcia robić, że to taki niespotykany widok.
pzdr
grześ -- 10.12.2008 - 16:33Autor
No właśnie, dzięki takiemu podejściu do sprawy mamy tyle wypadków i tak olbrzymią śmiertelność na szosach.
Jedno pewne, na odebranie prawa jazdy zasłużył Pan sobie od dawna.
Smętnie pozdrawiam
wiki3 -- 10.12.2008 - 18:19A ja myślałem...
...że to o ściąganiu mp3 osiołkiem, a tu o coś dużo bardziej niebezpiecznego idzie albo jedzie!
Moje doświadczenia z Warszawą są takie , że u nas we Wrocławiu, jak widzę rejestrację warszawską, to mam pewność, że kierowca mi się wtryni przed maskę ostro. Dziś rano się nie udało, to mnie, jadącego na pierwszeństwie otrąbił...
jotesz -- 10.12.2008 - 19:26Panie Krzysztofie!
Myślę, że jest różnica pomiędzy piraceniem (przykład jotesza), a tym co Pan robi. Sam tak jeżdżę, choć po drugiej stronie jezdni.
Co Pan powie na komentarze Sergiusza i wikiego? Bo dla mnie, to mówiąc oględnie, nie mają racji.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 10.12.2008 - 21:35Nieładnie
wobec tych, którzy uczciwie odstali swoje w korku.
Dymitr Bagiński -- 10.12.2008 - 21:59Zresztą jotesz Panu odpowiedział.
Kiedyś trafi Pan na kozaka takiego jak Pan i będzie klops:)
Faktem jest
że lamusy niesamowite jeżdżą. Dzisiaj chyba pierwszy raz zdarzyło mi się trąbić na kogoś, kto jedzie za wolno. Dwupasmówka, miasto, a kobita przede mną jedzie 40 km/h. A nie mogę wyprzedzić, bo po lewej sznur samochodów…
Dymitr Bagiński -- 10.12.2008 - 22:03Panie Dymitrze!
Przecież ona miała prawo jechać 40 km/h, a Pan nie miał prawa trąbić. Nieładnie! I kto tu jest piratem?
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 11.12.2008 - 05:54JM
formalnie ja, ale patrząc zdroworozsądkowo, to ona sprowadzała zagrożenie. Godziny szczytu, na skrzyżowaniach z tyłu i z przodu zielone światło, jak najwięcej ludzi stara się przebić a ta blokuje ruch jadąc z małą prędkością.
Dymitr Bagiński -- 14.12.2008 - 10:18Panie Dymitrze!
Takie jest właśnie rozumowanie „pirata z zasadami”. Przepisy nie są doskonałe podobnie jak ludzie. Dlatego czasem należy wyprzedzić z prawej lub przekroczyć dozwoloną prędkość.
:)
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 14.12.2008 - 11:07"Antypiraci"
Co Pan powie na komentarze Sergiusza i wikiego? Bo dla mnie, to mówiąc oględnie, nie mają racji.
Nawet nie odpowiadałem, bo co miałem do powiedzenia – powiedziałem w poście.
Krzysztof Leski -- 17.12.2008 - 18:10W korku - inna rozmowa
wobec tych, którzy uczciwie odstali swoje w korku.
Przecież w korku po prostu stoję. Nie skaczę.
Krzysztof Leski -- 17.12.2008 - 18:12KL
popieram
AnnaP -- 17.12.2008 - 20:09Panie Krzysztofie!
Wydaje mi się, że dobrze rozumiem Pańskie stanowisko, nie tylko w tej sprawie, i generalnie się z Panem zgadzam. Dlatego czasem tłumaczę innym. :)
Pozdrawiam Pana i Pańską kochaną K.
Jerzy Maciejowski -- 17.12.2008 - 23:03Hm, hm
Debata jakoś się nie rozgrzała, co przeczy tezie, że każdy Polak w swoim mniemaniu jest świetnym medykiem i mistrzem kierownicy (między innymi).
Chyba, że
1. TXT zaludniają nieprawdziwi Polacy (Tekstowisko? A czy to polskie nazwisko?!)
2. Koledzy po piórze (klawiaturze) są tak świetni, że o oczywistych oczywistościach pisać nie muszą.
Ja popieram autora i szczerze mówiąc takie zachowania mam za pożądane, nie zaś za żadne piracenie. Ale to wina mojej lekko anarchistycznej natury. O przepisach myślę jak o przysłowiowej tabakierze — dla nosa, nie na odwrót.
I tutaj zaryzykuję tezę prawdziwie prowokacyjną: warszawscy kierowcy są OK. Dość dobrze prowadzą, mają wyrobione odruchy rozładowywania zatorów i poprawy płynności ruchu, całkiem spore (i wciąż rosnące) pokłady empatii czy zwykłej uprzejmości. Nadal zbyt wiele cwaniacta, a chamstwo choć coraz rzadsze, dotkliwie też doskwiera. Ale ogólnie — dobrze.
No, teraz czekam na grad kamieni. Chyba, że nikt już nie czyta tego wątku.
odys -- 17.12.2008 - 23:48Ja się tylko przyczepię...
do punktu 4. Jeśli nie ma zakazu jazdy na wprost (czyli wymalowana jest strzałka w prawo i na wprost), to nie ma problemu. Tyle tylko, że nie zdarza się, by jakiś pas do jazdy na wprost znikał już na skrzyżowaniu – czasem jest to kilkadziesiąt metrów (np. we Wrocławiu z Ronda Reagana w stronę Mostu Grunwaldzkiego).
Jeśli natomiast pomyka Pan pasem przeznaczonym do jazdy wyłącznie w prawo i jedzie Pan prosto, to prezentuje Pan chamskie i niebezpieczne zachowanie, niezależnie od tego, czym by Pan to swoje zachowanie uzasadniał. Takich zachowań nie toleruję i nie mam zamiaru wpuszczać bezczelnych omijaczy kolejek przed siebie. Nie ma to nic wspólnego np. z jazdą “na suwak”. Ale, znając Pana spokój i rozsądek, nie przypuszczam, by ta druga możliwość była kiedykolwiek przez Pana rozważana.
Na marginesie. Dzisiaj we Wrocławiu, w paskudnym miejscu (Podwale koło pedetu) przepięknie działała zasada suwaka na zwężeniu do jednego pasa. I korek posuwał się zadziwiająco szybko! Życie nas do tego zmusiło. W ogóle zauważam nieco mniej chamstwa i głupoty, choć wjazd na skrzyżowanie bez możliwości zjazdu z niego zdarza się nagminnie. Jeśli czegoś czasem brakuje, to wyobraźni.
Co do warszawskich kierowców – zgadzam się z Odysem. Jeżdżą tak szybko, jak to jest sensowne, jeżdżą z reguły pewnie i tolerują (z reguły) przyjezdnych, którzy gubią się na wielopasmowych ulicach. W Warszawie niespodzianek można oczekiwać od kierowców nie na warszawskich numerach.
Naczelną zasadą kierowcy w polskich korkach powinno być “jedź i daj jechać innym”. Krótko mówiąc – mniej egoizmu, więcej zrozumienia. Również dla tych, którzy z racji wieku czy mniejszego doświadczenia nie jadą tak, jakbyśmy oczekiwali. I zero tolerancji dla chamów.
oszust1 -- 18.12.2008 - 00:34Panie Oszuście!
Jeśli pas jest prosto i w prawo, to jest na nim sznur samochodów i pan Krzysztof nie może zrealizować swojej metody. Natomiast nie oczekuje on wpuszczania. On wyprzedza tych stojących na lewo od niego i nie oczekuje uprzejmości. Proszę uważnie przeczytać wpis pana Krzysztofa.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 18.12.2008 - 13:49Jerzy Maciejowski
Dlatego czasem tłumaczę innym. :)
Widzę i dziękuję :)
Krzysztof Leski -- 18.12.2008 - 18:20Zgoda!
*warszawscy kierowcy są OK*
Myślę po prostu, że mieszczą się w średniej. Wystają, bo jest ich najwięcej, zatem ich widać. Ponadto z powodu stereotypów przyciągają wzrok.
Nie pomnę, kto opowiadał mi o spacerze dwa czy trzy lata temu po “wewnętrznej” stronie wydm w Dębkach. Teren oczywiście chroniony, ale parkują tłumy samochodów plażowiczów, którzy muszą mieć blisko. Rejestracje z całego kraju – ale wśród kilkudziesięciu ani jednej warszawskiej…
Krzysztof Leski -- 18.12.2008 - 18:25Krzysiu,
jak masz wolną posadę rzecznika WSP Leskiego, to Jerzy się świetnie nadaje;-)
merlot -- 18.12.2008 - 18:25Ależ...
do punktu 4. Jeśli nie ma zakazu jazdy na wprost (czyli wymalowana jest strzałka w prawo i na wprost), to nie ma problemu.
Dokładnie tak, jasno o tym napisałem. Na Puławskiej jest wiele takich skrzyżowań, ów pas kończy się jakieś 30 metrów za skrzyżowaniem.
Krzysztof Leski -- 18.12.2008 - 18:26No to mnie Pan uspokoił
To jest zupełnie normalne zachowanie – jest pas do jazdy na wprost – można nim jechać na wprost. Gdy kilkadziesiąt metrów za skrzyżowaniem pas zanika, powinno się stosować (i w cywilizowanych krajach stosuje) zasadę zamka błyskawicznego, by umożliwić płynną zmianę pasa tym, których pas się kończy.
Zauważyłem, że gdy jadę ze zbliżoną prędkością zanikającym pasem i włączam migacz (tzn. nie usiłuję się wcisnąć przed sąsiada), to często zdejmuje on nogę z gazu tak, bym mógł wjechać na jego pas. Wszystko odbywa się płynnie. Natomiast gdy ruszam dość szybko, to sąsiedzi czasem chcą się ze mną pościgać. I wtedy włączenie się jest kłopotliwe.
Czekam na ustawowe uregulowanie zasady zamka błyskawicznego.
oszust1 -- 18.12.2008 - 19:36Panie Krzysztofie
Za punkt nr 4 dostałby Pan ode mnie co najmniej “środkowy palec” albo stłuczkę.
Mam nadzieję, że nigdy się nie spotkamy w takiej sytuacji, bo nic mnie tak wpienia jak “cwany burak”, któremu się wydaje, że jest “miszczem”.
Pozdrawiam.
Kazik -- 18.12.2008 - 20:03Panie Krzysiu
Pan naprawdę tak się wtranżala na lewy pas z pasa przeznaczonego tylko do skrętu w prawo?
Dymitr Bagiński -- 18.12.2008 - 22:15Panowie
Proszę przeczytać starannie to co napisał Krzysztof Leski.
W Warszawie pasów znikających zaraz za skrzyżowaniem jest jak mrówków. Od groma tego na KEN i Puławskiej, ale nie tylko tam. Myślę o tych, którymi wolno (także) jechać na wprost — tyle, że w zasadzie nie ma dokąd. Ale jak się sprężysz, to startując ze świateł przeskoczysz ruszających powoli.
Zasada zamka błyskawicznego słuszna i normalnie działa.
Ale…
No właśnie.
Ale bywają cwaniacy. Którzy robią nie to co opisał Krzysztof Leski, ale to co mu przypisano w komentarzach. To znaczy tacy, którzy świadomie wybierają pas, który przechodzi w pas do skrętu, albo się kończy — tylko po to, by wyprzedzić długi korek cierpliwych. A człowiek cierpliwy ma to do siebie, że nie lubi jednak być robiony w wała. I gdy już te swoje pół godziny postoi, to nie wpuszcza cwaniaków.
Na tym tracą ci, którzy autentycznie się zagapili, lub nie znają terenu — mogą wpaść w pułapkę. I ci, których pas jest zakorkowany przez cwaniaczków wpychający się poza kolejką.
przejazd północ-południe przez stołeczne Włochy, Dźwigowa.
Spod wiaduktu kolejowego, do skrzyżowania ze światłami — dwa pasy ruchu. Prawy pas — jedzie, a w zasadzie pełznie prosto, w kierunku Jelonek. Lewy pas — tylko do skrętu w lewo, na Nowe Włochy. Za skrzyżowaniem prosto jest tylko jeden pas (ten prawy). Pas do skrętu w zasadzie powinien być zawsze przejezdny, bo ruch do osiedla stosunkowo niewielki. Ale jest wiecznie zapchany cwaniakami, którzy zamiast czołgać się swoim prawym pasem, dziarsko dojeżdżają do świateł z założeniem, że jakoś się wepchną przed lub na samym skrzyżowaniu.
Wiele razy stałem na tym pasie, w drodze do Włoch, a w aucie darły mi się wszystkie dzieci. Bo dzieci tak mają, że lubią jechać, ale po kwadransie postoju wychodzą z siebie. Można dostać cholery, zwłaszcza na myśl, że się stoi w nie swoim korku. Że nikt z przedstojących nie chce skręcać w lewo — oni się wbijają prosto.
I ludzie na tym lewym pasie dostają cholery. I wyjeżdżają pod prąd, często jeszcze pod wiaduktem.
Bywają wypadki. Efektowne.
Co cwaniakom ne vadi.
Ta przydługa ilustracja, mam nadzieję, obnaża problem apelu o uprzejmość na drodze i o stawianie odporu chamstwu jednocześnie. Gdy stoję na zatłoczonym pasie a z sąsiedniego, pustego ale np. tylko do skrętu, miga mi ktoś, by go wpuscić...
odys -- 18.12.2008 - 23:58Zawsze jest ten dylemat. Czy to zagubiona duszyczka, czy wytrawny omijacz korków? Pierwszego trzeba wpuścić, drugiego — moim zdaniem nie wolno.